XXII
Endless
Zamrugałam powiekami. Moich uszu doszedł dźwięk włączonego telewizora i zapach świeżo parzonej kawy i... wody po goleniu? Czułam czyiś miarowy oddech na policzku.
Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że leżę w ramionach śpiącego Simona na kanapie w domu Magnusa przykryta ciepłym, kaszmirowym kocem. Byliśmy sami, nie licząc Prezesa Miau, który siedział na ulubionym fotelu czarownika i obserwował nas jak strażnik.
Ale co ja tu robiłam? Przecież... i wtedy sobie przypomniałam, jak zasnęłam w trakcie rozmowy z Arianne. Pewnie była zła, a może mnie zrozumiała? Byłam strasznie zmęczona całym dniem i ostatnie co zapamiętałam, to jak zasnęłam przy stole w kuchni. Simon musiał wrócić od Raphaela i zdecydował, że zdrzemnie się wraz ze mną.
Mimowolnie zapiekły mnie policzki. Wyglądaliśmy pewnie jak para gołąbków. Moje serce wypełniła troska i... miłość. Zakochałam się w wampirze. I to w moim najlepszym przyjacielu. Normalnie sytuacja jak z filmu.
Odgarnęłam zbłąkany kosmyk z jego twarzy. Wyglądał tak spokojnie i niewinnie... gdyby Clary tu była, poprosiłabym ją, aby go narysowała. Pięknie oddałabym jego rysy twarzy....
Dlaczego cię tutaj nie ma, Clary? Tak bardzo za tobą tęsknię! Chciałabym obudzić się, przemoczona do suchej nitki. A byłabym mokra od wody, którą Clary by na mnie wylała. Potem zaczęłybyśmy się przepychać i walić poduszkami, a Simon objąłby nas obydwie i powiedziałby, że jesteśmy dziecinne...
- A zapowiadał się taki spokojny poranek- zaśmiała się Vennis, stojąca w drzwiach.
Z zaskoczenia, spadłam z kanapy i upadłam na ziemię. Simon poruszył się i przetarł oczy. Na początku był zdezorientowany, ale później musiał przypomnieć sobie, że przytulał się do mnie, gdy spałam. Gdyby był człowiekiem, pewnie by się zarumienił.
Vennis przyglądała nam się z rozbawieniem, ale w jej oczach widziałam coś innego... Ból? Strach? Dopiero po chwili zobaczyłam, że jest ubrana w cienką bawełnianą koszulkę i spodenki, które nie ukrywały jej runów i blizn. W dodatku, na jej ramionach spostrzegłam świeże rany. Ale skąd ona je ma?
Simon też musiał je dostrzec, bo uniósł pytająco brwi, siadając na kanapie. Vennis jednak nic nie powiedziała, a jedynie sięgnęła po pilota i włączyła plazmowy telewizor. Czasem się zastanawiałam skąd on bierze na to wszystko pieniądze. Plazma- niemały wypadek.
- Uwaga- odezwała się prezenterka w programie telewizji CNN- Nadajemy ważną wiadomość. W Nowym Yorku, o pierwszej w nocy, znaleziono ciała czterech nastolatków. Byli jedynie ogłuszeni, jednak utracili swoje cenne rzeczy. Wszystkie ofiary miały na ramionach dziwne tatuaże, które tłumaczą jako uczestnictwo w pewnej sekcie. Nikt nie chce się w to wtajemniczać. Chłopców znaleziono w składziku, w prestiżowym klubie Pandemonium. Sprawcy nie są znani. Policja próbuje znaleźć trop, jednak na razie są marne skutki. Prosimy wszystkich o ostrożność.
Spojrzałam zdezorientowana na telewizor. Tatuaże... Łowcy?! Zachłysnęłam się powietrzem, ze zdziwienia. Przecież oni NIGDY nie dali się wywieść w pole! A zwłaszcza ludziom. Ale...
- Vennis!- zagrzmiałam, gdy wszystko do mnie dotarło. Moje policzki zapłonęły z gniewu, a ręce zacisnęłam w pięści.
