wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział XX

XX
Vennis
  Pandemonium było rozgrzane na maksa. Nic się tutaj nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty, która była... kilka lat temu? Chyba rok przed tym jak mnie wylali. Mimo to, miałam stąd dobre wspomnienia. Typowe Pandemonium: hipnotyzująca muzyka, wspaniała atmosfera no i przystojniacy, których dla niektórych było w nadmiarze. Po co narzekać? Dla mnie: niebo. Ale to nie było tylko kłębowisko spragnionych zabawy nastolatków. Czułam tu także pełno istot z Miasta Cieni, które tylko czekały, aby sprawić sobie ucztę. Dla nich ludzie byli zabawkami czy źródłem pożywienia. A Przyziemni nawet nie wiedzieli, że są tuż obok śmierci.
  Sky nie wyglądała na zbyt wyluzowaną. Cały czas była skupiona i czujna. I nieufna w stosunku do mnie. Ale czego można się spodziewać, skoro wyciągnęłam ją tuż po naszej ,, bojowej naradzie'', nie wyjaśniając po co mi jest potrzebna? Musiała być zdezorientowana i sfrustrowana. A ja jedynie siedziałam wyluzowana przy barze na stołku, popijając sok pomarańczowy, bo niestety piwa nie mogę wziąć. Jeszcze tylko jeden przeklęty rok i będę mogła robić co mi się podoba...
- Przypomnisz mi, po co tu jesteśmy?!- wrzasnęła do mnie Hawkins, próbując się przebić przez nagłośnioną muzykę.
- Mamy tu zadanie bojowe, moja droga. Nie przyprowadziłam cię tu bez potrzeby. Przydadzą mi się tutaj twoje umiejętności! 
- Jakie, do diabła?! 
- Takie, że musimy znaleźć młodych wiesz-kogo i musimy to zrobić w niezbyt delikatny sposób!- Nie mogłam krzyknąć ,,łowców''. Jeszcze zwróciłybyśmy na siebie uwagę, a tego wolałam na razie unikać- Mają coś, co nam jest potrzebne. Mają coś w stylu Neticho!- Po kryjomu wyjęłam swój sztylet, który szybko schowałam w kieszeni bluzy. 
  Paru silnie zbudowanych ochroniarzy kręciło się niedaleko nas. Widocznie ostatnio była jakaś bójka czy coś... Albo łowcy wywołali zamieszanie, tego wieczoru, gdy zabrali Clary. Wszystko układało się w całość. Choćby minęło parę lat, ochrona Pandemonium nie popełni tego samego błędu. Byli perfekcjonistami.
  I o to dostrzegłam swoją pierwszą ofiarę. Pod ścianą stał jeden z łowców. Znałam go z widzenia, kiedyś był częstym gościem Instytutu. Mimo słabego oświetlenia, dostrzegłam runy na jego ramionach, a czarne włosy błyszczały jak smoła. Nie miał na sobie stroju bojowego, choć dostrzegłam w jego dłoniach sztylet. Widocznie był tu, aby się zabawić i czekał na swoich przyjaciół, którzy pewnie gdzieś tutaj się kręcili. Czułam to, a miałam dobrą intuicję. Nie miał ochrony, więc moje przypuszczenia musiały być słuszne.
  Chłopak nie wie, co go czeka.
- Hawkins, mam pierwszą ofiarę.- oznajmiłam, wstając z krzesełka i odstawiając kieliszek na ladę- Idź do składzika. Zaraz przybędę tam z moją zdobyczą. Ogłuszysz go czy coś, bylebyś go nie zabiła tylko unieruchomiła i zabierzemy mu broń. Ma jeden sztylet, ale kto wie. Może ma więcej? Jego przyjaciele też tu są, więc staraj się nie rzucać w oczy. Czekaj tam. A i wypędź wszystkich stamtąd, okej?
- No dobra- mruknęła i wstała na równe nogi- Tylko nie zawal sprawy, Shepard. Jestem padnięta, więc chce mieć to jak najszybciej za sobą. Tak właściwie: przypomnij mi, dlaczego dałam się w tą twoją rozgrywkę wplątać?
- Dla Clary- zauważyłam- Bez broni nie obejdziemy się, choć mamy moc. Skoro broń serafinów mają tylko łowcy, trzeba im ją zabrać. Weźmy to jako... rekompensatę za wszystkie krzywdy. Mała, ale zawsze coś.
- W sumie racja. Uważaj, Vennisso.
- To samo się ciebie też tyczy, Sky- przybiłyśmy sobie piątkę. 
  Hawkins wtopiła się w tłum, a ja zaczęłam przepychać się przez tłum w stronę ofiary. Wszyscy byli zajęci zabawą, więc nie zwrócili uwagi na dziewczynę, przeciskającą się w stronę ściany ze sztyletem dosyć widocznym z bliska. Naiwność Przyziemnych była nie do ogarnięcia. Czasem się dziwiłam, dlaczego jeszcze nie wybiły ich demony. Zajęło im by to parę chwil.
  I jedna odpowiedź: dzięki łowcom, którzy budzą lekką grozę. Lekką, niewielką.
  Mattew Anderson nawet nie zauważył mojej obecności, póki nie pacnęłam go w ramię. Potrząsną głową, jakby wybudzony ze snu i spojrzał na mnie wpierw zdziwiony, a potem zawiedziony i czujny. Był przykładem tych szczeniaków, które są ,, złotymi dzieciakami'' i unikają zdrajców jak ognia. Co prawda miał do tego wszystkiego trochę inne podejście niż reszta, ale i tak trzymał się swojego bezpiecznego azylu.
  Oparłam się o ścianę obok niego i uśmiechnęłam szelmowsko.
- Ciao. Co tam, Matt?  Sporo czasu się nie widzieliśmy. Chyba ostatnio... to było na treningu, gdy przysłali cię z Toronto na szkolenie. Nieźle walczyłeś. Masz talent, dzieciaku.
- Jestem od ciebie jedynie o pół roku młodszy, a traktujesz mnie jakbym miał czternaście lat- wyrzucił, lekko zezłoszczony.
  Oj. Głupi błąd.
- Przepraszam, Matt- powiedziałam ze skruchą w głosie.- Dispiace. Wiesz... ja cię lubię, ale wiesz. Ta cała sytuacja. Moja rozprawa i tak dalej. Gdyby nie to, widywalibyśmy się w Instytucie. A właśnie: jesteś sam czy ktoś z tobą przyszedł?
- Andy, Murray i Danny gdzieś się tu kręcą- wzruszył ramionami- Zostawili mnie dla jakiś lasek z Wirginii.
- Przykre. Wiesz, może pogadajmy gdzie indziej? Poza tym, Ryan na mnie czeka.
  Świetny chwyt! Punkt dla mnie. Od razu odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął. Ryan był jego największym rywalem. Zawsze starał się być lepszy. Pewnie pomyślał, że ja i Ryan mamy randkę. W Instytucie, często tak myśleli, gdy wracaliśmy późno z polowań. Super zbieg okoliczności!.
  Trzeba zagrać roznamiętnioną panienkę. Wyjrzałam na niego zza kurtyny ciemnych włosów, z miną zakochanej idiotki.  
- Wiesz, może pogadacie sobie? Tak dawno się nie widzieliście...
- Gdzie on jest?- spytał bojowo.
  Dzięki Ryan, gdziekolwiek jesteś.
- Składzik, tam czeka- wskazałam na drzwi do składzika, z którego właśnie wychodziła jakaś para. Para ,, zombiaków''. Wyglądali jakby dopiero się przebudzili i jeszcze ta zieleń na twarzy... Sky nie zawiodła. Z tej Hawkins kiedyś będzie potężna czarownica.
  Matt bez słowa chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę składzika. Poszłam za nim, zadowolona z obrotu sprawy. Nie musiałam się wysilać. Wręcz czułam jego determinację, podekscytowanie, ale i lekki strach. Starał się być twardy, ale wiedziałam, że bał się Ryana. W sumie, we wszystkich mój kompan budził grozę. Nawet we mnie, choć nigdy po sobie tego nie okazywałam. Kto powiedział, że kobiety są słabe? Niech tylko kiedyś wszyscy zobaczą Maryse Lightwood! To jest dopiero wojowniczka. Czułam do niej respekt. Szkoda tylko, że jej dzieci nie mają jednej jej cechy: honoru.
  Wślizgnęliśmy się szybko do pomieszczenia. Czuć tu było rdzą i stęchlizną, nie mówiąc o stosie blachy pod ścianą. Nie rozumiałam, po co tutaj przychodziły te pary, aby się obściskiwać. Już lepiej mogliby się całować przy ścianie, na oczach wszystkich niż w takiej atmosferze. Niezbyt romantycznej. Prędzej bym się porzygała niż tu kogoś pocałowała, ale o gustach się nie dyskutuje.
  Panował półmrok. Matt widać coś przeczuwał, bo zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Szukał Ryana, a w jego ruchach wyczułam czujność. Wiedział, że coś się kroi. Sky, wychodź...
  I wtedy moja prośba została wysłuchana. Półmrok rozświetliła fioletowa mgła, która iskrzyła się srebrnymi kolorami. Matt nawet nie krzyknął, gdy mgła otoczyła go ze wszystkich stron, a jedynie opadł na ziemię jak trafiony kulą z pistoletu i zaczął nerwowo łapać powietrze. Na mnie mgła nie działała. Wyraźnie słyszałam przyspieszone bicie jego serca. 
  Sky wyszła zza stosu rupieci i uśmiechnęła się złośliwie, widząc Matta. Jej sztuczka podziałała. Wyglądała na usatysfakcjonowaną. Pochyliła się nad łowcą.
- Szybko poszło. Myślałam, że będę musiała tu dosyć długo czekać- przyznała.
- Vennissa Shepard działa szybko i bezpośrednio. Nie cackam się ze swoimi ofiarami, jak to niektórzy. Jak wypędziłaś te gołąbki z tej rupieciarni?- spytałam z ciekawością- Użyłaś coś w rodzaju tej mgły?
  Sky wytknęła mi język i zaśmiała się lekko. Była wręcz upojona swoim małym sukcesem.
- Proste zaklęcie: zamieniłam się w ochroniarza i wiali gdzie pieprz rośnie. Żebyś widziała ich miny, jak mnie zobaczyli! Przerażeni, bo ochrona tu nigdy nie zagląda!- parsknęła śmiechem, jednak szybko spoważniała, choć w jej oczach widać było iskierki rozbawienia- Ta mgła, to... coś w rodzaju magii Demona Strachu. Jak wiesz, nasza moc jest od demonów i to co widziałaś, było podobne do skutków spotkania się z Agramonem.
- Czyli zobaczył to, czego boi się najbardziej?
- Tak, tyle, że ja się nie żywię strachem jak Agramon, więc nasz kolega przez mniej więcej dwie godziny będzie nieprzytomny. Trzeba go gdzieś zabrać. Jak ochrona go zobaczy, będą wszczynać alarm- zauważyła.
- Raczej nie trzeba- pochyliłam się nad Mattem i zaczęłam go przeszukiwać- Nie będą nas podejrzewać. Niech sobie tu leży. Będziesz musiała pilnować, aby nikt poza mną i moimi ofiarami tu nie wszedł. Zostało jeszcze trzech, więc broni powinno starczyć. Zależy ile przy sobie... Jest!- krzyknęłam triumfalnie.
  Z kieszeni skórzanej kurtki wyjęłam dwa sztylety. Były to nowsze modele, nie takie starocia jak moje Neticho. Widać było, że są solidnej roboty. Pogładziłam ostrze jednego ze sztyletów, po czym schowałam je szybko do kieszeni i wstałam. 
- Już niczego nie ma.- oznajmiłam i podałam rękę Sky, aby wstała.
- Chwila, Venn. Czy serafickich sztyletów nie mogą używać tylko ci, co mają w sobie krew Clave?
- Jeden z mało znanych faktów o których Clave nie ma zielonego pojęcia. Noże serafickie mogą być użyte przez Podziemnych, ale tylko tych, którzy są... związani emocjonalnie z osobą, która ma w sobie krew anioła...
- Później mi powiesz- przerwała szybko, kiwając głową w stronę nieprzytomnego Matta- Mamy mało czasu. Nie chcemy tu chyba zadymy.
- Masz rację, Hawkins- chwyciłam za gałkę drzwi i odwróciłam się ze szczerym uśmiechem na twarzy- Wiesz, co? Jesteśmy bardzo zgrane. Coś czuje, że kiedyś będziemy razem niepokonane.
- Też tak czuje- przyznała i odgarnęła włosy z twarzy.
  Wyszczerzyła zęby i przybiła ze mną piątkę. Pewnie sama tak uważała. Zresztą, to było widać. Byłyśmy świetnie zgrane i dałabym sobie nogę uciąć, że ani Jace, Alec czy Isabelle nie daliby nam rady. Okej: byli zgrani, ale nie tak jak ja i Hawkins. Ta dziewczyna jest naprawdę mocna... no nie licząc tego omdlenia przez ducha poczciwej Arianne Monroe. No cóż, każdy ma chwilę słabości. Nikt nie jest idealny. Nawet ja.
  Lepiej niech wszyscy się szykują, bo lwy właśnie idą na polowanie. I nie wiadomo, kto będzie następną ofiarą...


