XII
Znowu miałam sześć lat. Siedziałam na podwórku przed moim poprzednim domem, w samym środku lasu i rysowałam zawzięcie krajobraz mojego otoczenia. Płomiennorude loki opadały mi na ramiona, przez co byłam częściowo ukryta jakby ,, za kurtyną''. Byłam w ciele siedmiolatki, którą kiedyś byłam i... wtedy nastąpiło jakby przełączenie i stałam obok młodszej mnie. Prawdziwa ja.
Stałam się przeanalizować skąd się tu wzięłam. Ostatnie co pamiętałam, to mój... nagły atak. Przemiana daje się we znaki. Ale skoro jestem nieprzytomna... to mój sen? Zbyt realistyczny, ale w końcu nie tylko ten sen przypominał realia. Postanowiłam się jednak na nim skupić.
- Clary!- doszedł krzyk z gąszczu.
Zamarłam na dźwięk tego głosu, którego nie słyszałam przez wiele lat. Był jak dawno zapomniana piosenka, która przywołała wspomnienia.
Moja mama.
Wyszła z lasu i uśmiechnęła się słodko. Wszyscy zawsze twierdzili, że jestem jej młodszą kopią. Obydwie miałyśmy rude włosy i świetliste zielone oczy. Obie byłyśmy artystkami. Ale jednak różniłyśmy się usposobieniem: ja byłam na swój sposób szalona i optymistyczna, a ona poważna. Z wyglądu byłyśmy takie same, ale z charakteru już nie. I często się cieszyłam, że tak jest.
Młodsza ,,ja'' skoczyła w ramiona matki i zaczęła się śmiać. Byłam taka beztroska, a teraz zostały mi tylko strzępy tych wspomnień. Tak naprawdę, nie chciałam o nich pamiętać. Po tym jak trafiłam pod opiekę Magnusa, spaliłam wszystkie zdjęcia i starałam się zapomnieć. Chciałam zamknąć ten rozdział mojego życia.
A on wrócił.
Przerażona wszystkim, zaczęłam się cofać w gąszcz. Odwróciłam się gwałtownie... i krzyknęłam ze strachu.
Przede mną stała ta dziewczynka. Ja. Patrzyła na mnie czujnie, bez uśmiechu na twarzy, chorobliwie blada jak duch. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że ona nadal tam jest. Z moją mamą. Ale skoro ona jest tam...
- Przemiana zaczyna się, Clary- powiedziała i chwyciła mnie za rękę- I ja ją będę kończyć.
Przeszedł mnie gwałtowny dreszcz. Prąd wżerał się we mnie i raził każdą komórkę mojego ciała. Zawyłam z bólu i upadłam na ziemię. Próbowałam wyszarpać rękę z jej uścisku, ale była za silna. Krwawe łzy zaczęły spływać po moich policzkach, zostawiając plamy na mojej skórze. Spojrzałam na nią z niemym błaganiem.
- Przetrwasz Clary. Na pewno. Wierzę w ciebie, a w zasadzie samą siebie- rozległ się jej śmiech, a potem widziałam tylko ciemność.
- Clary!- krzyknął mi Hodge do ucha.
Gwałtownie wstałam i od razu tego pożałowałam. Głowa zaczęła mnie boleć, aż musiałam znowu się położyć. Wzrok zaczął mi się poprawiać. Przez chwilę widziałam jedynie zamazane plamy. Podniosłam rękę do oczu i wciągnęłam gwałtownie powietrze.
Byłam blada i to jak. Jak ja ze snu. Przemiana zaczyna się, Clary. I ja ją będę kończyć. Jej słowa cały czas brzmiały mi w uszach. Wiedziałam, że to będzie bolesne, ale do diabła, nie aż tak! W jaki sposób ja mam to ukryć?!
Teraz przydałby mi się poradnik pt. ,, Porady dla dorastającego demona''.
Spojrzałam na pochylającego się nade mną Hodge'a, a potem na Maxa, który pojawił się po mojej lewej.
- Co się stało? Czemu nade mną stoicie? Czy nie można mieć tu, choć trochę prywatności?- powiedziałam piskliwym tonem i wstałam, ale tym razem ostrożniej.
Rozejrzałam się przez minutę. Przenieśli mnie z salonu do gabinetu Hodge'a i leżałam na kanapie, przykryta kaszmirowym kocem. Hugo siedział na swoim miejscu i obserwował mnie czujnym wzrokiem.
Musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Hodge niedługo zacznie się domyślać, co mi jest. Będę musiała to przetrwać, dopóki nie przyjdzie do Instytutu Endless wraz z innymi. Musiałam dać jej czas. To będzie trudne, ale będę musiała temu podołać.
Hodge spojrzał na mnie krzywo:
- Zemdlałaś. Miałaś jakiś atak. Jace mnie do ciebie zabrał.
- A gdzie on jest?- Więc moja intuicja nie zawiodła. To był Jace.
Ale skoro on.. mnie uratował, jeżeli tak to można określić, to gdzie on teraz jest? Spodziewałam się, że będzie tu siedział i czekał, aż się obudzę... A potem co? Oczekiwałaś jakiejś romantycznej sceny? Pocałunku na oczach wszystkich czy wyznania miłości? Z goryczą uświadomiłam sobie, że w głębi serca tak było. Miałam ochotę sobie przywalić.
Ale to później. Nie chcę, aby mnie uznali za wariatkę. Jeszcze mnie wsadzą do jednej z ich cel. Łatwiej będzie mi uciec z mojego pokoju, niż celi.
- Jace poszedł na polowanie- Z zamyślenia wyrwał mnie głos Maxa- Pojawił się demon w centralnej części miasta i musieli iść na akcję. Chciał z tobą zostać.
- Niech nie zawraca sobie głowy.- machnęłam ręką- Musi pilnować swoich własnych spraw.
- To ja pójdę na chwilę do Biblioteki. Czekajcie tu- kazał nam Hodge, po czym nie spuszczając z nas wzroku, wyszedł z gabinetu.
Max otworzył okno, aby Hugo mógł wylecieć. Po chwili ptak rozwinął skrzydełka i odleciał, najprawdopodobniej do Hodge'a. Max podszedł do mnie i uśmiechnął się zadziornie.
- Coś jest... między tobą, a Jace'em?- spytał prosto z mostu.
To było komiczne, ale... i prawdziwe. Nie było nic między nami... no tak na poważnie, ale coś do niego czułam... Brawo! Przyznałaś się przed samą sobą. To jest już coś... Ale to nie ma sensu. Powinnam odgonić od siebie marzenia i być... pewnego typu realistką...
Ja, realistką? To było niedorzeczne. Zawsze żyłam w swoim świecie i wątpiłam, że to się kiedykolwiek zmieni. Nawet przez kogoś takiego jak Jace.
- Clary. Jace prosił mnie, abym ci przekazał, że chciałby z tobą pogadać- Max wyrwał mnie z zamyślenia. Uśmiechnął się nieśmiało- Powiedział, że chciałby... jak to ujął? Poruszyć pewną kwestię. Kazał przekazać, że przyjdzie dziś do ciebie. Isabelle i Alec mają coś do załatwienia na mieście i nie wrócą do rana.
- A Hodge i Hugo?
- Nimi ja mam się zająć.- wyszczerzył zęby- Powiedziałem Hodge'owi, że chciałbym, aby mnie nauczył roślinach, które rosną w Idrisie. Nawet nie wiesz, jak się ucieszył. Myśli, że twoje towarzystwo mi szkodzi, a wie, że ja będę robił wszystko, aby z tobą porozmawiać. Hodge weźmie Hugo, bo ten ptak zna podobno całą masę gatunków tych roślin i zna dokładny plan szklarni, która jest u nas na dachu.- W jego głosie wyczułam nutkę niedowierzania.
- Wszystko jest możliwe- mruknęłam, zagłębiając się w swoich myślach.
Więc Jace chce ze mną pogadać sam na sam? Ciekawe o czym... Coś mi mówiło, że nie chciałabym wiedzieć. A co, jeżeli wie o przemianie i chce to wykorzystać, albo wie o planach moich przyjaciół, a raczej ekipy ratunkowej? Na samą myśl o tym, czułam przejmujący chłód.
Musiałam się jednak dowiedzieć, o co mu chodzi. Albo się ucieszę, albo pożałuję tego i to bardzo.
- Okej- szepnęłam- Niech przyjdzie. Z chęcią wysłucham, co ma mi do powiedzenia.
Stałam się przeanalizować skąd się tu wzięłam. Ostatnie co pamiętałam, to mój... nagły atak. Przemiana daje się we znaki. Ale skoro jestem nieprzytomna... to mój sen? Zbyt realistyczny, ale w końcu nie tylko ten sen przypominał realia. Postanowiłam się jednak na nim skupić.
