sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział I


I Cisza przed burzą
- Jak to masz bilety na koncert Linkin Park?! Przecież strasznie ciężko było je zdobyć! Przed trzy godziny stałam w kolejce, a i tak ich nie zdobyłam!- skarżyła się Endless, przez telefon.
  Zaśmiałam się lekko i opadłam na poduszki.
- Bycie demonem ma swoje zalety. Na przykład to, że możesz jako niewidzialny przejść przez kolejkę i wziąć bilety- przyznałam.
- A przynajmniej za nie zapłaciłaś?- spytała.
- Tak, zapłaciłam Prezesem Miau, który jest warty milion dolarów- prychnęłam- Jestem demonem, a nie złodziejką czy oszustką. Kiedy nikt nie patrzył wzięłam te dwa bilety i zapłaciłam. Nie pytaj, skąd miałam kasę- ostrzegłam.
- Twój ,,tata'' wyczarował?- strzeliła.
- I pudło.
- To nie wiem...nie mam pomysłu- przyznała.
  Sięgnęłam do mojego szkicownika i przewróciłam kartki, na moje ostatnie rysunki.
- Pracowałam. Pan Harrison dał mi dwa tysiące, za niańczenie jego synka. Pamiętasz niesfornego Harry'ego?
- O fuj!- pisnęła.  
  Trafiła w same sedno. To była ohyda. Harry Harrison nie robi nic, poza myszkowaniem w lodówce. Było co prawda ciężko i straciłam przez niego wiele nerwów na początku, ale się opłacało. Kto by pomyślał, że zwykłe maślane ciastka mogą go przekonać do tego, aby był grzeczny jak aniołek? To był super interes i opłacał się.
  Spojrzałam na zegarek. Dochodziła siódma. Magnus powinien zaraz wrócić. Muszę mu coś ugotować. Wracał ze zlotu czarowników. Zawsze jak wracał, był głodny i myszkował w lodówce. Trzeba było o niego dbać, żeby nie przytył.
- Endless. Muszę już iść. To widzimy się wieczorem? O dziewiątej?
- Pewnie! Czas na wypad do miasta! Pa, Clary!- pisnęła i się rozłączyła.
   Moja szalona Endless. Zachichotałam i wstałam z łóżka. Poszłam do kuchni. Prezes Miau wygodnie rozsiadł się na jednym z drewnianych krzeseł. Podeszłam do niego i podrapałam go za uchem.
- Cześć, brzydalu. Długo tu siedzisz?- zaśmiałam się lekko. 
  Zamiauczał z przyjemności. Chciał, abym dalej go głaskała, ale odeszłam do lodówki, aby zrobić coś Magnusowi do jedzenia.
  Znalazłam pizzę z peperoni i szynką. Mmmm. Aż zaburczało mi z głodu. Swoją drogą też byłam głodna. Włożyłam pizzę do piekarnika i ustawiłam temperaturę na 250 stopni. Chciałam coś zjeść i to jak najszybciej. Magnus też pewnie będzie głodny jak wilk. 
  Jak na zawołanie rozległo się pukanie. Z uśmiechem pobiegłam do drzwi i je otworzyłam. Od razu tego pożałowałam.
  Przed drzwiami stał Magnus, a przy nim wilkołak ( wyczułam, że nim jest). Wilkołak miał długie, czarne włosy i czerwone oczy. Zamiast paznokci miał pazury, a zęby były  ostre jak u wilka. Patrzył na mnie spod przymrużonych powiek. Zachowałam zimną krew i oparłam się o futrynę.
- Magnus. Nie mówiłeś, że będziemy mieć gości.- powiedziałam w miarę naturalnym tonem- Przygotowałabym coś lepszego na obiad niż pizzę.
  Mój przybrany ojciec wywrócił oczami i pokazał ręką na gościa.
- To jest Felix Grace. Przywódca watahy w Madison i mój stary przyjaciel. Nie musisz się go obawiać.- uspokoił mnie.
  Nieśmiało spojrzałam na Felixa i wyciągnęłam rękę.
- Magnus, pewnie mnie nie przedstawiał po imieniu i nazwisku. Clary Fray- przedstawiłam się.
- Witaj Clary- uścisnął moją dłoń i uśmiechnął się przyjaźnie.
   Przestałam się go obawiać. Pokazałam gestem, aby weszli do domu i skierowałam się do kuchni. Prezes Miau gdzieś widać uciekł, bo go nie było. Po kuchni rozszedł się zapach szynki i pepperoni. Zaciągnęłam się aromatem i oparłam się o blat. Magnus i Felix usiedli przy stole.
- Mogę iść...
- Nie- powiedział Felix- To, co mam do powiedzenia, dotyczy także i ciebie. 
- No dobrze- skrzyżowałam ręce na piersiach- Ascoltare. Słucham.
- Magnus widać nauczył cię włoskiego-zauważył- Ale nie przyszedłem tu tutaj na przyjacielskie pogawędki. Nocni wzmacniają swoje działanie. Są wszędzie. Kiedy usłyszałem od Magnusa, że ma na wychowaniu demonicę, wiedziałem, że muszę was ostrzec. Clave chce zniszczyć wszystkie demony, ale jeżeli by to zrobili, rozpętałaby się wojna. Dlatego niszczy te, które łamią prawo. Mimo to, niektórych może ponieść i tu się boję o ciebie, Clarisso.- przyznał- Wiem, że jesteś dla Magnusa najważniejsza. Dlatego, mam dla ciebie ostrzeżenie. Unikaj miejsc, gdzie jest dużo twoich pobratymców. To tam będą chodzić łowcy.
- Prawie wcale nie chodzę do kubów- zauważyłam- Raz na miesiąc, najwyżej. Nie ma żadnego fajnego. Wolę chodzić na koncerty.
- No tak- mruknął Magnus, z rozbawieniem- Idziesz na koncert tego Lina Parka?
- Tato! Chodzi o Linkin Park!- poprawiłam go.
  Wzruszył ramionami i zaśmiał się.
- Młodzież!
  Pokręciłam głową z rozbawieniem.
- Coś jeszcze?
- Tylko jedno: nigdy nie gadaj z nocnymi łowcami. Taka rada na przyszłość- mrugnął do mnie Felix.
  Jeżeli to tylko taka rada to mogłam sobie iść. Niedługo muszę się szykować na wypad z Endless.
- Tato...idę na spacer z Endless. O dziewiątej, dobrze?- spytałam, z miną szczeniaczka.
- Oczywiście, ale masz uważać, kochanie. I masz składać raporty co godzinę. Nie chcę, abyś się napatoczyła na jakiegoś łowcę.- powiedział, ze zmartwieniem.
- Oczywiście, Magnus!- krzyknęłam z radości i pobiegłam do pokoju.
   

4 komentarze:

  1. Lin Park hahahhahaha rozwaliłaś mnie tym <3 Czytam dalej ;D Super rozdział ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne :)) Wejdź też na mój (to nie opowiadanie,ale co tam) :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ;) zapraszam do mnie http://alex2708.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Lepiej tego nie rób!tluczone_szklo.ogg

Obserwatorzy