Heja! O to i rozdział. Myślę, że wyszedł mi dość długi. Postanowiłam, że napiszę z perspektywy Vennis. Bardzo lubię tę postać i z jej perspektywy fajnie mi się pisze. Trochę lepiej niż z Endless. Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział :D
Do następnej notki!
  

   

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział XIX

XIX
  Szum płynącej wody, wyrwał mnie z otępienia. Ból nareszcie opuścił moje ciało, jednocześnie przywracając mi siły. Zamrugałam powiekami. Całe życie mignęło mi przed oczami: zabawa z rodzicami, potem Magnusem, drażnienie się z Prezesem Miau, poznanie Simona, Endless i Vennis, a potem wszystko po Pandemonium. To był jak długi seans w filmie. I nareszcie się skończył.
  Wraz z moją przemianą.
- Clary- usłyszałam znajomy głos. 
  Mama?
  Poderwałam się z miejsca i złapałam za głowę. Za szybko wstałam. Przez chwilę nic nie widziałam, ale potem obraz zaczął nabierać barw i ostrości. Słońce mocno świeciło, rozświetlając całą okolicę. Niedaleko mnie płynęła woda z niewielkiego wodospadu. Pod palcami czułam miękką trawę, a jej zapach... był mi bardzo znajomy. Charakterystyczny. I te... chyba storczyki, wyrastające z kamieni wodospadu. Ale one raczej nie rosną w takich miejscach? Przecież...
- Clarissa- znowu ten głos.
  Odwróciłam się i zobaczyłam mamę, która stała kilka metrów ode mnie. Uśmiechała się do mnie, zza kurtyny rudych włosów, a zielone oczy uważnie ilustrowały mnie wzrokiem. Była ubrana w białą suknię bez ramiączek, która idealnie podkreślała jej szczupłą sylwetkę. Wyglądała tak młodo, a zarazem dorośle. Zawsze uważałam, że jest nastolatką w ciele dorosłej. I tak było.
  Obejrzałam się i spostrzegłam, że mam na sobie sukienkę o tym samym kroju, jednak krwistoczerwoną, ze złotymi wzorami. W dodatku czarne skrzydła, wyrastające z moich pleców, opadały mi na twarz. Dotknęłam ich, ciekawa jakie są. Były miękkie, ale po swojemu również ostre. Jak małe igiełki, które wydają się być z gumy. Skrzydła wydawały się silne, ale były dosyć lekkie. Czułam się swobodnie, choć wcześniej myślałam, że będzie dziwnie. One... były częścią mnie. Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć, ale czułam, jakbym miała je rozwinięte przez cały czas. Przez całe swoje życie. To było na serio dziwne uczucie.
  Spojrzałam na swoje odbicie w wodzie i uśmiechnęłam się smutno, sama do siebie. Rzeczywiście: włosy nabrały krwistoczerwonego koloru, byłam blada jak księżyc, a szmaragdowe oczy wyglądały zabójczo i dziko. Normalnie ideał kobiety- przestępcy. W sumie, już przed spotkaniem Alexy mogłam się domyślić jak będę wyglądać. Demony muszą wyglądać przerażająco, a nie słodko i niewinnie. Gdybyśmy sprawiali wrażenie potulnych, nikt by się nas nie bał i nie zasłużylibyśmy na miano demonów tylko tandetnych duszków. 
- Koniec przemiany, Clarisso.- odezwała się mama z uśmiechem na twarzy- Jesteś już dorosłym demonem. Teraz musisz jedynie przeżyć.
- To nie jest taka prosta sprawa!
- Dasz radę, Clary. Wiele razy dostałaś w kość od życia, ale wychodziłaś z tego cało. Ta sytuacja na pewno nie będzie wyjątkiem- odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę wodospadu.
 - Mamo!- krzyknęłam.
  Momentalnie podniosłam się z miejsca, jednak już jej nie było. Łzy wypłynęły niepowstrzymaną falą... I wtedy krzyknęłam z przerażenia.
   Płakałam krwią! Z moich oczu płynęła krew! Sukienka zrobiła się czerwona od łez, nie mówiąc o dłoniach, które były pokryte plamkami. Twarz też pewnie miałam czerwoną. Ledwo powstrzymałam odruch, aby złapać się za włosy. Jeszcze pogorszyłabym sprawę, a byłam pewnie w dosyć opłakanym stanie. 
- Obudź się- usłyszałam cichy szept.
  Alexa. Odwróciłam się, aby ją zobaczyć. Rozległ się błysk...