- Clary!- doszedł krzyk z gąszczu.
Zamarłam na dźwięk tego głosu, którego nie słyszałam przez wiele lat. Był jak dawno zapomniana piosenka, która przywołała wspomnienia.
Moja mama.
Wyszła z lasu i uśmiechnęła się słodko. Wszyscy zawsze twierdzili, że jestem jej młodszą kopią. Obydwie miałyśmy rude włosy i świetliste zielone oczy. Obie byłyśmy artystkami. Ale jednak różniłyśmy się usposobieniem: ja byłam na swój sposób szalona i optymistyczna, a ona poważna. Z wyglądu byłyśmy takie same, ale z charakteru już nie. I często się cieszyłam, że tak jest.
Młodsza ,,ja'' skoczyła w ramiona matki i zaczęła się śmiać. Byłam taka beztroska, a teraz zostały mi tylko strzępy tych wspomnień. Tak naprawdę, nie chciałam o nich pamiętać. Po tym jak trafiłam pod opiekę Magnusa, spaliłam wszystkie zdjęcia i starałam się zapomnieć. Chciałam zamknąć ten rozdział mojego życia.
A on wrócił.
Przerażona wszystkim, zaczęłam się cofać w gąszcz. Odwróciłam się gwałtownie... i krzyknęłam ze strachu.
Przede mną stała ta dziewczynka. Ja. Patrzyła na mnie czujnie, bez uśmiechu na twarzy, chorobliwie blada jak duch. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że ona nadal tam jest. Z moją mamą. Ale skoro ona jest tam...
- Przemiana zaczyna się, Clary- powiedziała i chwyciła mnie za rękę- I ja ją będę kończyć.
Przeszedł mnie gwałtowny dreszcz. Prąd wżerał się we mnie i raził każdą komórkę mojego ciała. Zawyłam z bólu i upadłam na ziemię. Próbowałam wyszarpać rękę z jej uścisku, ale była za silna. Krwawe łzy zaczęły spływać po moich policzkach, zostawiając plamy na mojej skórze. Spojrzałam na nią z niemym błaganiem.
- Przetrwasz Clary. Na pewno. Wierzę w ciebie, a w zasadzie samą siebie- rozległ się jej śmiech, a potem widziałam tylko ciemność.
- Clary!- krzyknął mi Hodge do ucha.
Gwałtownie wstałam i od razu tego pożałowałam. Głowa zaczęła mnie boleć, aż musiałam znowu się położyć. Wzrok zaczął mi się poprawiać. Przez chwilę widziałam jedynie zamazane plamy. Podniosłam rękę do oczu i wciągnęłam gwałtownie powietrze.
Byłam blada i to jak. Jak ja ze snu. Przemiana zaczyna się, Clary. I ja ją będę kończyć. Jej słowa cały czas brzmiały mi w uszach. Wiedziałam, że to będzie bolesne, ale do diabła, nie aż tak! W jaki sposób ja mam to ukryć?!
Teraz przydałby mi się poradnik pt. ,, Porady dla dorastającego demona''.
Spojrzałam na pochylającego się nade mną Hodge'a, a potem na Maxa, który pojawił się po mojej lewej.
- Co się stało? Czemu nade mną stoicie? Czy nie można mieć tu, choć trochę prywatności?- powiedziałam piskliwym tonem i wstałam, ale tym razem ostrożniej.
Rozejrzałam się przez minutę. Przenieśli mnie z salonu do gabinetu Hodge'a i leżałam na kanapie, przykryta kaszmirowym kocem. Hugo siedział na swoim miejscu i obserwował mnie czujnym wzrokiem.
Musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Hodge niedługo zacznie się domyślać, co mi jest. Będę musiała to przetrwać, dopóki nie przyjdzie do Instytutu Endless wraz z innymi. Musiałam dać jej czas. To będzie trudne, ale będę musiała temu podołać.
Hodge spojrzał na mnie krzywo:
- Zemdlałaś. Miałaś jakiś atak. Jace mnie do ciebie zabrał.
- A gdzie on jest?- Więc moja intuicja nie zawiodła. To był Jace.
Ale skoro on.. mnie uratował, jeżeli tak to można określić, to gdzie on teraz jest? Spodziewałam się, że będzie tu siedział i czekał, aż się obudzę... A potem co? Oczekiwałaś jakiejś romantycznej sceny? Pocałunku na oczach wszystkich czy wyznania miłości? Z goryczą uświadomiłam sobie, że w głębi serca tak było. Miałam ochotę sobie przywalić.
