Małe informacje: cieszę się, że niektórym podoba się mój blog. Jest co prawda mało komentarzy, ale... no cóż. Nie będę was szantażować, tak jak kiedyś jedna dziewczyna robiła na blogu, że im więcej będzie komentarzy, tym szybciej napisze następny rozdział, ale byłoby miło mieć dużo komentarzy. Ale to zależy tylko od was. Nikogo nie zmuszam, ale zachęcam do komentowania.
Jak widzicie, jest też nowy szablon. Mam nadzieję, że się wam podoba. Długo na niego czekałam, ale opłacało się :D Z całego serca dziękuję Rowindale z blogu Malach Tow.
Co do opowiadania to tak: chciałam wam pokazać dwie perspektywy opowiadania: to co się dzieje z Clary, ale także co z jej przyjaciółmi. Dlatego tak: jeżeli nie pisze nic, po środku, żadne imię bohatera- to jest perspektywa Clary. A kogo sobie obrałam, żeby pisać z jego perspektywy poza Clary? Z perspektywy znanej wam z drugiego rozdziału- Endless. Więc, jak będę pisała z jej perspektywy to jej imię będzie na środku i pogrubione, tak jak w tym rozdziale.
To by było na tyle! Miłego czytania!
IV Ratunku!
Stanęliśmy przed drzwiami gabinetu tego Hodge'a. Z miejsca czułam zapach spalenizny. Jace otworzył przede mną drzwi i pokazał gestem, abym weszła. Stanęłam jak wryta. Nawet nie wiedziałam, kiedy Jace popchnął mnie na środek pokoju.
- Dziękuję, że ją przyprowadziłeś, Jace- powiedział, ochrypłym głosem.
- Ja tu zostaję. Porozmawiajcie sobie- puścił moje ręce i stanął przy biurku.
- No dobrze- mruknął Hodge- Witaj demonico. Jestem Hodge Starkweather. Chcę ci zadać parę pytań i tyle.
- Wypuścicie mnie?- spytałam.
- Zostaniesz u nas, ale nie będziemy cię traktować tak...niegrzecznie i niegościnnie- wzruszył ramionami.
- Słucham- skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Więc...od czego tu zacząć? Skąd jesteś? Gdzie twoi rodzice?- Mogłam się spodziewać, że mnie o to zapytają- Ale nie próbuj kłamać! Mamy sposoby, aby wyczuć twoje kłamstwo- ostrzegł.
Oj. Przed tym mnie nie ostrzegano. Kłamał? Poczułam na sobie czyiś wzrok. W ciągu sekundy poczułam na policzku draśnięcie pazurem i łaskotanie pióra. Przede mną leciał kruk, o lśniących, czarnych piórach. Przeszywał mnie niemal wzrokiem. Ale czy to on był ,,wykrywaczem kłamstw''? Tata kiedyś mi opowiadał, że są takie ptaki, które umieją czytać we wspomnieniach lub myślach. Ale czy ten mały był jednym z nich? Czy warto ryzykować? Wystarczy mówić wymijająco i może się uda.
- Jestem z Nowego Yorku. Rodzice mnie nie wychowują. Nie wiem gdzie są. Od lat mam innego opiekuna.- przyznałam.
Hodge przyjrzał mi się uważnie, a potem spojrzał na ptaka i gwizdnął. Kruk przysiadł na jego ramieniu i patrzył na mnie badawczo.
- To Hugo. Będzie wiedział, kiedy kłamiesz. A teraz kolejne pytanie: czy kiedykolwiek kogoś zabiłaś?
- Nie!- zaprzeczyłam- W życiu bym nie zabiła człowieka!
Jace prychnął. Spiorunowałam go wzorkiem i spojrzałam z powrotem na Hodge'a. Pokiwał głową w zamyśleniu.
- Okej: to jeszcze jedno. Czy ty kiedykolwiek wpadłaś na nocnych łowców?