  I leżałam w swoim pokoju, na łóżku. Byłam przez chwilę otępiała, serce biło jak oszalałe, nerwowo łapałam powietrze, nie mogłam się ruszyć. Trwało to jednak kilka sekund. Nagle dostałam powera, jakbym wypiła z co najmniej trzy puszki Tigera i gwałtownie podniosłam się z miejsca. Nie zakręciło mi się w głowie ani nic. Rozpierała mnie dziwna energia, której nie dało się opisać. To tak, jakby mi wstrzyknięto tą moc jak narkotyk. To było niesamowite i jednocześnie przerażające. 
  Dotknęłam pleców i odetchnęłam z ulgą. Skrzydła były schowane, a gdyby było inaczej, nie miałabym pojęcia jak je schować. I dobrze. Nie chciałam na siebie spojrzeć w lustrze, bo bym jeszcze się przestraszyła, a wolałam na razie siedzieć cicho. Musiałam ustalić plan. Co mam robić dalej? Mogłam liczyć tylko na siebie... okej, na Maxa także, ale... co jeżeli Jace także jego oszukał w niektórych kwestiach? Widać było, że mały mu bardzo ufa...
  Nie. Niemożliwe, żeby Max mnie oszukał czy coś. To dziecko! Ale... ja też byłam dzieckiem, gdy uszłam łowcom, a ucieczka przed nimi dla wielu dorosłych demonów była problemem... Nie. Max mnie nie oszukał. Nie on. Nie mogłam jednak nikomu ufać. A jeżeli już, to nie bezgranicznie. Jeszcze by ode mnie coś wyciągnęli...
  I wtedy mnie olśniło. 
  To ja mogę pokierować tą rozgrywką. Mogę coś od nich wyciągnąć. Jako dorosły demon, mogłam hipnotyzować ( kiedyś o tym czytałam). Co prawda to działa lepiej na osoby, z którym jesteś jakoś związana, ale... kto powiedział, że między mną a Jace'em nic nie jest? Pocałunek się liczy. To oznacza, że mogę użyć pewnych kobiecych sztuczek... Uśmiechnęłam się złośliwie, na samą myśl o takiej akcji, choć ogarnęło mnie też lekkie obrzydzenie. Ale miałam w końcu pewne doświadczenie. Wiele razy rozkochiwałam w sobie młodych i niedoświadczonych Dzieci Nefilim i zdobywałam od nich informacje. Faceci czasem byli tacy przewidywalni! Wystarczył makijaż, super kobieca sukienka i miałam ich w garści. Tańczyli tak, jak im grałam. Byłam mistrzynią aktorstwa. Powinnam chyba była pójść na jakieś studia aktorskie.
  Z Jace'em może być tak samo. Załatwię go, jego własną bronią, ale będę musiała to robić ostrożnie, inaczej się wszystkiego domyśli. Był sprytny i spostrzegawczy, musiałam przyznać. Musiałabym hamować obrzydzenie i zachowywać się, jakby nic się nie stało. Musiałabym się z nim całować, mówić do niego słodkie słówka... I... karmiłabym go jednocześnie zmyślonymi informacjami. On nie znał mojego świata. Nie znał się na nim ani trochę, jak każde Dziecko Nefilim. Łowcy mogli uważać, że nas znają, że panuje u nas kompletny chaos i siejemy jedynie spustoszenie. Co prawda tak po części było, ale tylko po małej części. Było inaczej. Potrafiliśmy sobie radzić w takich sytuacjach. Byliśmy zaradni i współpracowaliśmy ze sobą. Byliśmy jak jedna rodzina. ,, Walczymy razem, giniemy razem''- tak brzmiało nasze wspólne motto.
  Co do ,, kobiecych sztuczek'', to miałam pomysł. Wystarczyło, że zostalibyśmy zupełnie sami, a znając sytuację, nie będę musiała czekać zbyt długo na taki zwrot akcji. Jace będzie udawał, że mnie kocha, co oznacza, że będzie moim częstym gościem. A mój wygląd, może mi coś jeszcze ułatwi... Czyli, będę działać. Jak to mówiła Vennis: ,, dziewczyna musi wykorzystywać swoje uroki, które mogą się okazać czymś w rodzaju broni nuklearnej''. To prawda. Miałam tutaj prawdziwą bombę atomową, której nie zawaham się użyć. Niech wszyscy zobaczą, jaka potrafię być naprawdę. Z Clarissy Fray lepiej nie żartować. Ten lis ma asa w rękawie i pazury do dyspozycji, którymi potrafi posługiwać się bez litości. Kto powiedział, że nie umiem być zła? Natura demona, dawała o sobie znać.
  I wtedy rozległo się znane mi pukanie do drzwi. Uniosłam się na łokciach. Starałam się ukryć złośliwy uśmiech, który chciał pokazać się na mojej twarzy. Jace. To na pewno on. Nie musiałam zbyt długo czekać na taką okazję. Czy już mówiłam, że mam niezłe szczęście?
  Jace wszedł szybko do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Szkoda, że jest zły... Clary! Obudź się! Co się z tobą dzieje, dziewczyno?! 
  Nie przebrał się, a złote włosy kręciły się prawdopodobnie od wilgoci, która panowała w pokoju. Dopiero teraz to zauważyłam. Wilgoć. Chyba zaczęłam się do niej przyzwyczajać. W końcu siedzę tutaj dosyć długo. Mniej więcej tydzień, to nie jest tak krótko. 
  Ale ten czas szybko mija. 
  Nie zdążyłam nic powiedzieć, a on już był przy mnie. Ujął moją twarz w dłonie i zaczął mnie całować, namiętnie i dziko, jakby nie było go co najmniej miesiąc. 
  Ledwo powstrzymałam się, aby go odepchnąć. Musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Chociaż w sumie dobrze, że zaczął pierwszy. Musiałam to tylko dociągnąć. Objęłam go za szyję i przyciągnęłam do siebie mocniej. Jace objął mnie w talii i zaczął całować jak szalony. Pewnie chciał, żebym straciła dla niego głowę. 
  I tak by było. Gdyby nie prawda, która raniła mnie do żywego.
- Witaj- wyszeptał Jace, gdy oderwał się od moich ust. 
  Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam w policzek.
- Cześć- wyszeptałam.
  Okej. Więc grę czas zacząć. 
  

Udało mi się jednak napisać rozdział. Co do Liebster Award, bo znowu zostałam nominowana, to w końcu nie wyrobię :D Dziękuję za nominację.  
I o to oddaję rozdział w wasze ręce.


piątek, 25 stycznia 2013

Liebster Award po raz kolejny!

Jak w tytule: znowu zostałam nominowana, tym razem przez Dominikaaaxx. Bardzo dziękuję.
Nie będę już pisać, o co chodzi, bo i tak już wiecie...Albo dobra. Jakby co: osoba nominowana odpowiada na pytania, zadane przeze mnie i nominuje kolejne 11 blogów i zadaje własne pytania. W skrócie.

O to i moje odpowiedzi na pytania:
1. Ile w życiu prowadziłaś blogów?
Trochę ich było. Z pięć, mniej więcej.
2. Ile masz lat?
A nie powiem :D
3. Czytałaś lub oglądałaś Sagę Zmierzch?
Przeczytałam całą sagę, a oglądałam dwie pierwsze części i połowę trzeciej.
4. Która część sagi najbardziej ci się spodobała?
Hm... pierwsza.
5. W jakim kolorze są ściany twojego pokoju?
Ciemnopomarańczowy. Nie lubię jaskrawych kolorów.
6. W jakim filmie chciałabyś występować i w którą rolę się wcielić? Saga Zmierzch, Pamiętniki Wampirów, Miasto Kości, Szeptem.
Trudna decyzja, ale myślę, że chciałabym występować w Szeptem, zagrałabym Norę.
7. Ile książek przeczytałaś od grudnia?
Hm... chyba z 10 albo 15.
8. Jakiego koloru są twoje oczy?
Zielono-szare.
9. Wampir, wilkołak czy czarownica?
Czarownica.
10. Wolałabyś latać czy znikać?
Latać, nie musiałabym wstawać wcześnie do szkoły :D
11. Wolisz Emmetta czy Jaspera?
Emmetta. Ta postać mnie rozwala.

A o to i moje pytania dla was:
1. Czytałaś Miasto kości?
2. Jaki jest twój ulubiony serial telewizyjny?
3. Lubisz drużynę siatkarską: Skrę Bełchatów?
4. Lubisz matematykę?
5. Jakiego koloru są twoje włosy?
6. Twój ulubiony kolor?
7. Jaka jest twoja ulubiona postać z jakiejkolwiek książki?
8. Jaki gatunek książek lubisz najbardziej?
9. Co wolisz: piłka nożna czy ręczna?
10. Lubisz horrory? 
11. Psy czy koty?
   
Nie miałam zbytnio czasu na układanie pytań. Ogółem, do nowego rozdziału: niestety, trochę czasu raczej będziecie musieli czekać. Dowalili mi testy z najtrudniejszych przedmiotów, a teraz muszę się bardzo dobrze uczyć. Drugi semestr. Postaram się napisać rozdział jak najszybciej, ale niczego nie obiecuję.

Ale okej. O to i blogi, które nominowałam:
damon-roz-pamietniki-wampirow.blogspot.com
zycie-astorii-malfoy.blogspot.com
fanfik-hobbit.blogspot.com
my-world-lol.blogspot.com
32litery-swiatksiazki.blogspot.com
liv-solterra.blogspot.com
brytaniawielka.blogspot.com
dusza-ognia.blogspot.com
jasmine-staradusza1.blogspot.com
luuvmy.blogspot.com


Nie wiedziałam, jakiego jeszcze wziąć bloga. Wiem, ma być jedenaście, ale nie miałam już kogo wziąć za bardzo :D.
Do następnej notki! 







niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział XVIII

XVIII
Magnus
- Masz Sky, na uspokojenie- podałem jej herbatę ziołową.
  Uśmiechnęła się do mnie słabo i wzięła drżącymi rękami herbatkę. Nadal była roztrzęsiona.
  Wszyscy siedzieli w moim salonie. Endless rozmawiała z duchem Arianne na kanapie, Simon czytał jedną z moich starych ksiąg, a Vennis wykłócała się przez telefon ze swoim kuzynem, co wyglądało niezwykle komicznie. A ja przypatrywałem się temu z ulubionej sofy. Dobrze, że Prezes Miau uciekł na małe polowanie. Nie lubił tłumów. 
  Słyszałem o traumatycznych przeżyciach Sky Hawkins z duchami, jednak nie myślałem, że jest z nią aż tak źle. Musiałem ją nieść na rękach, bo zemdlała ze strachu. Kto by pomyślał, że duch Arianne będzie siał strach? Ledwo powstrzymywałem śmiech, gdy niosłem tą małą. Liderka klanu w San Diego i tak się boi? I to jeszcze Arianne, która nie skrzywdziła nigdy komara! Po prostu nic, tylko się śmiać. Pozycja Wysokiego Czarownika Z Brooklynu jednak wymaga powagi.  Nie wypada się śmiać, ze strachu piętnastoletniej czarownicy. 
  Od razu przypomniała mi się Clarissa, jako dwunastoletnia dziewczynka. Clary...śmigała po dachach jak zawodowa kaskaderka. Uwielbiała to robić, a ja jej od tego nie odwodziłem. I pewnego dnia nie doskoczyła do dachu i spadła wprost do kontenera na śmieci, co nie było dla niej zbyt miłym przeżyciem. Od tamtej pory nie skacze jak... ninja, bo się boi powtórki. To samo jest widać ze Sky. Ona także nie chce znowu widzieć ducha, a jeżeli już się na to odważy, to najwyżej zemdleje ze strachu. Jak teraz. 
  Co jest z tymi dzisiejszymi nastolatkami? 
- Janel, ty...- Vennis wrzasnęła, wyrywając wszystkich ze swoich zajęć- Co?! Skąd do diabła... Jak to?! Co zrobił, do jasnej anielki?! Ale, przecież... Wiem, Jan, ale gdybyś słyszał... Kto przyjechał?! Ten dupek pożałuje, że się urodził! Wszyscy pożałują! A zwłaszcza ona! Za pięć minut, bądź na Borough Park. Nie masz daleko. I przyprowadź ich! Do zobaczenia.- rozłączyła się i schowała komórkę do kieszeni. Na twarzy miała czerwone plamy, od gniewu. Wzięła głęboki oddech i usiadła obok mnie- Janel ma dla nas informacje i to nie najlepsze. Ten dupek...- Jej twarz nabrała bordowego koloru. Zacisnęła dłonie w pięści, aż zbielały jej palce.
- Co jest?- spytał spokojnie Simon, odkładając książkę na półkę.
- Jace i Alec są chytrzy, ale nie aż tak bardzo. Jace chce rozkochać w sobie naszą demonicę, aby zdobyć od niej informacje o lokalizacji Miasta Cieni. Jeden z więźniów, Instytutu przekazał tą wiadomość swojemu koledze, który był niedaleko tego miejsca, a on przekazał Xandrowi. Janel dowiedział się przed chwilą. Jest jednak jeszcze gorzej...
- Gorzej chyba już być nie może- żachnęła się Sky.
- Chyba może- mruknął Simon.- Przecież to nie koniec tych ,, rewelacji''. Nigdy nie mów nigdy.
- Hej, nie wolno nam tak myśleć!- przerwałem im.- Nie możemy się poddawać! Co by Clary o nas pomyślała?! Ona tam walczy, a my musimy jej pomóc. Vennis, przedstaw nam resztę wiadomości, dla jasności- zwróciłem się do byłej łowczyni.
  Pokiwała głową i zaczęła chodzić po pokoju.
- Według źródeł, do Nowego Yorku przyjechała przebrzydła Aline Penhallow wraz z rodziną.- Na jej twarzy pojawił się grymas gniewu,  pomieszanego z odrazą- Okazało się, że ten pomysł z rozkochaniem Clary w Jonathanie, to był jej plan. Ta żmija mnie popamięta- syknęła- Nie zapomniałam jej niczego. Dosyć się przez nią nacierpiałam w przeszłości z jej strony, ale skoro zadarła z Clary to jeszcze podwoiła swój rachunek u mnie. Ta su...
- Vennis!- zganiła ją Endless.
  Vennis wywróciła oczami i wzniosła ręce w geście pt. ,, Nic nie zrobiłam''. 
- Każdemu mogą puścić nerwy- usprawiedliwiła się, choć nadal się nie uspokoiła- No to powiem to inaczej: ta laleczka mnie popamięta. Wy ich nie znacie. Nie wiecie jakie to żmije, a Aline jest jedną z nich. Jedyny kto miał rozum w Instytucie, to Ryan Price. Był super kompanem i moim parabatai. 
- Dziewczyna może mieć chłopaka parabatai?- spytała zdziwiona Sky.
- Może tak być, ale jest to rzadko spotykane. Pewnie dlatego, bo od razu na wieść o takim połączeniu wybuchały plotki. W każdym razie: Ryan bardzo by nam pomógł. Jest chytry jak lis. Nie brak mu odwagi i wprawy. I ma dużo broni. Ja ma jedynie łuk i sztylet. 
- To czemu się z nim nie skontaktujesz?- spytała Endless- Skoro jest albo był twoim parabatai...
- Myślisz, że nie chciała tego zrobić- pokręciła głową- Przeniesiono go do San Francisco, po tym, jak mnie wypędzono. Chcieli mu,, oszczędzić cierpienia z powodu mojej zdrady''. Od lat nie mam z nim kontaktu. 
- Dzięki Miastu Cieni możesz się z nim skontaktować- zasugerowała Arianne.- Sama kiedyś tak robiłam, a macie na razie czas. Wiecie o wszystkim, a poza tym, wątpię, aby łowcy w najbliższym czasie chcieli zaszkodzić Clarissie. To byłoby nierozsądne z ich strony. Skoro Clary ma bezgranicznie ufać temu łowcy, nikt jej nic nie zrobi. 
- Musimy wszystko rozplanować- wtrącił się Simon, opierając się o ścianę- Ven, nie może ciągle za nas wszystkiego robić. Okej, to jej terytorium i zna je bardzo dobrze, ale jeżeli będzie działać sama i to przez cały czas, nie wyrobimy się ze wszystkim. Musimy podzielić się wszystkimi informacjami i wyznaczyć sobie zadania. Tylko tak wyrobimy się szybko i sprawnie.
  Wszyscy spojrzeli na niego, oniemieli z wrażenia, a zwłaszcza Endless. Widać było, że coś pomiędzy nimi iskrzy. W każdym razie: Simon nigdy... nie był tak zorganizowany, a roztrzepany jak mało kto. Ten chłopak od zawsze miał mój szacunek, ale teraz... widać, że dorósł. Dobrze, że Clary ma takich przyjaciół.
- Może zrobimy tak- przerwałem ciszę- Vennis niech  pójdzie do Janela... a właśnie, co ma ci przekazać?
- Mamy iść do Miasta Cieni i powiadomić strażników. Janel weźmie swoich kumpli, którzy pomogą nam w podchodach.
- No to mamy dla ciebie zadanie- stwierdziła Endless.
- To prawda- wtrąciłem- Vennis, będziesz zdobywać informacje. Pójdziesz również ze mną do Xandera i przedstawisz im całą sytuację, włącznie z planem Instytutu. Simon, ty możesz zebrać grupę oraz ostrzec wampiry, aby pilnowały swoich terenów. Poproś Raphaela, aby obserwował Instytut.
- Mogę sprowadzić swój klan i oni wam pomogą.- dołączyła się Sky.
- Dobrze, więc Simon i Sky, będziecie obserwować Instytut. Endless, Arianne, wy wymyślcie plan, jak uwolnić więźniów. 
- Czyli wszystko ustalone- mruknęła Arianne.
- A pokaż tą swoją broń, Vennis- poprosiła Sky, z miną zbitego szczeniaka- Bardzo bym chciała taką broń zobaczyć. Znaczy widziałam ją, ale wiesz. Z bliska i nie uciekając, to co innego.
   Vennis uśmiechnęła się szelmowsko i wyjęła z kieszeni jeansów krótki sztylet, o zakrzywionym końcu. Na rękojeści spostrzegłem runy, które świeciły się na pomarańczowo. Musiały być to dosyć stare runy, bo na nożach łowców, których widziałem były inne. 
  Vennissa spostrzegła moje spojrzenie i wzniosła sztylet.
- Neticho- szepnęła, a sztylet rozbłysł rozświetlając pomieszczenie.
  Sky przypatrywała mu się z ciekawością. Przypominała dziecko, widzącego wymarzoną zabawkę. Może chciała taki sztylet? Podobno nienawidziła łowców, ale ich broń to zupełnie co innego. 
- Zdobędę więcej ostrzy. I mam pomysł jak. Hawkins, pomożesz mi w wolnym czasie. Poproszę także Vixen o pomoc- wyszczerzyła zęby, w ,,szatańskim'' uśmiechu.
- Co ty kombinujesz, Shepard?- spytała Endless.
  Wyczuwała kłopoty. I ja także. Venniss była nieobliczalna. Krótko mówiąc: była szalona.
- A nic mała- mruknęła, a jej oczy błyszczały z ekscytacji- Na wojnie wszystkie środki są dozwolone. Może i przegrywamy na razie bitwę, ale wojna trwa.

Chcieliście rozdział szybko i proszę bardzo :D I jest perspektywa Magnusa. A właśnie: witam nowego obserwatora i dziękuję wszystkim za miłe słowa. Jak zobaczyłam waszą reakcję na to, że usuwam bloga prawdopodobnie, to nie mogłam dać wiary. Dziękuję wam wszystkim! Dzięki wam ten blog istnieje i funkcjonuje!