Ale to później. Nie chcę, aby mnie uznali za wariatkę. Jeszcze mnie wsadzą do jednej z ich cel. Łatwiej będzie mi uciec z mojego pokoju, niż celi.
- Jace poszedł na polowanie- Z zamyślenia wyrwał mnie głos Maxa- Pojawił się demon w centralnej części miasta i musieli iść na akcję. Chciał z tobą zostać.
- Niech nie zawraca sobie głowy.- machnęłam ręką- Musi pilnować swoich własnych spraw.
- To ja pójdę na chwilę do Biblioteki. Czekajcie tu- kazał nam Hodge, po czym nie spuszczając z nas wzroku, wyszedł z gabinetu.
Max otworzył okno, aby Hugo mógł wylecieć. Po chwili ptak rozwinął skrzydełka i odleciał, najprawdopodobniej do Hodge'a. Max podszedł do mnie i uśmiechnął się zadziornie.
- Coś jest... między tobą, a Jace'em?- spytał prosto z mostu.
To było komiczne, ale... i prawdziwe. Nie było nic między nami... no tak na poważnie, ale coś do niego czułam... Brawo! Przyznałaś się przed samą sobą. To jest już coś... Ale to nie ma sensu. Powinnam odgonić od siebie marzenia i być... pewnego typu realistką...
Ja, realistką? To było niedorzeczne. Zawsze żyłam w swoim świecie i wątpiłam, że to się kiedykolwiek zmieni. Nawet przez kogoś takiego jak Jace.
- Clary. Jace prosił mnie, abym ci przekazał, że chciałby z tobą pogadać- Max wyrwał mnie z zamyślenia. Uśmiechnął się nieśmiało- Powiedział, że chciałby... jak to ujął? Poruszyć pewną kwestię. Kazał przekazać, że przyjdzie dziś do ciebie. Isabelle i Alec mają coś do załatwienia na mieście i nie wrócą do rana.
- A Hodge i Hugo?
- Nimi ja mam się zająć.- wyszczerzył zęby- Powiedziałem Hodge'owi, że chciałbym, aby mnie nauczył roślinach, które rosną w Idrisie. Nawet nie wiesz, jak się ucieszył. Myśli, że twoje towarzystwo mi szkodzi, a wie, że ja będę robił wszystko, aby z tobą porozmawiać. Hodge weźmie Hugo, bo ten ptak zna podobno całą masę gatunków tych roślin i zna dokładny plan szklarni, która jest u nas na dachu.- W jego głosie wyczułam nutkę niedowierzania.
- Wszystko jest możliwe- mruknęłam, zagłębiając się w swoich myślach.
Więc Jace chce ze mną pogadać sam na sam? Ciekawe o czym... Coś mi mówiło, że nie chciałabym wiedzieć. A co, jeżeli wie o przemianie i chce to wykorzystać, albo wie o planach moich przyjaciół, a raczej ekipy ratunkowej? Na samą myśl o tym, czułam przejmujący chłód.
Musiałam się jednak dowiedzieć, o co mu chodzi. Albo się ucieszę, albo pożałuję tego i to bardzo.
- Okej- szepnęłam- Niech przyjdzie. Z chęcią wysłucham, co ma mi do powiedzenia.
Endless
- Monroe! Mogę wejść?-usłyszałam za drzwiami głos Vennis.
Kilkakrotnie zamrugałam powiekami i westchnęłam cicho. Spałam naprawdę mocno, Spojrzałam na zegar i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Dwunasta, a wróciłam o północy. No no no. Mój rekord.
- Wejdź, Venn!- jęknęłam i ukryłam twarz w poduszce.
Poczułam jak Vennis łapie mnie za ramię i lekko mną potrząsa...
- To nie Venn- szepnął mi ktoś do ucha.
Podskoczyłam ze strachu i szybko zasłoniłam się kołdrą.
To nie Vennis, a Simon do mnie przyszedł! Ale ten głos... stara sztuczka. Że też ja dałam się na nią złapać! Przypomniało mi się jak w czwartej klasie podstawówki, nabraliśmy naszą nauczycielkę, że mówi do niej dyrektorka i posłaliśmy ją na trzytygodniowy urlop. Potem się wydało, że to my i byliśmy zawieszeni.