Zdobędę więcej ostrzy. I mam pomysł jak. Hawkins, pomożesz mi w wolnym czasie. To o to jej chodziło! Ja myślałam, że może ma kontakty i tak zdobędzie ostrza, a Sky będzie robić za pośrednika albo ochroniarza! Nawet do głowy mi nie przyszło, że napadną na łowców! To było... szalenie odważne i ryzykowne. I godne podziwu... Nie! Sky może i jest liderką klanu czarownic, ale to nie oznacza, że jej moc nie ma granic!
Vennis wzniosła ręce w geście ,, nic nie zrobiłam'' i odsunęła się ode mnie. Już kiedyś widziała moje wybuchy gniewu. Wolała się wtedy trzymać jak najdalej, choć była trochę straszniejsza ode mnie i współczuła moim ofiarom. Teraz, to jednak ona była winowajcą, a ja byłam bliska eksplozji. Simon, w oka mgnieniu, chwycił mnie za ramiona, abym mu się nie wyrwała.
- Endless...
- Jak mogłaś wplątać w to Sky?!- starałam się nie krzyczeć, jednak średnio mi to wychodziło. Gotowałam się ze złości- Dlaczego nie mogłaś zdobyć tych ostrzy w bezpieczniejszy sposób?!
- Nie możemy bawić się w pół- środki, Endless! Tu chodzi o Clary!- zaprotestowała- Musiałam zrobić taką wyprawę. Byłam wabikiem, a Hawkins jedynie pozbawiała przytomności nasze ofiary! Łowcy wyrządzili nam masę złego i teraz niech to traktują jako ostrzeżenie! Zdobyłyśmy dużo ostrzy, które pomogą nam uratować wszystkich więźniów! To nie jest chyba wysoka cena!
- Po co tak ryzykować?!
- A po co siedzieć w miejscu i czekać na bieg wydarzeń? Przecież możemy wziąć sprawy w swoje ręce. Nie sprzymierzę się z łowcami. Już do nich nie należę. Tamta Łowczyni już nie istnieje!
- Za co ich tak nienawidzisz?! Kiedyś byłaś jedną z nich! Nie rozumiem cię, Vennisso Railey Shepard! Co oni zrobili?! Zabili ci całą rodzinę?!
- Tak!- wydarła się, po czym zsunęła się po ścianie, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
W życiu nie widziałam jej tak załamanej. Nigdy się nie załamywała. Jeżeli coś się nie udawało, próbowała jeszcze raz albo zbywała to wzruszeniem ramion. Pierwszy raz widziałam, żeby płakała. Nie przypominała już twardzielki, tylko zagubioną nastolatkę. Pierwszy raz pokazała swoją słabość.
Co ja narobiłam? Wyrwałam się w objęć Simona i uklękłam przy niej. Czułam się jak winowajca. Vennis spojrzała na mnie smutno i wskazała palcem na tatuaż na ramieniu, w kształcie kwiatu lotosu.
- Był to ulubiony kwiat mojej mamy- wyszeptała- Wytatuowałam go sobie, gdy miałam pięć lat. Rok po jej ,,śmierci''. W zasadzie nie wiadomo czy jest martwa. Nie znaleziono jej ciała, ale zaprzestali poszukiwań. Nie wiedziałam, że umarła. Utrzymywano to przede mną w tajemnicy, a było to łatwe. Umiałam czytać, pisać, chodzić i mówić, więc zaczęto mnie trenować. O jej śmierci, dowiedziałam się rok później, gdy przez przypadek podsłuchałam rozmowy Hodge'a z jednym z Clave. Wierzyłam w ich słowa, że ona wróci. Ale nigdy nie wróciła-pokręciła głową ze smutkiem- To długa historia.
- Mamy czas- odezwała się Sky, która stała w drzwiach.
