V Więzień
- Clary! Wstawaj!- Max krzyczał mi do ucha.Gwałtownie podniosłam się z łóżka i potrząsnęłam głową. Przysnęłam. Spojrzałam zdezorientowana na zegar. Spałam pół dnia! Pobiłam swój rekord. Ale dobrze, bo im mniej czasu będę tutaj przytomna, tym lepiej. Rozpracowałam, że wszystko jest zamknięte na runy, a ja nie wiedziałam jak je złamać. Z tego, co kiedyś słyszałam od czarownic, musiałabym być nocnym łowcom, aby złamać siłę runów albo czarownicą jak one. Więc mogłam o wszystkim jedynie marzyć.
Przeciągnęłam się jak kot i ziewnęłam.
- No, co tam?- spytałam.
- Mam dla ciebie obiad. Wybłagałem Isabelle, aby ci je podgrzała.- podał mi talerz ze spaghetti.
Mmmm. Dopiero teraz zaburczało mi w brzuchu, a zapach spaghetti był taki przyjemny...Wzięłam od Max'a widelec i zaczęłam jeść.
- Jadłeś?- spytałam, z pełnymi ustami.
Pokiwał głową.
- Chcieli ci dać zupę Isabelle, ale nie pozwoliłem im. Ona okropnie gotuje- wzdrygnął się.- To spaghetti jest zamówione.
Zaśmiałam się lekko i ustawiłam talerz na moich kolanach.
- Wątpię, że przebije moją przyszywaną ciotkę, Lucy. Raz dodała do zupy pomidorowej skarpetki swojego syna, który jest taki brudasem, że jak wchodzisz do jego pokoju, musisz mieć maskę gazową, żeby się nie udusić smrodem.- Tym razem to ja się wzdrygnęłam. Uhh. Malcolm. Brudas nad brudasami. Ledwo powstrzymałam wymioty- W każdym razie, mój żołądek jako jedyny wytrzymał. Jej rodzina oraz...mój opiekun nie wytrzymali i się rozchorowali na dwa tygodnie. Ja i moi przyjaciele się nimi zajmowaliśmy.
- Nieźle- skwitował- A...co się stało z twoimi rodzicami? Jeżeli mogę spytać- dodał szybko.
Wiedziałam, że w końcu o to zapyta. Każdy kto znał prawdę, mnie o to pytał. Ale co od powiem teraz? Prawdę. Ufałam Max'owi.
- Kiedy byłam mała, łowcy nas znaleźli.- zaczęłam- Miałam wtedy osiem lat. Musieliśmy uciekać z naszego domu. Długo to trwało, ale nie dawali za wygraną- Przestałam na niego patrzeć. Obrażałam przecież jego gatunek. Powinien się wkurzyć, ale kontynuowałam- Schowaliśmy się w tunelach. Pod metrem ciągną się na tysiące kilometrów. Chcieliśmy dotrzeć na drugi koniec miasta i im uciec. Do innego kraju. Ale parę z nich zeszło do tuneli. Rodzice krzyczeli. Stałam bez ruchu. Chciałam coś powiedzieć do taty, ale już ich nie było. Pośpieszyłam za nimi, ale ich nie odnalazłam. Nie wiem jak, ale znalazłam w sobie siłę i uciekłam. Znalazłam się na szczęście, przed domem Magnus'a Bane'a- podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się nieśmiało- Od tamtej pory jest moim ,,ojcem''. Wołam na niego po imieniu, albo po prostu ,,tato''. Traktujemy się jak rodzina.
- A masz jeszcze jakiś krewnych? Jacy byli twoi rodzice?- dopytywał się z ciekawością, ale starał się być delikatny. Słychać to było po jego głosie.
Nie wkurzył się tym, że obraziłam łowców. Zwykle byłoby na odwrót, ale ten mały jest inny niż reszta. Pewnie zjednałby w sobie armię lisołaków, a były one nieposkromione.