Oj. Tak. Dobrze to pamiętam. Krzyki rodziców, abym uciekała. Ryk łowców i ich wrzaski i śmiechy. Oślizgłe tunele. Rodzice, którzy uciekli beze mnie i mnie zostawili. Mój krzyk. Łzy. Ból i cierpienie. To, że wzięłam się w garść i uciekałam, ile miałam sił w nogach. To, że miałam szczęście i byłam przy domie Magnusa. Wszystko do mnie wróciło. Oczy zaszkliły mi się od łez. Z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Zasłoniłam się włosami i zacisnęłam dłonie w pięści.
- Tak. Raz. Jak byłam mała- szepnęłam.
- No dobrze. Jace! Zabierz ją do pokoju. Niech tam siedzi. Później zanieś jej śniadanie- kazał.
Jace znowu złapał mnie za nadgarstki, ale na niego nie patrzyłam. Pchał mnie ręką, aż w końcu wyszliśmy z gabinetu i skierowaliśmy się do mojego pokoju.
Endless
- To niemożliwe! Clary! Clarissa!- krzyczeli Simon i Magnus jednocześnie. Obydwoje byli zdruzgotani. Ja także, ale nic nie mówiłam.
Siedzieliśmy w pokoju Clary. Kiedy przyszłam do Magnusa, aby wszystko mu opowiedzieć, Simon też tam był. Było mi tak głupio, że ukrywałam się pod zasłoną włosów. Gdybym jej tam nie zabrała! Byłaby z nami! To wszystko przeze mnie! Teraz pewnie strasznie cierpi. Nie mogłam spojrzeć Magnusowi w oczy. Traktował ją jak rodzoną córkę. Przeżywał to, to było widać. Ledwo powstrzymywał się od płaczu. Nawet Prezes Miau, jakby wszystko rozumiał rozłożył się na środku pokoju i miauczał rozpaczliwie. Wszyscy byliśmy zasmuceni i bliscy rozpaczy. A najbardziej ja. Gdyby nie ja... chciałam płakać, ale nie mogłam. Musiałam być silna.
Simon podszedł do mnie i odsunął swoje ciemne włosy na bok. Długo ich nie przycinał i wpadały mu do oczu.
- Endless. Nie wiedziałaś, że akurat tam będą łowcy. To nie twoja wina- pocieszał mnie.
Pokręciłam głową.
- To moja wina, Simon! Nie rozumiesz! To ja zaciągnęłam ją do Pandemonium! To ja nie chciałam wyjść, tylko uratować Grega! To przeze mnie poszła ona, a nie ja! To ja powinnam teraz być więziona przez łowców! To ja jestem winna!- rozpłakałam się i zaczęłam się trząść.
Potrząsnął mną mocno i przytulił. Patrzył na mnie swoimi ciemnymi oczami i głaskał po moich długich włosach.
- Spokojnie- szepnął mi do ucha.
Drżałam ze strachu i niepokoju o Clary. A co jeżeli ją torturują, albo kto wie, co robią?! To powinnam być ja, a nie ona. To nie ona powinna cierpieć. Dlaczego byłam taka nieostrożna! Biedna Clary! Nie wiem, czy sobie wybaczę, jeżeli coś się jej stanie. Byłyśmy niczym siostry, a siostra nie naraża na niebezpieczeństwo, swojej rodziny. Nie wiedziałam co robić. Byłam w rozsypce.
Magnus gwałtownie wstał z fotela, aż ten się przewrócił i rzucił się do telefonu. Wybrał jakiś numer i ustawił na głośnik. Pokazał nam na migi, abyśmy słuchali. Po trzech sygnałach odebrano telefon.
- Magnus?- rozpoznałam głos rozmówcy. Leonell. Przywódca demonów. Przygotowywał plan wojny, przeciwko Clave.
- Tak. Leonell. Łowcy porwali moją Clary. Pomożecie mi ją odzyskać?- spytał, ochrypłym głosem.
Zapadła chwilowa cisza. Simon ścisnął moją rękę. Wiedział, że jeszcze bardziej się denerwuję.
- No dobra- odezwał Leonell- Jestem zdziwiony, że dała się złapać, chociaż... była w tym samym klubie co Greg, prawda?