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział XVII

XVII
  Do tej pory, gdy widziałam w telewizji dziewczynę, która właśnie przed chwilą całowała się z chłopakiem, myślałam: takiej kretynki, to ja w życiu nie widziałam. A tu nowość: to ja jestem tą kretynką, która ćwierka i wyleguje się na łóżku, wspominając ten cudowny pocałunek. Jace tak dobrze się całuje... W zasadzie mogłam się tego domyślać. Jest w końcu przystojny i...
- Kto by pomyślał, że to demonica tak pomyśli- mruknęła Alexa, która znikąd pojawiła się tuż przy mnie i skrzyżowała ręce na piersiach- Leonell nie byłby zbyt zadowolony, gdyby was wtedy zobaczył. Albo Magnus. Ten, to by dostał białej gorączki! A szkoda, że go tu nie ma. Ciekawe, jak bardzo by się wnerwił.
  Niechcący odwróciłam się i spadłam z łóżka na podłogę. Po co ja położyłam się na samym krańcu łóżka? A no tak. Bo chciałam patrzeć się w niebo za oknem! Jaka ze mnie kretynka! Ręka zaczęła lekko piec, ale zignorowałam ból. Był niczym, w porównaniu ze zdziwieniem, malującym się na mojej twarzy.
  Alexa... była nastolatką. Nie tą małą dziewczynką. Mną. Wyglądała tak samo jak wtedy, gdy opowiadała mi o przemianie: kredowobiała cera jak u wampira, oczy- zielone jak szmaragdy i włosy- czerwone niczym krew. W dodatku była ubrana w czarną bokserkę i legginsy, co nadawało jej tajemniczy wygląd. Przypominała te dziewczyny z filmów akcji, które właśnie się szykują na napad. Brakowało jeszcze pistoletu czy jakiejkolwiek broni. 
  Ale nie tylko wygląd zwracał uwagę. Z pleców wyrastały jej wielkie, czarne skrzydła. Dosyć, że przypominała przestępcę, to jeszcze damską wersję anioła śmierci. 
  I niedługo to będę ja. Kto by pomyślał, że aż tak zmieni się mój wygląd.   
  Alexa pomogła mi się podnieść i wyszczerzyła zęby w szelmowskim uśmiechu.
- Serio wyglądam jak anioł śmierci? Jeżeli tak, to się ciesz. Wiesz dobrze, że ja to ty.- pomachała skrzydłami, starając się niczego nie stłuc. Nie chciała zrobić hałasu- No wiesz, wiele dziewczyn będzie ci zazdrościło urody. Będziesz wyglądać identycznie jak ja. Felice? Szczęśliwa?
- Ehm... ja...- wydukałam. Nie umiałam tego ubrać w słowa.
- Dobra, nie odpowiadaj- machnęła ręką.
  Super. Czyli niedługo będę brana za przestępcę. Może jeszcze dzieci i staruszki będą przede mną uciekały? To byłoby po prostu spełnienie marzeń. 
- Cieszę się, że tak uważasz. Przyzwyczaisz się do tego- usiadła na moim łóżku.
  Założyła nogę na nogę i zaczęła przyglądać się swoim paznokciom, jakby były dużo bardziej interesujące, od całej tej sytuacji. A może w jej przekonaniu, były? Ale skoro ona to ja... to powinna inaczej się zachowywać. Powinna raczej zacząć wszystko analizować albo przynajmniej uśmiechać się jak idiotka. A raczej jak ja, przed minutą. Miałam sobie ochotę przyłożyć.
- Śmiało, nikogo nie ma- mruknęła.- Jakby co, mogę ci pomóc. Zamówię młotek na eBayu i sobie przywalisz.
- Czytasz w moich myślach?! 
- Powinnaś dostać nagrodę za spostrzegawczość.- skwitowała- No, ale czego ja mogłam się spodziewać? Każda dziewczyna po pocałunku, myśli tylko o tym: ,, ale było cudownie'' albo ,, mam nadzieję, że nie śmierdziało mi z buzi''.
- Nic takiego nie myślałam i wcale nie śmierdziało mi z buzi!- syknęłam, jednocześnie zakrywając usta ręką.
  Alexa pokręciła głową z niedowierzaniem, ale w jej oczach dostrzegłam także... współczucie? Żal? Smutek? Rozczarowanie? Chyba kombinację tych wszystkich uczuć. Ręce jej się trzęsły, choć starała się to ukryć, a podkrążone oczy wskazywały na to, że Alexa płakała. Ale czy... części osobowości, mogą płakać? I być przez kogokolwiek zranione? Wyglądała na bardzo skrzywdzoną. To zupełnie zbiło mnie z tropu. Mogłam dostrzec rysy w jej ,, masce''. Żartowała ze mnie, aby ukryć swoje uczucia. Jace robił tak samo... Otrząśnij się! Później będziesz myślała o swoim chłopaku!
  Taa, swoim chłopaku. Chyba coś padło mi na mózg. Miałam ochotę walnąć głowę w mur.
  Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem, jakbyśmy były starymi przyjaciółkami, które dawno się nie widziały. To była nietypowa sytuacja, nawet jak na mnie. O to i obejmowałam swoją demoniczną stronę i chciałam ją pocieszać, choć nie wiedziałam, co mogło ją aż tak zranić. Co mogło mnie, aż tak zranić.

- To delikatna sprawa, Clary- szepnęła i ukryła twarz w dłoniach- Byłam taka głupia! Obydwie byłyśmy głupie!
- Ale co się stało?! Przecież ja...
- Czujesz się świetnie- odjęła ręce od twarzy i zaczęła się rozglądać po pokoju, który tonął w bałaganie. Musiałam przesadzić z tą uciechą, po pocałunku. Poczułam wstyd, do którego dołączyło zdezorientowanie- Alexa... czego szukasz?
- Jest już po północy, prawda?- złapała mnie za rękę i ścisnęła ją mocno.
  Pokiwałam jedynie głową. Byłam zdezorientowana. Czemu tak bardzo zależało jej na godzinie? I czemu wyglądała na zdenerwowaną?
  Miałam dość. Potrząsnęłam nią gwałtownie i spojrzałam na nią z niemym pytaniem: ,, co się dzieje?'' Alexa złapała mnie za ucho i pokazała na ścianę. To chyba znaczyło: ,, nie pytaj, tylko słuchaj!''. Starałam się oczyścić umysł z myśli. Po chwili usłyszałam miauczenie, a potem... śmiech Jace'a pomieszanego ze śmiechem Aleca. Od razu rozpoznałam głos Lightwooda. Alexa także zaczęła się wsłuchiwać. Po chwili słyszałam już wszystko, co dochodziło z pokoju Jace'a:
- Nie wierzę, że to zrobiłeś! Pocałowałeś demonicę! Haha!- ryknął Alec i walnął w ścianę. Niemal poczułam, jak podłoga się trzęsie od tego uderzenia.- To musiało być pamiętne przeżycie. Jak nasi koledzy to usłyszą, to padną ze śmiechu! 
- Żebyś ty widział jej zadowolenie!- śmiech Jace'a spowodował, że poczułam chłód. Nie było słychać szczerego rozbawienia, a jedynie... złowieszczość.- Ona jest taka głupiutka! Ten plan jednak nie był taki głupi, jak się wydawał. Teraz będzie mi wszystko mówiła. Moja piękna Aline miała rację. I Isabelle także. Będą z nich chytre łowczynie.
  Moja piękna Aline?! On miał inną?! Ręce zaczęły mi się trząść. Ledwo powstrzymałam się od krzyknięcia czegoś typu ,, Ja wam pokażę!''. 
- Może, ale musimy dopilnować, aby Clary wierzyła ci bezgranicznie. To skryta demonica, widać po jej zachowaniu. Nigdy nic nie mówi. Nakłonienie ją do wyjawienia lokalizacji Miasta Cieni, będzie trudne, ale za to nas uhonorują. A ty Jace, zemścisz się na wszystkich potworach za rodziców! Pomyśl ile plusów! A ta mała nic nie wie!
- I dobrze, padnie mi do stóp. Jest niczym, tylko małym potworem, którego trzeba zniszczyć.- zaśmiał się i po chwili rozległ się głuchy huk. Walnął w ścianę. Chyba nie mieli się na czym wyżyć- Jest tylko pionkiem w tej grze. Clave będzie zadowolone. Ta mała nie wie, co ją czeka. Co czeka ją i jej pobratymców! Szkoda, że nie mamy szampana, aby to uczcić!
- Myślisz, że ona nas nie słyszy? Wiesz, demony...
- Śpi albo rozmyśla o naszym pocałunku. Znam takie jak one. Są słabe i łatwe do przechytrzenia. A Clary jest słabiutka jak pisklę. Łatwo ją omamić. Jest taka naiwna!
  To mnie zmroziło. Czułam, że moje serce się rozpadło na milion kawałków. Nie chciałam jednak ich zbierać. Miałam ochotę sobie przywalić. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, które zapłonęły żywym ogniem. Nie z miłości czy wstydu. Ale z wielkiej, niepowstrzymanej furii, która chciała się uwolnić. Co ja bym dała, aby znaleźć się u nich i im sprawić łomot! Furia kipiała we mnie, czekała na swoje ofiary...
- Czas na przemianę, Clary- szepnęła Alexa i nagle chwyciła mnie za rękę.
  I wtedy rozpętało się we mnie piekło.
  Zaczęłam drżeć, jakby ktoś mnie potraktował paralizatorem. Serce zaczęło szybko bić, jakby chciało wyskoczyć mi z piersi. Ogień zaczął krążyć w moich żyłach, rozgrzewając każdą część  ciała do bólu. Próbowałam wyszarpnąć rękę, ale Alexa miała mocny uścisk i za nic nie chciała mnie puścić. Nie krzyczałam, tylko wykrwawiałam się wewnątrz. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie takiego bólu. To przekraczało wszelkie granice...
  Aż ogień zniknął, wcześniej wysysając całą moją energię. Znalazłam się w ciemności.