Za nią stał Magnus i duch Arianne. Magnus pomógł mi postawić Ven na nogi i usadowił ją na kanapie, po czym usiadłam z jej prawej strony, a Sky z lewej. Simon oparł się o ścianę, obok niego Arianne, a Magnus usiadł w fotelu przy kominku. Wszyscy czekali na opowieść, patrząc jednocześnie na Ven ze współczuciem.
- Jest z nią źle- odezwała się Sky w mojej głowie.
- Dajmy jej opowiedzieć.
- Wszystko się zaczęło od śmierci mojej mamy.- oparła się wygodnie o moje ramię i zaczęła opowiadać. Włosy łaskotały moją twarz, ale nie skarżyłam się.- Mieszkałam na obrzeżach Nowego Yorku, tylko z nią. Po śmierci dziadka, babcia mieszkała w Hiszpanii i nie chciała wracać do Ameryki. Miałam dosyć szczęśliwe dzieciństwo, choć nie miałam ojca. Moja mama, Jade, mówiła, że wolał być kimś ważnym niż się nami opiekować. Zawsze opowiadała o nim z nutą goryczy w głosie. Rozumiałam to już jako mała dziewczynka, więc rzadko poruszałam ten temat, oczywiście, gdy nauczyłam się już mówić. Brat mamy, wujek Drake, często się nami opiekował. Starał się nauczyć mnie to, czego mógł mnie uczyć mój tata. Jego syn, mój kuzyn Janel także się starał mi pomagać. Janel także nie miał jednego z rodziców. Ciotka Jose odeszła do innego, gdy Janel miał zaledwie rok. To nas połączyło. Świetnie się rozumieliśmy i byliśmy jak rodzeństwo. W każdym razie, wszystko było dobrze do czasu, gdy mama dostała zlecenie, aby pojechać do Salem, aby wykończyć jedną z trzech czarownic, które zagrażały ludziom. Choć przez Clave utraciła mojego tatę, zgodziła się i pojechała tam. Miała tam być trzy tygodnie. Tymczasem ja siedziałam u wujka i uczyłam się potrzebnych umiejętności. Po upływie terminu, odwiedził nas jeden z Clave. Wyczułam, że coś się stało i Janel podzielał moje zdanie. Nasz gość, zamienił parę słów z wujkiem. Nastąpiła kłótnia, której niestety nie usłyszeliśmy, gdyż wujek podejrzewał, że będziemy podsłuchiwać. Często bawiliśmy się w szpiegów- uśmiechnęła się, po czym znowu spochmurniała- U wujka siedziałam przez pół roku, aż pewnego dnia przyjechał do nas Hodge Starkweather i powiedział, że ma obowiązek zabrać mnie do Nowojorskiego Instytutu. Drake oczywiście nie chciał mnie oddać i ja tam nie chciałam jechać, jednak odbyli jakąś dziwną rozmowę i wujek oddał mnie pod ich opiekę. Na pożegnanie, powiedział mi, że kiedyś moja mama będzie ze mnie dumna. Nie wiedziałam wtedy o co chodziło.
Przybyłam akurat wtedy, gdy Maryse Lightwood była w ciąży. To ją poznałam jako pierwszą. To mama Isabelle, Aleca i Maxa. Jest zupełnie inna, choć kiedyś trzymała z Valentinem. Pewnie słyszeliście tą aferę, ale nieważne. W każdym razie: budziła we mnie wielki szacunek. Lubiłam przebywać w jej obecności. Opiekowała się mną jak druga matka. Oczywiście poznałam także całą resztę, ale nie związałam się z nimi za bardzo. Ze wszystkich wolałam Maryse i to się nigdy nie zmieniło.