- Tak, ale co to ma do rzeczy?- spytał Simon.
- Domyślam się, że skoro jest pan Lewis, to i panna Monroe. A teraz, wytłumaczę wam: Pandemonium jest rzadko odwiedzanie przez łowców, ale jeżeli złapią się na jednego demona, wiedzą, że natkną się na więcej. I to właśnie tam. To nasze ulubione miejsce, a teraz pewnie znienawidzone- wyjaśnił- Ale wracając do sprawy: oczywiście, że wam pomogę. Clary zbierała informacje o łowcach od czarownic i wampirów. Wiedzieli oni, gdzie można ich znaleźć i jakie techniki stosują. Raphael z pewnością też się zgodzi jej pomóc. Uwielbiał ją i... to cię wkurzy Magnus, ale w pewnym sensie podobała się mu. Szczęście, że on jej nie.
Magnus spojrzał na mnie zdziwiony. Zachowałam kamienną twarz.
O nie. Dobrze, że Leonell nie wiedział, że rzeczywiście ze sobą chodzili. Tydzień. Ale i tak Magnus by się wkurzył jak nic. Clary dobrze o tym wiedziała. Nienawidził wampirów, a zwłaszcza Raphaela. Ale co mogła poradzić, skoro ją oczarował? Pewnie dalej by byli razem, gdyby nie jego pewna wpadka...
Przerwałam rozmyślania. Magnus zrobił się czerwony na twarzy. Zacisnął dłonie w pięści. I wtedy uświadomiłam sobie swój błąd.
Słyszał moje myśli. Clary mnie zabije...O ile przeżyje, a na pewno. To silna dziewczyna. Zawsze dawała radę czy to w pojedynkę czy w dwójkę( ze mną).
- Magnus?!- odezwał się Leonell.
Nie mów mu- poprosiłam. Pokiwał głową, że rozumie i opanował się.
- Od czego zaczynamy? Musimy szybko działać...
- Jutro ustalę plan. Pan Lewis i panna Monroe, pewnie będą brali w tej akcji udział?
- Tak- odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- Świetnie. Jak to mówią: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Z Muszkieterów podłapałem- zaśmiał się lekko, ale zaraz spoważniał- No dobrze. Przyjdźcie jutro do hotelu wampirów. O północy. Do zobaczenia!- pożegnał się i rozłączył.
Magnus odwrócił się do nas i skrzyżował ręce na piersi, jak to robiła Clary. Tęskniłam za nią.
- Wszyscy za nią tęsknimy- odparł- Chodź minął jeden dzień. Ale teraz: dlaczego mi nie powiedziałaś, albo ona, że chodziła z Santiago! Co się wydarzyło?!- zażądał wyjaśnień. Jego wzrok padł na Simona- Ty też o tym wiedziałeś?
- Nie. Nie wiedział- pośpieszyłam z wytłumaczeniem- Clary spierze mnie na kwaśne jabłko, ale dobra. Simon nic nie wiedział, bo w tym czasie był z innym klanem. Kiedy wrócił do Raphael'a, już ze sobą zerwali. A raczej Clary z nim zerwała. Bo było tak: po prostu chyba...jakiś tydzień po tym jak poszłyśmy do kryjówki wampirów, po informacje, przyznała, że Raphael jej się podoba. Ona także nie była mu obojętna. To było widać, gdy przybyłyśmy tam po raz pierwszy. Taka miłość, od pierwszego wejrzenia. W każdym razie: kilka dni po tym wyznaniu, zaczęli ze sobą chodzić. Chodzili ze sobą tydzień. Pierwszego dnia było jej cudownie. Chichotała z radości, czego nigdy u niej nie widziałam- wzruszyłam ramionami- Szalała z radości. Drugi dzień tak samo. Trzeci też. Ale czwartego dnia przyszła do mnie z płaczem. Powiedziała, że widziała, jak on całuje się z inną. Przyszedł do nas. Tłumaczył się i przepraszał Clary. Wybaczyła mu. Myślałam, że teraz będzie spokojnie, a tu...- klasnęłam w dłonie- Niespodzianka! Nakrzyczał na nią i kłócili się naprawdę ostro. Jeden dzień był spokoju, ale następnego z nim zerwała. Z tego, co usłyszałam, to on zrobił jej awanturę i uderzył w policzek. To by wyjaśniało czerwoną plamę na policzku, gdy do mnie przyszła tamtego dnia- powiedziałam, lekko zamyślona- Miałam takie podejrzenia, ale mówiła, że jedynie się o coś walnęła, no i pozostało mi jedynie jej uwierzyć. Miłość się skończyła.