Teraz jednak ta sztuczka mnie zirytowała. Nadal nie wybaczyłam Lewisowi, a teraz naprawdę potrzebne mi było towarzystwo Vennis.
Jaka za mnie idiotka! Niemal walnęłam się w czoło. Przecież słyszałam, że poszła do swojego kuzyna Janela! Ma tam siedzieć przez cały dzień. Nie wiem, co ta dziewczyna kombinuje, ale zwykle pomysły Vennis skutkują. W każdym razie, w takich kwestiach.
Niechętnie podniosłam wzrok na Lewisa.
- Simon...
- Wiem, nie chcesz ze mną gadać.- przerwał, patrząc mi głęboko w moje oczy- Posłuchaj, przyszedłem tu, bo mam do ciebie dwie sprawy. Po pierwsze, chcę byś mi wybaczyła.
- Twoje marzenie, Lewis- prychnęłam.
Zrobił zawiedzioną minę, jednak nie chciał wyjść. Ta druga sprawa chyba naprawdę była poważna.
- Byłem u Mai... pamiętasz zwariowaną Misty?
Zwariowana kobieta-wilk, Maia Misty? Po co u niej był? Oczywiście, że ją pamiętałam. Przecież to ona, pozbierała mnie do kupy po zdradzie mojego chłopaka. Była bardzo silna, sama wiele przeżyła. Chłopak zamienił ją w likantropkę, a wcześniej musiała znosić swojego brata. Nie znałam silniejszej i odważniejszej dziewczyny niż ona. Dla najbliższych, mogłaby oddać życie. Lubiła towarzystwo swojej bandy i tam czuła się jak w domu. Traktowała ich rodzinę, ja i Clary dołączyliśmy do niej.
Clary! Dlaczego cię tutaj nie ma?! Chciało mi się płakać, ale nie przy Lewisie. Bądź silna, Endless...
- Maia jest w sforze- tłumaczył Lewis- Powie dowódcy, aby pomógł nam.
- Luke Garroway?- domyśliłam się.
O tym dowódcy chodziło wiele plotek, że kiedyś romansował z pewną Nocną Łowczynią i sam nim był. Ale był również znany ze swojej uczciwości no i talentu do przewodnictwa. Był szychą wśród wilkołaków, a Clave miało do niego szacunek, mimo, że był Podziemnym.
Wampir potaknął i podjął wątek:
- Tak, chodzi o Luke'a Garrowaya. Maia powiedziała, że jutro uzyskam odpowiedź i mam być w Chinatown. Chciałbym, abyś poszła tam ze mną...
- Dlaczego ze mną?! Lewis, co ja dla ciebie znaczę?!- wybuchnęłam.
Lewis bez słowa, chwycił mnie w pasie i przycisnął do siebie, po czym mnie pocałował mocno w usta.
Westchnęłam z zaskoczenia. Przez minutkę się szarpałam, ale po chwili dałam spokój, zarzuciłam mu ręce na szyję i oddałam mu pocałunek.
Niezły początek dnia, nie ma co.
Siemano! Jak obiecałam, daję dłuższy post. Chciałam się skupić na Clary. Nie miałam czasu, aby wcześniej napisać całości, bo miałam w pogotowiu trochę, więc nie wyszło to takie straasznie długie. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Miłego czytania!
PS: Co do Mai, to nie wiedziałam jakie ona ma nazwisko, więc napisałam takie. Sorry, jak coś się nie zgadza. Wiem, że Maia jest w drugiej części, ale postanowiłam napisać o niej tutaj. Niedługo chcę wprowadzić kolejną nową postać. Niedługo dodam ją wraz z Maią do bohaterów.
Teraz jednak ta sztuczka mnie zirytowała. Nadal nie wybaczyłam Lewisowi, a teraz naprawdę potrzebne mi było towarzystwo Vennis.
Jaka za mnie idiotka! Niemal walnęłam się w czoło. Przecież słyszałam, że poszła do swojego kuzyna Janela! Ma tam siedzieć przez cały dzień. Nie wiem, co ta dziewczyna kombinuje, ale zwykle pomysły Vennis skutkują. W każdym razie, w takich kwestiach.
Niechętnie podniosłam wzrok na Lewisa.
- Simon...
- Wiem, nie chcesz ze mną gadać.- przerwał, patrząc mi głęboko w moje oczy- Posłuchaj, przyszedłem tu, bo mam do ciebie dwie sprawy. Po pierwsze, chcę byś mi wybaczyła.
- Twoje marzenie, Lewis- prychnęłam.