- No cóż...- przeszłam do nieco lżejszej części- Mam kuzynkę.Vixen. Jesteśmy do siebie bardzo podobne: obydwie mamy rude włosy, ten sam sposób bycia. Też jest demonem. Ma ciemne oczy. Gra na perkusji. Kiedyś miałyśmy zespół, z kilkoma jej przyjaciółkami, ale nic z tego nie wyszło- przyznałam- A co do rodziców...rude włosy odziedziczyłam po mamie. Oczy także. Mówiono mi, że jestem taka jak ona. Poza tym jest artystką. Ja też. Rysuję i gram na gitarze. Magnus mnie tego nauczył i mój przyjaciel Simon. Byłam tak samo uparta jak mama. Po tacie odziedziczyłam spryt, odwagę i ,,groźne'' spojrzenie- zaśmiałam się- Tata kiedyś robił taką minę, że wszyscy się go bali. Ja też ją umiem zrobić, ale czekam na jakieś okazje.- Momentalnie spochmurniałam i opuściłam głowę- Czasem mi ich brakuje, ale często ich nienawidzę. Za to, że mnie zostawili. Ratowali siebie, a mnie zostawili na śmierć. Gdyby nie Magnus i moje szczęście, nie byłoby mnie.
Max poklepał mnie po ramieniu i potrząsnął mną.
- Musisz żyć, Clary. Spokojnie. Znajdziemy sposób, aby cię stąd wyciągnąć. Obiecuję- wyszeptał.
Podniosłam na niego wzrok. Nie mogłam uwierzyć. Ten mały chłopczyk, chciał mojego szczęścia. Chciał mnie uwolnić. Ten chłopak dokona wielkich rzeczy...jeżeli przeżyje. Muszę go wytrenować. Jest mały, ale demony i reszta nie będą czekać, aż dzieci łowców dorosną i będą umiały walczyć. W sumie: ja uczyłam się walczyć już w jego wieku. Magnus by mi pomógł. Gdyby usłyszał, co dla mnie zrobił, na pewno byłby mu przychylny. Poza tym nie chciał nigdy mieć złego zdania o dzieciach łowców, ale to łowcy wyrabiają opinie swoim pociechom. Czynią z nich wojowników bez uczuć i serca. By tylko zabijali nas. Nie chciałam, aby ten malec był taki jak te dzieci. Clave jest kruche. Z każdym dniem upada. A wraz z nim, z dnia na dzień podupada siła łowców.
Muszę pomóc Max'owi. Zanim będzie za późno. Ale jak? A jeżeli się stąd wydostanę, to co z nim będzie? Chyba będę musiała go wziąć ze sobą, albo będę starała się uczyć go w tajemnicy.
Pierw jednak muszę wymyślić, jak się stąd wydostać. Potem mogę się martwić, co dalej.
Rozległo się pukanie do drzwi. Drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Jace. Przebrał się w szare spodenki i czarny podkoszulek. Złociste włosy niemal raziły swoją barwą i rozświetlały całe pomieszczenie. Z miejsca ogarnął mnie lekki strach.
Uśmiechnął się do nas i zamknął za sobą drzwi. Usiadł na drugim końcu mojego łóżka, jak gdyby nigdy nic.
- Max. Widać, że znalazłeś sobie przyjaciółkę. Ale mam dla ciebie złą wiadomość: ona nie jest warta zaufania.
Zirytował mnie.
- Uważasz tak dlatego, bo jestem demonem. Ale nie znasz prawdziwej mnie. Nie jesteśmy tacy- ostrzegłam i zrobiłam tą ,, groźną'' minę.
Jego mina pozostawała niewzruszona, ale wyczułam, że zaczyna się lekko bać. Uśmiechnęłam się z trumfem i oparłam brodę, na splecionych dłoniach.
- Jeżeli chcesz mnie obrażać, możesz już sobie iść- kiwnęłam głową w stronę drzwi.
- Nie skorzystam. Max. Idź. Isabelle i Alec mogą cię tutaj znaleźć. Maryse lepiej nie denerwować- kazał mu.
- No dobrze- westchnął Max i zszedł z mojego łóżka- Przepraszam, Clary. Przyjdę później. Smacznego. A i Jace: nie waż się jej skrzywdzić- zagroził.