Simon wyraźnie zbladł i ukrył twarz w dłoniach. No tak. Przecież ona mu się także podobała. W zasadzie był w niej prawdziwie zakochany. Nie to co Raphael. Ale szkoda go, bo dobrze wiedziałam, że Clary złamie mu serce. Ona traktowała go jak brata. Nie ukochanego, tego jedynego czy jak tam mogłaby go jeszcze nazwać, gdyby było zupełnie na odwrót.
Magnus musiał przeczytać moje myśli, bo jego wzrok znowu padł na Lewisa i lekko się uśmiechnął. Ale zaraz ten uśmiech zniknął i wróciła powaga.
- Okej. Możecie zostać na noc. Jest wolna kanapa i łóżko, w pokoju Clary. Muszę wyjść. Rozgośćcie się.- uśmiechnął się blado i niemal wybiegł z pokoju.
Potrzebowałam trochę spokoju. Nie spałam tej nocy. A może uda mi się porozumieć z Clary przez sen? Często to robiłyśmy. Nie wiedziałam jaka jest ograniczona odległość, ale warto było zaryzykować. Wyplątałam się z objęć Simona i poszłam do jej sypialni. Położyłam się na jej łóżku i przekręciłam się na bok. Przymknęłam powieki.
- Endless?- powiedział Simon- Mogę...mogę położyć się przy tobie. Zawsze tak robiliśmy z Clary.
Otworzyłam powieki i zamrugałam. Pokazałam mu, że może się położyć. Delikatnie ułożył się obok mnie. Cicho westchnęłam i poprawiłam poduszkę.
- Spróbuję się porozumieć z Clary, przez sen. Nie wiem czy się uda, ale warto spróbować.
- Endless- szepnął- Czy... ona kochała Raphael'a?
Zaśmiałam się ponuro i zamyśliłam się.
- Wątpię, że prawdziwie ,,kochała''. Bardziej by tu pasowało, że była ,,zauroczona''. A i tak przy okazji: lepiej ukrywaj swoją zazdrość. Śmierdzi nią na kilometr- zażartowałam, mimo sytuacji.
Zamrugał zaskoczony i rozkaszlał się. Spojrzał na mnie zażenowany i westchnął cicho.
- To widać?
- Można czytać ci z twarzy. Nawet dwulatek by cię przejrzał- zauważyłam.
- Przepraszam, ale...
- Daj mi spać- przerwałam mu- Spróbuję się z nią porozumieć. I jeszcze jedno.
- Co?
- Idź umyć zęby. Cuchnie ci z buzi starym hamburgerem.
bardzo dobre uwielbiam tą serię !
OdpowiedzUsuń+ dopiero zaczynam
tylko dla tych co kochają ksiązki bookovelove.blogspot.com/
Hmm, dosyć ciekawy sposób pisania... Odniosłem pozytywne wrażenie. Rzecz jasna nie obeszło by sie bez zaproszenia do mnie, ale wiadomo jak ciężko jest rozkrecic bloga ;) Rzuć okiem, może historia Moriego cie zainteresuje http://opowiadanie-hatredies.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga ;D ♥
OdpowiedzUsuńNiezłe o tym hamburgerze
OdpowiedzUsuńHahahah Hamburger! Pozdro z podłogi! hahahhaha
OdpowiedzUsuńStary hamburger? Serio? 🐾
OdpowiedzUsuńHamburger hahh
OdpowiedzUsuń