Dowiedziałam się wszystkiego pewnej nocy, po moim treningu. Kiedy szłam do swojego pokoju, usłyszałam krzyki dochodzące z gabinetu Starkweathera. Wykłócał się z kimś i niestety nie mogłam rozróżnić pojedynczych słów. Hugo mnie zdradził. Chciałam zniknąć stamtąd, jednak nie zdążyłam uciec. Hodge przypatrywał mi się ze łzami w oczach, których nigdy u niego nie widziałam, a pół roku to dosyć sporo czasu na poznanie kogoś. W każdym razie, w gabinecie powiedział mi prawdę. Powiedział także, że muszę walczyć z bólem, że nie mogę zawieść mojej mamy, która nie chciałaby, abym się załamała. To mnie zmotywowało i od tamtej pory starałam się wyrosnąć na wspaniałą wojowniczkę. Nie straciłam kontaktu z Janelem i Drake'em, choć trochę się to ograniczyło. Byłam pochłonięta walką. Potem do Instytutu Maryse sprowadziła Jace'a, który często ze mną walczył i zawsze wygrywał. To mnie motywowało do jeszcze większego wysiłku i wtedy.., straciłam jakąś część siebie. Zatraciłam ją. Stałam się istotą bez serca. Wpojono mi nienawiść do naszych wrogów. Byłam maszyną do zabijania demonów.
Otrząsnęłam się, kiedy miałam czternaście lat. Na ścieżkę sprowadziła mnie pewna stara czarownica, która była moją ofiarą. To było w Denver. Role się wtedy odwróciły i znalazłam się w pułapce. Zginęłabym, ale ona dostrzegła coś we mnie, a raczej kogoś. Moją matkę. Powiedziała mi, że czarownice składają mi kondolencje i szukają jej, choć Clave przestało. Czarownica, która prawdopodobnie ją zabiła, była naszym wspólnym wrogiem, a ja jej zaufałam. Było w niej coś takiego, że uwierzyłam w każde jej słowo. To wtedy, odzyskałam siebie i równowagę w moim życiu. Stałam się milsza i pomocna, choć oczywiście coś musiało zostać. Kilka lat takiego treningu, wyryło się we mnie na zawsze.
- Spotkałaś kiedyś swojego ojca?- spytał się Simon.
- Raz, ale nawet nie zwrócił na mnie uwagi. O babci wolę nie wspominać. To głupia żmija- syknęła. Raczej jej nie lubiła. To było widać.
- A to, że współpracowałaś z demonami to prawda czy nie?- spytała się Sky, nie ukrywając swojej ciekawości, mimo całej sytuacji- No bo wiesz...
- Nie. Ktoś to wymyślił, aby mnie oczernić. Nie wiem kto, ale kiedyś się dowiem- W jej oczach błysnęła nienawiść.
- Nie musisz ukrywać słabości. W ten sposób, niszczysz siebie od środka - przytuliłam ją do siebie.
Zamiast mnie odepchnąć, wtuliła się we mnie i ścisnęła moją rękę.
- Masz rację, Endless. Zawsze masz rację.
- To ja- wzruszyłam ramionami.
Wtedy zadzwonił telefon Vennis. Wyciągnęła go z kieszeni swoich spodenek, lecz nie odbierała. W końcu, wyrwałam jej komórkę z ręki i odebrałam.
- Halo?
- Vennis!- krzyknął jakiś chłopak. Domyśliłam się, że to Janel.- Mam dla was ważne informacje! Posłuchaj...
- Vennissa nie może chwilowo rozmawiać- przerwałam.
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza.
- Kim jesteś?- spytał poważnym tonem.
- Endless Monroe, przyjaciółka Vennis. Ty pewnie jesteś Janel.
- Zgadza się.- potwierdził-Endless, musicie się ze mną spotkać. Szczególnie Vennis. Bądźcie w moim domu za dwadzieścia minut. Vennis zna adres. Macie tu natychmiast przyjść! To bardzo ważne. Przekażesz?
Popatrzyłam zdziwiona na telefon. Coś aż tak ważnego? Co to może być? Czułam jednak, że to poważna sprawa.
- Przekażę- szepnęłam i rozłączyłam się.
Spojrzałam na twarze wszystkich zebranych. Na wszystkich malowało się nieme pytanie ,, co się dzieje?''. Co się działo? Sama nie wiedziałam. W ogóle nie wiedziałam, co dalej. Cały plan się chwieje. Trzeba było jednak walczyć. Choćby nie wiem, co.