Jace jednak się nie zmartwił, a jedynie prychnął.
- Okej- wzruszył ramionami.
Max mu jednak zaufał. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco i wyszedł z pokoju. Ja i Jace zostaliśmy sami. Przypatrywał mi się z zaciekawieniem, aż w końcu odsunęłam włosy na bok i spojrzałam na niego wyzywająco.
- Czego chcesz, Wayland?- syknęłam.
- Nie lubisz mnie- skwitował.
- Niech zgadnę, każda dziewczyna się w tobie zakochuje ,, od pierwszego wejrzenia'' i jest ci posłuszna, prawda?- domyśliłam się.
To go zamurowało. Niemal się wzdrygnął. Spojrzał na mnie...nieśmiało, spod złotej czupryny.
- One się we mnie nie zakochują...
- Wiem. Domyślam się. Pewnie jesteś z tych ,, każda dziewczyna jest moja'', prawda? Jesteś podrywaczem. Tacy ja ty, zwykle kończą samotni, z gromadką wrzeszczących bachorów.- zauważyłam z przekąsem- Powinieneś się rozejrzeć, za prawdziwą miłością. Nie zapuka od tak do drzwi. Zwykle pojawia się niespodziewanie. Powinieneś jej pomóc- poradziłam mu- Wtedy nie będziesz sam i nie skończysz jako zrzędliwy, stary dziadek w domu starców. Zależy czy chcesz się zestarzeć.
- A skąd ty wiesz tyle o miłości? Ty? Demonico.- przybliżył się do mnie.
Teraz doskonale widziałam znaki, na jego ramionach, przeplatające się niczym pajęczyny. Nie rozumiałam, dlaczego łowcy tak się okaleczają. Ja też, co prawda miałam znamię, ale w kształcie lilii. Jedno. A nie tysiące, na całym ciele! Magnus mówił, że bez runów łowcy byli by ,, gatunkiem zagrożonym wyginięciem''. Dodawały im mocy, a my jej nie potrzebowaliśmy, bo dostaliśmy ją w chwili narodzin. Cieszyliśmy się życiem, podczas, gdy oni ,,ratowali świat'' na swój sposób. Jak super bohaterowie z jakiejś parodii.
Pochyliłam się tak, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Patrzyłam w jego lśniące, złote oczy, które pewnie onieśmieliły już nie jedną dziewczynę. Ale nie mnie. Byłam odporna na uroki chłopców. No...w sumie kiedyś nie, ale uczę się na swoich błędach. Niewzruszona patrzyłam w jego złote oczy.
- Wiem więcej, niż myślisz- szepnęłam.
Pokręcił głową i zaśmiał się lekko.
- Wy demony, nic nie wiecie o miłości- stwierdził.
- Wiesz dlaczego to mówisz? Bo Clave cię do tego zmusza. Rzeczywiście: skoro jesteście wychowywani w wielkiej miłości, to czemu nie okazujecie sobie uczuć? Jakbyście byli... szmacianymi laleczkami, a nie Nefilim.- zauważyłam.- Ja przy najmniej mogę robić, co chcę. Mogę być z kim chcę, być sobą. A nie służącą, działającą na czyjeś rozkazy.
Jace'a zamurowało. Znowu. Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę, w milczeniu. Dałam mu do myślenia.
- Jace!- Do pokoju wpadł ciemnowłosy. Alec.
Odskoczyliśmy od siebie. Zarumieniłam się ze wstydu. Wiem, jak to wyglądało: jakbyśmy sobie szeptali czułe słówka. Zakryłam się szybko pościelą i odwróciłam wzrok, od Alec'a.
- Alec. Ktoś cię uczył, że trzeba najpierw pukać?- rzucił Jace.
- Co ty tu robisz, z tym rudzielcem?- oparł się o futrynę i skrzyżował ręce na piersiach.
Jace jedynie wzruszył ramionami.
- Gadałem z nią. Nie można?