Wiem, krótki rozdział i mi nie wyszedł. Nie miałam zbytnio pomysłów, jak to wszystko opisać. Mam nadzieję, że wam się podoba.
Co do bloga, bo wiele razy pisałam, a po chwili usuwałam zapytanie: czy chcecie, abym kontynuowała bloga, bo niestety dostałam takiego kopa, że musiałam chwilę pomyśleć nad tym blogiem. Snowflake wie o co chodzi. Na marginesie: takiego komentarza, to ja się w życiu nie spodziewałam i nie powiem, zrobiło mi się miło.
Będę kontynuować bloga i pokażę, że ten blog nie jest do niczego. A jeżeli te osoby przeczytają tą notkę, to mam małą wiadomość: każdy popełnia błędy i ma prawo je popełniać. Nie każdy jest mistrzem w ortografii czy coś. A jeżeli komuś się to nie podoba, to trudno.
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i przepraszam, jeżeli rozdział jest za krótki. Chciałam go napisać jak najszybciej, więc wiecie... Miłego czytania!

  

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział XVI

XVI
Sky
  Polana, przywoływała mi wspomnienia. Nawet trawa na której się usadowiłam, pachniała przyjemnie i jednocześnie tak samo jak wtedy, gdy byłam mała i chodziłam po lesie wraz z Endless i Nadi. Wszystko było takie znajome, a jednocześnie odległe. Jakbym była tu w innym życiu. To tu uczyłam się kontrolować moce. Nawet w świetle księżyca, który teraz lekko rozjaśniał otoczenie. Wszystko ucichło, czekając na rzecz, która zakłóci ten spokój. I to my właśnie mieliśmy to zrobić. Kto by pomyślał, że rozsądna Nadine da się namówić. Nie znosiła przywoływać duchów. Wolała trzymać się od tego z daleka, choć miała to we krwi. Jednak dla Clary, chciała się poświęcić. Jak wszyscy.
  Wszystko było takie jak przed moim wyjazdem- nudne i monotonne, nie licząc tej całej sytuacji z Clary. Wszyscy się o nią zamartwiali, w tym ja. Okej, to silna dziewczyna, nie od roku ją znam, ale Nocni potrafi każdego złamać. Dlatego znajdowali się na pierwszym miejscu mojej czarnej listy. I zresztą nie tylko mojej. Znałam wielu... Podziemnych, jak to nazywali nas łowcy, którzy najchętniej starliby im te pyszne uśmieszki z twarzy. Ile byśmy za to dali...
- O co chodzi z tymi wybrykami, o których mówiła Ven?- spytała się Endless, wyrywając mnie z zamyślenia.
  No cóż. Po kwestii Vennissy, takie pytanie było nieuniknione. Ciekawe czy się przerazi.., Lepiej wszystko opowiedzieć od początku.
- Zacznijmy od początku- zaproponowałam i rozłożyłam się wygodnie na trawie, patrząc w granatowe niebo- Wyjechałam do San Diego, w poszukiwaniu życia z dala od łowców. Oni jednak są wszędzie. Niestety.- I niestety nie można ich... unieszkodliwić. To jednak zachowałam dla siebie. Wolałam nie zadzierać z tą byłą łowczynią. Jeszcze cenię sobie swoje życie- Próbowałam coś zrobić. Na moich oczach, łowcy krzywdzili Podziemnych, którzy na to nie zasłużyli. Królowa Jasnego Dworu wyrwała mnie z tarapatów, gdy jeden z łowców mnie ścigał. Musiałam jednak ,, spłacić'' swój dług. Faerie uratowali mi dwa razy skórę i niestety zażądali dużej przysługi, a ja musiałam ją spełnić. Krolowa kazała mi być dziewczyną na posyłki, czyli pośredniczką między faerie a innymi i niestety musiałam nią być przez kilka lat. W zasadzie trzy lata. Nie obchodziło jej, że miałam... jedenaście lat. To było okropne.- wzdrygnęłam się na samo wspomnienie. Te drwiny, śmiechy... wyrwałam się z tych rozmyślań, póki nie zagnieździły się na dobre w mojej głowie- Na swojej drodze spotkałam jedną z członkiń klanu wampirów San Diego, Carissę. Pomogła mi w kilku ,, przesyłkach'', mimo że mnie nie znała. Była naprawdę świetną koleżanką i w końcu stałyśmy się przyjaciółkami. To właśnie wtedy, Carissa dała o mnie cynk klanowi czarownic i zostałam tam ,,przyjęta''.
  Od początku jednak, nienawidziła mnie liderka, Laurel. Krytykowała mnie od samego początku. Ledwo to wytrzymywałam. Carissa mnie wspierała, co było dosyć pocieszające. I to dało mi siłę. Wyzwałam Laurel na pojedynek i ją pokonałam- wzruszyłam ramionami. Pokonanie Laurel to była chyba najprostsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Może i miała charyzmę no i wielką moc, ale nie umiała się nią posługiwać- Poszło mi z nią łatwo. Była wściekła i wymskło jej się coś bardzo ważnego. Okazało się, że brat Laurel wymusił na klanie, aby to ona została liderką. Kiedy to się rozniosło, klan w którym była Carissa, wstawił kogoś innego na lidera w klanie brata Laurel, a jego samego przyprowadzili do Clave, gdyż żaden lider klanu nie może wymusić na innej grupie, aby przywódcą była dana przez niego osoba. Laurel uciekła gdzieś daleko i ukrywa się. Nie chce dostać łomotu od Clave i od brata. Pewnie gdyby nie to, że ją pokonałam, nigdy nie poznalibyśmy prawdy. Od tamtego czasu jestem liderką tego klanu. Wiek nie był przeszkodą. Carissa także stała się przywódczynią jednego z klanów wampirów, więc w sumie obydwie mamy dużą władzę i pomagamy sobie nawzajem. Jak wierne partnerki w policji. 
- Jak się dowiedziałaś o Clary?- drążyła dalej.
  W jej oczach widziałam mnóstwo pytań. Widać chciała zadać te najważniejsze. W sumie zasłużyła na odpowiedzi. Zna moją przeszłość, nawet na mnie nie nakrzyczała, co zrobiła Nadi. Byłam jej za to wdzięczna, a ja nie lubię mieć długów. Nawet u rodziny.
- Od jednego z członków mojego klanu, Ricka. Oni wiedzą o demonicy, z którą się przyjaźniłam i wiedzą o mojej rodzinie. Gdy po Podziemiach zaczęły chodzić słuchy, że Clary porwali Nocni, Rick przekazał mi to niezwłocznie. Opisywałam mu ją: rudowłosa, nazywa się Clarissa Fary, jest człowieczym demonem. To mu wystarczyło, aby ją skojarzyć. Kiedy dwa dni temu się o tym dowiedziałam, zostawiłam klan pod opieką Carissy i przyjechałam do was. Moi pobratymcy nie mieli nic przeciwko. Nawet chcieli ze mną jechać, jednak kazałam im zostać. Nie chciałam ich narażać na Nocnych, których w tym mieście jest aż za dużo. Troszczę się o swoich.
- A...
- Panny Monroe!- przerwał jej Magnus, czekający po środku koła, a w około były już rozstawione płonące pochodnie, a na środku było wielkie ognisko.- Wszystko gotowe! Musimy się spieszyć! Jeżeli granica światów będzie wzmocniona, nie damy rady się przez nią przebić i zabrać ducha Arianne!
- Ma rację- szepnęła Endless i pociągnęła mnie na równe nogi. 
  Nadine zajęła już swoje miejsce. Stała przy jednej z trzech pochodni. Były one rozstawione tak, że tworzyły razem trójkąt. Przy ognisku miała stanąć osoba, która wyśle całą nagromadzoną moc w górę, aż dotrze do granicy, która dzieli świat umarłych i żywych i rozbije ,, tarcze'', tym samym sprowadzając do nas Arianne. Niby proste, jednak czułam gęsią skórkę. Zawsze towarzyszyło przy tym takie uczucie, że coś może pójść nie tak. A poza tym po spotkaniu ducha nawiedzonej Sae, wystrzegałam się takich rzeczy jak ognia. Teraz musiałam jednak to przezwyciężyć. Dla Clary.
  Stanęłam przy jednej z pochodni, na przeciwko Endless, która miała być tą osobą wysyłającą. Takim pośrednikiem. Magnus stał z tyłu Endless, po jej prawej stronie, a Nadi po lewej, na swoich miejscach. Simon i Vennis patrzyli w osłupieniu, ale i zaniepokojeniu. Martwili się. Nawet ta Venissa. 
  I dobrze. Wsparcie zawsze się przydaje.
- Na trzy, wysyłacie moc do Endless, a ona na w górę.- mówił Magnus. Był zdenerwowany, jednak zdeterminowany. Zrobi wszystko dla Clary- Resztę zrobi wasza moc. Jak coś zacznie się dziać złego, zrywacie natychmiast połączenie, a Endless uciekasz od ognia. Nie wiadomo, co się stanie. Dopóki nic się nie stanie, nie możemy przerwać połączenia choćby na chwilę. Jeżeli to zrobimy, wszystko trafi szlag. Moc zacznie zanikać, nie będzie dość mocna, aby zniszczyć barierę, a pamiętajcie, że dużo lepsi od was ją stworzyli.
- Nawet lepsi od ciebie?- Nie mogłam się powstrzymać od złośliwej uwagi. Skarciłam się za to w duchu. Nie czas na głupie przekomarzanie się.
  Magnus udawał, że mnie nie usłyszał. W sumie dobrze. Już czas. Kiwnęłam głową w stronę Endless i Nadine. Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia. Wszystkie byłyśmy gotowe, ale i zdenerwowane.
- Jeden..., dwa...- Magnus zacisnął powieki.  
  Czas na mały pokaz.
- Trzy!- krzyknął.
  Automatycznie skupiłam w sobie moc i wystrzeliłam w kierunku Endless. Magnus i Nad zrobili to samo. Endless jęknęła cicho( pewnie było więcej mocy niż się spodziewała) i wystrzeliła ją w niebo. Wiązka energii poleciała niczym kometa, wystrzelona z ziemi. To wyglądało jak pokaz fajerwerków... Skup się! 
  Utrzymywaliśmy przez chwilę moc, aż rozległ się potężny huk, od którego zatrzęsła się ziemia. Bariera. Nie przerywałam. Byłam zbyt skupiona, choć chciałam skakać z radości. Dostaliśmy się do bariery, co już jest samym sukcesem!
  Nastąpiła seria ,, wybuchów'' nad nami, jakbyśmy wyrzucali bomby w kosmos. Niebo nabrało szaro-czarnego koloru. Chmury kłębiły się nad naszymi głowami, jakby chciały nas wystraszyć. Wyglądało to upiornie. Nie spojrzałam jednak na Simona i Vennis.
  Nagle płomienie ogniska nabrały fioletowego koloru. Endless odsunęła się z piskiem, zaskoczona i lekko przestraszona. Od razu zerwaliśmy połączenie. Endless podbiegła do mnie, potykając się o własne nogi, aż upadła tuż przede mną. Ukucnęłam i uniosłam jej twarz. Była zmęczona, o czym świadczyły sińce pod oczami. Jej twarz nabrała niezdrowego kolorytu. I... na jej policzku pojawiło się znamię w kształcie błyskawicy. Pisnęłam zaskoczona. Skąd ona to ma?! Spróbowałam to zetrzeć ręką, jednak nie chciało zejść. Wpierw pomyślałam, że to jakaś plama, ale da się przecież plamy zetrzeć, a to nie chce zejść z jej skóry!
- To znak duchów- rozległ się głos za mną. Znajomy.
  Magnus złapał się za włosy, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Nadine stanęła jak wyryta, z szeroko otwartymi oczami. Simon i Vennis także patrzyli zdumieni. Simon był lekko przerażony, a Vennis starała się zachować zimną krew. Chyba wiem, co zobaczyli.
  Odwróciłam się i ujrzałam znajomą mi istotę, która straszyła mnie w moich snach.
- Witajcie dzieci- odezwała się Arianne.