- Janel prosi o kontakt. Ma nam coś do przekazania.
Miałam czas, aby napisać, więc o to i rozdział. Chyba najdłuższy ze wszystkich. Mam nadzieję, że się wam podoba!
Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że leżę w ramionach śpiącego Simona na kanapie w domu Magnusa przykryta ciepłym, kaszmirowym kocem. Byliśmy sami, nie licząc Prezesa Miau, który siedział na ulubionym fotelu czarownika i obserwował nas jak strażnik.
Ale co ja tu robiłam? Przecież... i wtedy sobie przypomniałam, jak zasnęłam w trakcie rozmowy z Arianne. Pewnie była zła, a może mnie zrozumiała? Byłam strasznie zmęczona całym dniem i ostatnie co zapamiętałam, to jak zasnęłam przy stole w kuchni. Simon musiał wrócić od Raphaela i zdecydował, że zdrzemnie się wraz ze mną.
Mimowolnie zapiekły mnie policzki. Wyglądaliśmy pewnie jak para gołąbków. Moje serce wypełniła troska i... miłość. Zakochałam się w wampirze. I to w moim najlepszym przyjacielu. Normalnie sytuacja jak z filmu.
Odgarnęłam zbłąkany kosmyk z jego twarzy. Wyglądał tak spokojnie i niewinnie... gdyby Clary tu była, poprosiłabym ją, aby go narysowała. Pięknie oddałabym jego rysy twarzy....
Dlaczego cię tutaj nie ma, Clary? Tak bardzo za tobą tęsknię! Chciałabym obudzić się, przemoczona do suchej nitki. A byłabym mokra od wody, którą Clary by na mnie wylała. Potem zaczęłybyśmy się przepychać i walić poduszkami, a Simon objąłby nas obydwie i powiedziałby, że jesteśmy dziecinne...
- A zapowiadał się taki spokojny poranek- zaśmiała się Vennis, stojąca w drzwiach.
Z zaskoczenia, spadłam z kanapy i upadłam na ziemię. Simon poruszył się i przetarł oczy. Na początku był zdezorientowany, ale później musiał przypomnieć sobie, że przytulał się do mnie, gdy spałam. Gdyby był człowiekiem, pewnie by się zarumienił.
Vennis przyglądała nam się z rozbawieniem, ale w jej oczach widziałam coś innego... Ból? Strach? Dopiero po chwili zobaczyłam, że jest ubrana w cienką bawełnianą koszulkę i spodenki, które nie ukrywały jej runów i blizn. W dodatku, na jej ramionach spostrzegłam świeże rany. Ale skąd ona je ma?
Simon też musiał je dostrzec, bo uniósł pytająco brwi, siadając na kanapie. Vennis jednak nic nie powiedziała, a jedynie sięgnęła po pilota i włączyła plazmowy telewizor. Czasem się zastanawiałam skąd on bierze na to wszystko pieniądze. Plazma- niemały wypadek.
- Uwaga- odezwała się prezenterka w programie telewizji CNN- Nadajemy ważną wiadomość. W Nowym Yorku, o pierwszej w nocy, znaleziono ciała czterech nastolatków. Byli jedynie ogłuszeni, jednak utracili swoje cenne rzeczy. Wszystkie ofiary miały na ramionach dziwne tatuaże, które tłumaczą jako uczestnictwo w pewnej sekcie. Nikt nie chce się w to wtajemniczać. Chłopców znaleziono w składziku, w prestiżowym klubie Pandemonium. Sprawcy nie są znani. Policja próbuje znaleźć trop, jednak na razie są marne skutki. Prosimy wszystkich o ostrożność.
Spojrzałam zdezorientowana na telewizor. Tatuaże... Łowcy?! Zachłysnęłam się powietrzem, ze zdziwienia. Przecież oni NIGDY nie dali się wywieść w pole! A zwłaszcza ludziom. Ale...
- Vennis!- zagrzmiałam, gdy wszystko do mnie dotarło. Moje policzki zapłonęły z gniewu, a ręce zacisnęłam w pięści.