Zrobił zawiedzioną minę, jednak nie chciał wyjść. Ta druga sprawa chyba naprawdę była poważna.
- Byłem u Mai... pamiętasz zwariowaną Misty?
Zwariowana kobieta-wilk, Maia Misty? Po co u niej był? Oczywiście, że ją pamiętałam. Przecież to ona, pozbierała mnie do kupy po zdradzie mojego chłopaka. Była bardzo silna, sama wiele przeżyła. Chłopak zamienił ją w likantropkę, a wcześniej musiała znosić swojego brata. Nie znałam silniejszej i odważniejszej dziewczyny niż ona. Dla najbliższych, mogłaby oddać życie. Lubiła towarzystwo swojej bandy i tam czuła się jak w domu. Traktowała ich rodzinę, ja i Clary dołączyliśmy do niej.
Clary! Dlaczego cię tutaj nie ma?! Chciało mi się płakać, ale nie przy Lewisie. Bądź silna, Endless...
- Maia jest w sforze- tłumaczył Lewis- Powie dowódcy, aby pomógł nam.
- Luke Garroway?- domyśliłam się.
O tym dowódcy chodziło wiele plotek, że kiedyś romansował z pewną Nocną Łowczynią i sam nim był. Ale był również znany ze swojej uczciwości no i talentu do przewodnictwa. Był szychą wśród wilkołaków, a Clave miało do niego szacunek, mimo, że był Podziemnym.
Wampir potaknął i podjął wątek:
- Tak, chodzi o Luke'a Garrowaya. Maia powiedziała, że jutro uzyskam odpowiedź i mam być w Chinatown. Chciałbym, abyś poszła tam ze mną...
- Dlaczego ze mną?! Lewis, co ja dla ciebie znaczę?!- wybuchnęłam.
Lewis bez słowa, chwycił mnie w pasie i przycisnął do siebie, po czym mnie pocałował mocno w usta.
Westchnęłam z zaskoczenia. Przez minutkę się szarpałam, ale po chwili dałam spokój, zarzuciłam mu ręce na szyję i oddałam mu pocałunek.
Niezły początek dnia, nie ma co.
Siemano! Jak obiecałam, daję dłuższy post. Chciałam się skupić na Clary. Nie miałam czasu, aby wcześniej napisać całości, bo miałam w pogotowiu trochę, więc nie wyszło to takie straasznie długie. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Miłego czytania!
PS: Co do Mai, to nie wiedziałam jakie ona ma nazwisko, więc napisałam takie. Sorry, jak coś się nie zgadza. Wiem, że Maia jest w drugiej części, ale postanowiłam napisać o niej tutaj. Niedługo chcę wprowadzić kolejną nową postać. Niedługo dodam ją wraz z Maią do bohaterów.
No, doczekałam się. Rozdział (jak zawsze) genialny. Intryguje mnie, o czym Jace chce rozmawiać z Clarym. A ten wątek przemiany. Bosko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Już nie mogę doczekać się nexta :DD
OdpowiedzUsuńRany, co to było! Chociaż nie, wiem co to było! Epicki rozdział! Kwestie Max'a były świetne! Takie zadziorne, a Jace hmm... nie mogę się doczekać co będzie dalej! Ale dobra starczy tych wykrzykników. Jednym słowem: pisz, bo jest super! Dobra to były cztery słowa i przecinek... no i wykrzyknik, ale wiadomo o co chodzi. Weny życzę! I wesołych świąt! Tak na zapas.
OdpowiedzUsuńTakie głupie pytanko: wiesz kiedy możemy spodziewać się następnego rozdziału?
OdpowiedzUsuńNa to pytanie nie mogę ci odpowiedzieć. Po pierwsze: mam szkołę i treningi, a teraz nauczyciele dają mi w kość. Nawet w weekend nie mam spokoju. Po drugie: muszę także zadbać o dwa inne blogi. Będę się starać ja najszybciej jednak niczego nie obiecuję. Nie chcę pisać byle co, ale też nie mam czasu aby napisać tak super. Nie wiem, kiedy napiszę, ale będę się starać jak najszybciej.
UsuńDzięki za odpowiedź i sorry za głupie pytanie. Powodzenia w szkole, na treningach i na innych blogach oraz pomyślnych wiatrów życzę!
OdpowiedzUsuńDzięki i to nie jest głupie pytanie :D
UsuńMniejsza o to, w każdym razie good luck Evi :)
Usuń