- Naprawdę ciężko z tobą wytrzymać, Wayland. Na korytarz. Już. A ty- zwrócił się do mnie i coś we mnie rzucił- Rzeczy Isabelle. Nie mamy żadnych twoich. Będziesz w nich chodzić. Posiedzisz sobie tutaj. Przy najmniej ciesz się komfortem, którego nie mają inni- syknął.
Nadal nie patrzyłam na niego. Kątem oka, widziałam, jak Jace wychodzi. Byłam ciekawa, co powie na nasz widok Alec. Przystawiłam ucho do ściany i zaczęłam nasłuchiwać:
- Ty ją podrywasz?! Ją?!- ryknął Alec.
Co? W sumie mógł dojść do takich wniosków, ale żeby tak się wkurzyć? Ten koleś ma nie po kolei w głowie.
- Nie podrywam. Poznaję ją. Max zdobył jej sympatię. Widziałem ich. Bardzo ją lubi- zauważył.
Oj. Zapamiętać: następnym razem walnąć go w twarz.
- Maxa trzeba tego oduczyć. Nie może być łowcą, z miękkim sercem dla demonów!- Kolejny bulwers- Przydasz się: staraj się wyłapać, o czym zwykle gadają. Wtedy zobaczymy, czy ta smarkula coś kombinuje.
SMARKULA?! TWOJE NIE DOCZEKANIE! JAK TYLKO STĄD WYJDĘ, TO SIĘ POLICZYMY! Miałam ochotę wybiec z pokoju i go zabić. Ledwo się powstrzymałam. Jeszcze ta ściana nie wytrzyma...
Ściana nie wytrzyma? Okno jest zablokowane przez jakieś specjalne runy, ale nikt nic nie mówił o ścianie. Słuchałam jednak dalej.
- Okej. Jak chcesz Alec, ale błagam ciebie i Isabelle: nie wykończcie jej. Może się nam przydać.
O mało co, nie zaczęłam wrzeszczeć. Ten blondyn mnie jeszcze popamięta!
- Mam pomysł: zdobądź jej zaufanie. Wtedy będziemy mieli ją po swojej stronie i przyda nam się jako przynęta, na inne demony. Ale nie zdradź się- kazał.
Alec jest pierwszy na mojej czarnej liście. Drugi jest blondasek, trzecia brunetka, a czwarta najgorsza poczwara z mojej szkoły, która ma na sobie tony tapety i zachowuje się jak jakaś gwiazda. W zasadzie przy Isabelle jest jak aniołek...albo nie.
Usłyszałam jedynie westchnięcie Jace'a i ich kroki, jak odchodzą. Teraz musiałam się skupić, jak się stąd wydostać. Podbiegłam cicho do okna i wyjrzałam. Bingo! Miałam szczęście! Moje okno, wychodziło na dach. Widziałam także kontenery. Mogłam odbić się od dachu i wskoczyć do kontenera. Mało przyjemne, ale musiałam się stąd wydostać... Ale co z więźniami? Wysłałabym najwyżej demony, aby ich uwolniły...A co jeżeli oni ich wyłapią? Chyba, że zrobię sobie tędy wyjście...Mam! Gotowy plan działania. Pomoc Maxa mi się przyda. Przy okazji rozstrzygnę czy wezmę go ze sobą. Zależy czy tego będzie chciał. Ahh! Gdybym mogła skontaktować się z Vixen! Ona by mi pomogła. Szczęście, że miałam buty na koturnach. Mogłam łatwo rozwalić tą ścianę. Popukałam w nią najpierw lekko, potem odrobinę mocniej. Na mojej dłoni został kurz i sypiące się resztki ściany. Była krucha. Łatwa do rozwalenia. Muszę jednak zacząć ją skrobać w jakimś tajemnym miejscu, gdzie nikt nie zobaczy tej dziury. Wtedy na pewno bym się stąd nie wydostała. Za szafką będzie w sam raz. Teraz wystarczy dopracować resztę planu i po kłopocie!
Clarisso Fray. Jesteś genialna.
No no ;D Jak zawsze super !
OdpowiedzUsuń