Zdobędę więcej ostrzy. I mam pomysł jak. Hawkins, pomożesz mi w wolnym czasie. To o to jej chodziło! Ja myślałam, że może ma kontakty i tak zdobędzie ostrza, a Sky będzie robić za pośrednika albo ochroniarza! Nawet do głowy mi nie przyszło, że napadną na łowców! To było... szalenie odważne i ryzykowne. I godne podziwu... Nie! Sky może i jest liderką klanu czarownic, ale to nie oznacza, że jej moc nie ma granic!
Vennis wzniosła ręce w geście ,, nic nie zrobiłam'' i odsunęła się ode mnie. Już kiedyś widziała moje wybuchy gniewu. Wolała się wtedy trzymać jak najdalej, choć była trochę straszniejsza ode mnie i współczuła moim ofiarom. Teraz, to jednak ona była winowajcą, a ja byłam bliska eksplozji. Simon, w oka mgnieniu, chwycił mnie za ramiona, abym mu się nie wyrwała.
- Endless...
- Jak mogłaś wplątać w to Sky?!- starałam się nie krzyczeć, jednak średnio mi to wychodziło. Gotowałam się ze złości- Dlaczego nie mogłaś zdobyć tych ostrzy w bezpieczniejszy sposób?!
- Nie możemy bawić się w pół- środki, Endless! Tu chodzi o Clary!- zaprotestowała- Musiałam zrobić taką wyprawę. Byłam wabikiem, a Hawkins jedynie pozbawiała przytomności nasze ofiary! Łowcy wyrządzili nam masę złego i teraz niech to traktują jako ostrzeżenie! Zdobyłyśmy dużo ostrzy, które pomogą nam uratować wszystkich więźniów! To nie jest chyba wysoka cena!
- Po co tak ryzykować?!
- A po co siedzieć w miejscu i czekać na bieg wydarzeń? Przecież możemy wziąć sprawy w swoje ręce. Nie sprzymierzę się z łowcami. Już do nich nie należę. Tamta Łowczyni już nie istnieje!
- Za co ich tak nienawidzisz?! Kiedyś byłaś jedną z nich! Nie rozumiem cię, Vennisso Railey Shepard! Co oni zrobili?! Zabili ci całą rodzinę?!
- Tak!- wydarła się, po czym zsunęła się po ścianie, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
W życiu nie widziałam jej tak załamanej. Nigdy się nie załamywała. Jeżeli coś się nie udawało, próbowała jeszcze raz albo zbywała to wzruszeniem ramion. Pierwszy raz widziałam, żeby płakała. Nie przypominała już twardzielki, tylko zagubioną nastolatkę. Pierwszy raz pokazała swoją słabość.
Co ja narobiłam? Wyrwałam się w objęć Simona i uklękłam przy niej. Czułam się jak winowajca. Vennis spojrzała na mnie smutno i wskazała palcem na tatuaż na ramieniu, w kształcie kwiatu lotosu.
- Był to ulubiony kwiat mojej mamy- wyszeptała- Wytatuowałam go sobie, gdy miałam pięć lat. Rok po jej ,,śmierci''. W zasadzie nie wiadomo czy jest martwa. Nie znaleziono jej ciała, ale zaprzestali poszukiwań. Nie wiedziałam, że umarła. Utrzymywano to przede mną w tajemnicy, a było to łatwe. Umiałam czytać, pisać, chodzić i mówić, więc zaczęto mnie trenować. O jej śmierci, dowiedziałam się rok później, gdy przez przypadek podsłuchałam rozmowy Hodge'a z jednym z Clave. Wierzyłam w ich słowa, że ona wróci. Ale nigdy nie wróciła-pokręciła głową ze smutkiem- To długa historia.
- Mamy czas- odezwała się Sky, która stała w drzwiach.