  Anonimowy zgadł. Jest rozdział z perspektywy Sky. Na początku miała być Vennis, ale w tym momencie zdecydowałam się użyć naszej Sky. Mam nadzieję, że wam się podoba i sorry, jeżeli jest za krótki. Nie mam głowy do pisania długich rozdziałów. A poza tym, wolę nie ujawniać wszystkiego od razu, bo wtedy wszystko już wiadomo, a reszta jest nudna. Tak to jest. 
  Cieszę się, że nie zawiodłam was wcześniej. Kamień spadł mi z serca :D 
  Któryś z czytelników, nie pamiętam kto ( sorry, jakby co) powiedział, że za mało jest tu Magnusa. Staram się go dużo wprowadzić. Jeżeli macie jeszcze jakieś uwagi, to proszę bardzo. 
Mam taki mały pomysł jeszcze i do was pytanie.
Pierw zapytam: czy podoba wam się obecny szablon i co byście zmienili w wyglądzie bloga? Proszę tylko szczerze.
I pomysł, to konkursy. Nagrody, to byłoby publikowanie prac, bo miałam pomysł, aby zrobić konkurs... taki rysunkowy, ale nie wiem czy byłoby chętnych. Jak mówię, nagrody to byłoby promowanie bloga, obserwacje plus wystawienie zwycięskiej pracy na blogu. Nie wiem czy to wprowadzić. Piszcie, czy chcielibyście brać w czymś takim udział.
To na razie tyle.
Miłego czytania!

niedziela, 6 stycznia 2013

Liebster Award!


Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana blogom o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Dziękuję za nominację od Ja Rasmuska! Nie myślałam, że zostanę nominowana. Bardzo dziękuję :*
Odpowiedzi na pytania:
1. Gdybyś mógł/mogła w życiu coś zmienić, co by to było i dlaczego?
Zmieniłabym to, że przejmowałam się tym, co mówią o mnie inni. Jak każdemu w tym przypadku, zatruwało to życie i zmieniłabym to i nie przejmowała się tym, co myślą o mnie inni.
2. Kolory, które kochasz i dlaczego?
Granat, błękit, fiolet. Dlatego, bo nie lubię jaskrawych kolorów, a poza tym niebieski i błękit kojarzą mi się ze spokojem i przypominają mi góry, a lubię chodzić w góry. Wolę to niż jeżdżenie nad jezioro. 
3. Wyobraź sobie, że jestem wróżką ubraną w słodką różową sukieneczkę (co się nigdy nie zdarzy) i mogę spełnić jedno marzenie. Co byś wybrał/wybrała?
Hm..., dużo tego. Ale myślę, że wybrałabym bycie pisarką.
4. Czego się najbardziej boisz?
Tego, co myślą o mnie inni, niestety.
5. Czy ktoś z rodziny wie, że piszesz?
Tak.
6. Kiedy masz natchnienie?
Jak czytam książki, od razu mam w głowie nowy pomysł, albo czerpię z sytuacji z mojego otoczenia. Przykładowo ze szkoły. 
7. Jakie jest Twoje motto życiowe?
Brnąć do celu, choćby wyśmiewali twoje marzenia.
8. Jeśli mogłabyś spotkać (nie będę okrutna i dam) dwie osoby ze swojego opowiadania, to kto to by był i dlaczego?
Jace'a- bo jest choć jest arogancki, ukrywa swoją troskę o to, co dla niego najważniejsze i Vennis-taką koleżankę mieć, to byłoby coś. A poza tym Vennis jest takim odzwierciedleniem charakteru, który chciałabym mieć- wyluzowaną dziewczyną, z ciętą ripostą i nie przejmującą się tym, co mówią inni.
9. Jakie są Twoje ulubiony zespoły i gatunki muzyczne?
Zespoły: Paramore, Linkin Park i Muse. Ulubione gatunki muzyczne: pop/rock, rock alternatywny, muzyka klubowa
10. Jakie są Twoje ulubione filmy i książki?
Filmy: ,, Dziewczyna z marzeniami'' i ,, Igrzyska Śmierci''. A książki: seria ,, Szeptem'' Beccy Fitzpatrick, seria ,, Dary anioła'' Cassandry Clare.
11. Kogo sławnego chciałbyś/chciałabyś spotkać, gdzie i jakie zadać mu pytania?
Chciałabym spotkać Beccę Fitzpatrick, w moim mieście i chciałabym zadać pytanie, jak napisać taką świetną serię, jak seria ,, Szeptem'', z której bohaterami najbardziej się związałam.
Pytania:
1. Skąd się wziął pomysł na twojego bloga?
2. Gdybym była tajemniczą wróżką i mogła spełnić jedno twoje życzenie, jakie by to było?
3. Jaki jest twój ulubiony gatunek muzyczny?
4. Jakie są twoje ulubione książki?
5. Czy ktoś z twojej szkoły wie, o twoim blogu?
6. Kim zamierzasz zostać w przyszłości?
7. Jaki jest twój ulubiony sport?
8. Czy chcesz przez swojego bloga przekazać coś ważnego?
9. Łatwo się poddajesz, gdy coś ci nie wyjdzie?
10. Największe marzenie?
11. Gdybyś mógł/mogła coś w sobie zmienić jedną rzecz( czy w charakterze czy w wyglądzie) to co byś zmienił/a?  

Blogi, które nominowałam:



sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział XV

XV
Jace
  Wszystko było zaplanowane: Max miał zająć Hodge'a i Hugo, Isabelle i Alec poszli na miasto do jakiegoś klubu i nie wrócą przynajmniej do drugiej w nocy, a Maryse i Robert siedzą w Idrisie. Nic nie powinno zakłócić rozmowy mojej i Clary. W najgorszym przypadku, możemy spaść z dachu albo Alec i Isabelle wrócą wcześniej, choć na to sąmarne szanse. Są typem imprezowiczów. Jak raz poszli do klubu, to wrócili o piątej nad ranem. I miałem nadzieję, że tym razem będzie to samo.
  Clary rozglądała się czujnie po korytarzu, jakby za starymi obrazami czaiło się zło. Coś jednak było dziwnego. Jej włosy... nabrały odcieniu krwistej czerwieni. Nie zwróciłem uwagi, aby nie zepsuć... nastroju. W końcu, skoro pozwoliłem sobie na pocałunek w policzek, no to chyba powinna być w szampańskim nastroju. Miałem nadzieję, że tak jest, choć po niej nie było tego w ogóle widać. Ale może dlatego, że jest świetnie opanowana? Ukrywa uczucia? Po nawet najmniejszym moim pocałunku, dziewczyny chciały więcej, ale Clary... zachowywała się tak, jakby całus nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia. Choćby minimalnego. Jakbym w ogóle jej nie pocałował. I to mnie właśnie pozbawiało tej odwagi i nonszalancji, choć zwykle jestem świetnie opanowany. Przy tej dziewczynie, nie wiem jak się zachować, aby jej nie spłoszyć czy nie powiedzieć czegoś głupiego lub niewłaściwego. Jest demonicą, okej, ale jest także zwyczajną dziewczyną. Piękną, odważną, mądrą...
  Opanuj się, Jace. Pierwszy raz tak się karcę- uzmysłowiłem sobie. Miałem nadzieję, że na mojej twarzy nie odmalowało się zdziwienie własnym tokiem myślenia. Jeszcze Clary by zwiała, a tego nie chciałem. Musiałem z nią porozmawiać.
- Czemu się na mnie patrzysz?- parsknęła Clary, choć głos jej się załamał. Widocznie była bardzo zdenerwowana. 
- Nie patrzę się na ciebie, Clary. Zdaje ci się. A teraz, zapraszam w moje skromne progi, panienko- stanąłem przed drzwiami mojego pokoju.
  To było jedyne miejsce, gdzie mogliśmy spokojnie porozmawiać. Alec rzadko do mnie wpadał, Isabelle także trzymała się swojego azylu, a Hodge nigdy mnie nie odwiedzał. Nawet Hugo nie patrzył, co robię. Może to dlatego, że Chruch spał przy moim łóżku? Hugo bał się jedynie tego kota. Jedynie Max przychodził wieczorem i czytał komiksy, a ja czyściłem noże.
  Ten wieczór, jednak miał być inny niż wszystkie. Zabijałem demony, a o to patrzę się na oszałamiająco piękną demonicę, która zaraz będzie siedziała na moim łóżku i będzie zadawała mi różne pytania. Tak samo jak ja jej. Dziś- tylko ona i ja, w moim pokoju...
  Otrząsnąłem się ze swoich rozmyślań i otworzyłem jej drzwi jak dżentelmen. Przez chwilę na jej twarzy malowało się dziwienie, jednak chwiejnym przekroczyła próg mojego pokoju i usiadła na łóżku. Widziałem czujność w jej oczach, pomieszaną ze zdumieniem. Pewnie myślała, że zaciągnąłem ją po to, aby ją zabić bez świadków. Była niezwykle czujna. Jak... lis albo młoda lwica, zostawiona bez opieki.
  Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie. Słabe światło dnia wpadało przez zaciągnięte zasłony. Clary wyglądała jak boginka, która zawitała do mojego pokoju. W sumie wyglądała jak boginka...
  Nie wiedziałem, jak zacząć tą rozmowę. Gdzie pojawił się mój cięty dowcip i luz, gdy był mi najbardziej potrzebny?! Przyglądaliśmy się sobie przez chwilę, która wydawała mi się godziną. Jak to zacząć sensownie? Jak nie palnąć czegoś głupiego?
  Jace wymyśl coś!
- Po co mnie tu sprowadziłeś?- spytała się Clary, przyglądając mi się zza kurtyny włosów. 
  Jaka ona jest śliczna... Wracaj na ziemię.
- Bo... musimy pogadać. O wszystkim...
- Prawda czy wyzwanie?- Clary uniosła brwi.
  Pokiwałem głową. Lepiej tego nie można było ująć, no poza tym, że nie miało być żadnych wyzwań. Ale mniejsza o szczegóły.
- Tak mniej więcej będzie to wyglądać. To co? Zaczynamy? Może ja pierwszy- zaproponowałem i przysiadłem się obok niej. Moje serce przyśpieszyło. Starałem się zachować twarz pełną obojętności i rozbawienia. Zastanowiłem się przez chwilę nad pytaniem- Pierwsze pytanie: skąd tak naprawdę pochodzisz?
- Urodziłam się w Salt Lake City w Uath, choć od początku wychowywałam się w Nowym Yorku- wzruszyła ramionami- Tak to jest. Nie spodziewałam się takiej rozmowy, ale dobra. Więc teraz moja kolej... Isabelle, Max i Alec to twoje przybrane rodzeństwo. Czy ty... miałeś rodzeństwo? Co się stało z twoją rodziną?
  Wiedziałem, że padnie to pytanie. Ale w sumie, już mi to nie sprawiało bólu. I tak nie pamiętałem za bardzo moich rodziców. Tylko mamę Cecylię. Tatę rzadko widywałem. Miałem niewyraźnie wspomnienie, jak mama płakała przy oknie w salonie, w naszym domu i tuliła mnie do siebie, powtarzając: ,, Jonathan, żebyś tylko nie sprawiał nikomu takiej przykrości, jak mnie Stephen''. Tak, tata często wyjeżdżał i zostawiał nas bez opieki, a mama płakała całymi dniami, czekając na niego. Nawet, gdy wracał, nie zajmował się nami. Wychodził z kolegami na polowania, wracał późno wieczorem. 
  I pewnego dnia nie wrócił. A za nim poszła mama.
  Musiałem z tym żyć, choć w głębi serca miałem nadzieję, że się pojawią. Ale minęło wiele lat.
  Po co się łudzić? Nadzieja jednak mnie nie opuszczała, mimo upływu lat. Może tak jest lepiej?
  Teraz najważniejsza była Clary. Tylko ona się teraz liczyła.
- Tata... zaginął podczas jednego z polowań. Miałem wtedy pięć lat. Mama poszła na poszukiwania i także zaginęła wraz z resztą ekipy ratunkowej. Po tym wszystkim, trafiłem na kilka miesięcy do tamtejszego sierocińca, a potem Lightwood'owie mnie adoptowali i tak tu jestem od wielu lat. Isabelle i Alec stali się tacy, bo... kiedyś ci powiem, Obiecuję na Anioła, a tej przysięgi nie mogłem złamać- Nie mogłem i nie chciałem. Pragnąłem jej zaufania. Widocznie powoli go nabierała, jej oczy nabrały blasku, a uśmiech kwitł na jej twarzy. Drążyłem dalej historię, bawiąc się kosmykiem jej włosów. Nie odsunęła się, więc byłem zadowolony-A co do tego skąd pochodzę, to z Idrisu, naszego kraju. Nie pochodzę z żadnego z tych krajów Przyziemnych, choć je zwiedzałem wraz z wujkiem Leo. Mimo, że są piękne i tak nie są tak piękne jak Alicante...
- Ojczysty kraj, zawsze wydaje się najpiękniejszy ze wszystkich. Dla wielu istot.- zauważyła z nieśmiałym uśmiechem.- Byłam raz we Włoszech i tam było piękne..., ale i tak tęskniłam za USA. Jestem po prostu do tego kraju przywiązana, więc nic dziwnego, że uważam ten kraj za najpiękniejszy na ziemi. Tak samo u ciebie jest z Idrisem.
  Miała rację. Zwiedziłem mnóstwo krajów... chyba cały świat, ale to Idris był najwspanialczy i to się nigdy nie zmieniło. Clary patrzyła na wszystko obiektywnie...
- Okej, teraz ja mam do ciebie pytanie, bardzo ważne. Musisz odpowiedzieć mi szczerze. Obiecujesz?- spytałem i przysunąłem się jeszcze bliżej, aż stykaliśmy się nosami.
  Nie wierzę, że chcę je zadać.
  To było niesamowite. Jej krwistoczerwone włosy muskały mój policzek i ramiona, aż przechodził mnie dreszcz. W jej cudownych zielonych oczach, widziałem odwagę i siłę, jakiej nie miała żadna dziewczyna. Czasem zastanawiałem się, dlaczego to ona tak na mnie działa. Teraz już wiem: bo miała wielką siłę życia. Nie poddawała się, choćby w najgorszych momentach: to wiedziałem z opowieści Maxa i nie tylko. To można było dostrzec w jej oczach. Była taka piękna... z trudem powstrzymywałem się od pocałunku, a była tak blisko.
  Poczułem dudnienie jej serca. Była... onieśmielona? Przez chwilę wydawało mi się, że widzę w jej oczach wahanie przed czymś... I wtedy przycisnęła usta do moich warg. 
  Zamarłem, zaskoczony. Nie myślałem, że akurat posuniemy się do pocałunku. Spodziewałem się trudnej rozmowy, a tu taka niespodzianka. I jaka miła.
  Serce przyspieszyło. Objąłem ją w talii jedną ręką, drugą wplotłem palce w jej włosy i oddałem jej łapczywie pocałunek. Zaczęła drżeć. Oplotła mój kark rękami i przycisnęła mnie mocniej do siebie. Całowanie Clary było nieporównywalne z niczym innym. I o to spełniło się jedno z moich głupich marzeń. 
  Odsunęła się ode mnie tylko na chwilę i uśmiechnęła szelmowsko. Musiała nabrać tchu.
- Chciałeś mnie o coś zapytać, Jace?- spojrzała na mnie spod rzęs.
- To może poczekać- szepnąłem i znowu ją pocałowałem.
  


Siema! Chcieliście perspektywę Jace'a- proszę bardzo. Wiem, rozdział za krótki no i pewnie nie za dobry... aj, przepraszam, jeżeli was zawiodłam. Jest mi trochę głupio. Brak weny. Czekam i czekam, mam nadzieję, że wróci. A poza tym- miłosne scenki nie są moją mocną stroną, niestety. Drugi rozdział będzie dłuższy. Proszę tylko pisać szczere komentarze i jeżeli was zawiodłam- jeszcze raz przepraszam.
  W przyszłym czasie na rozdziały chyba będziecie musieli czekać dłużej. Teraz mam czas, no bo koniec I semestru, ale od II muszę się ostro brać do roboty. Jeszcze treningi..., będzie trzeba się wyrobić. To tak na wszelki wypadek. To,że pytacie się, kiedy będą nowe rozdziały bardzo mnie cieszy. Nie wstydźcie się takich pytań. Miło mi, że przynajmniej dla kogoś piszę, choć z tymi obserwatorami mam nie małe zmartwienie, no bo 16 osób a już sporo napisałam. Ogólnie na blogach nie mam szczęścia :/. Oby było tylko lepiej. No i czekam na ocenę z demonicznej ocenialni. Obym nie czekała za długo. Niestety nie jestem zbyt cierpliwa.
Miłego czytania i jeszcze raz przepraszam, jeżeli was zawiodłam. Następny rozdział będzie z perspektywy kogoś innego niż Endless. Zgadujcie kogo :D
Lepiej tego nie rób!tluczone_szklo.ogg

Obserwatorzy