Za nią stał Magnus i duch Arianne. Magnus pomógł mi postawić Ven na nogi i usadowił ją na kanapie, po czym usiadłam z jej prawej strony, a Sky z lewej. Simon oparł się o ścianę, obok niego Arianne, a Magnus usiadł w fotelu przy kominku. Wszyscy czekali na opowieść, patrząc jednocześnie na Ven ze współczuciem.
- Jest z nią źle- odezwała się Sky w mojej głowie.
- Dajmy jej opowiedzieć.
- Wszystko się zaczęło od śmierci mojej mamy.- oparła się wygodnie o moje ramię i zaczęła opowiadać. Włosy łaskotały moją twarz, ale nie skarżyłam się.- Mieszkałam na obrzeżach Nowego Yorku, tylko z nią. Po śmierci dziadka, babcia mieszkała w Hiszpanii i nie chciała wracać do Ameryki. Miałam dosyć szczęśliwe dzieciństwo, choć nie miałam ojca. Moja mama, Jade, mówiła, że wolał być kimś ważnym niż się nami opiekować. Zawsze opowiadała o nim z nutą goryczy w głosie. Rozumiałam to już jako mała dziewczynka, więc rzadko poruszałam ten temat, oczywiście, gdy nauczyłam się już mówić. Brat mamy, wujek Drake, często się nami opiekował. Starał się nauczyć mnie to, czego mógł mnie uczyć mój tata. Jego syn, mój kuzyn Janel także się starał mi pomagać. Janel także nie miał jednego z rodziców. Ciotka Jose odeszła do innego, gdy Janel miał zaledwie rok. To nas połączyło. Świetnie się rozumieliśmy i byliśmy jak rodzeństwo. W każdym razie, wszystko było dobrze do czasu, gdy mama dostała zlecenie, aby pojechać do Salem, aby wykończyć jedną z trzech czarownic, które zagrażały ludziom. Choć przez Clave utraciła mojego tatę, zgodziła się i pojechała tam. Miała tam być trzy tygodnie. Tymczasem ja siedziałam u wujka i uczyłam się potrzebnych umiejętności. Po upływie terminu, odwiedził nas jeden z Clave. Wyczułam, że coś się stało i Janel podzielał moje zdanie. Nasz gość, zamienił parę słów z wujkiem. Nastąpiła kłótnia, której niestety nie usłyszeliśmy, gdyż wujek podejrzewał, że będziemy podsłuchiwać. Często bawiliśmy się w szpiegów- uśmiechnęła się, po czym znowu spochmurniała- U wujka siedziałam przez pół roku, aż pewnego dnia przyjechał do nas Hodge Starkweather i powiedział, że ma obowiązek zabrać mnie do Nowojorskiego Instytutu. Drake oczywiście nie chciał mnie oddać i ja tam nie chciałam jechać, jednak odbyli jakąś dziwną rozmowę i wujek oddał mnie pod ich opiekę. Na pożegnanie, powiedział mi, że kiedyś moja mama będzie ze mnie dumna. Nie wiedziałam wtedy o co chodziło.
Przybyłam akurat wtedy, gdy Maryse Lightwood była w ciąży. To ją poznałam jako pierwszą. To mama Isabelle, Aleca i Maxa. Jest zupełnie inna, choć kiedyś trzymała z Valentinem. Pewnie słyszeliście tą aferę, ale nieważne. W każdym razie: budziła we mnie wielki szacunek. Lubiłam przebywać w jej obecności. Opiekowała się mną jak druga matka. Oczywiście poznałam także całą resztę, ale nie związałam się z nimi za bardzo. Ze wszystkich wolałam Maryse i to się nigdy nie zmieniło.
Dowiedziałam się wszystkiego pewnej nocy, po moim treningu. Kiedy szłam do swojego pokoju, usłyszałam krzyki dochodzące z gabinetu Starkweathera. Wykłócał się z kimś i niestety nie mogłam rozróżnić pojedynczych słów. Hugo mnie zdradził. Chciałam zniknąć stamtąd, jednak nie zdążyłam uciec. Hodge przypatrywał mi się ze łzami w oczach, których nigdy u niego nie widziałam, a pół roku to dosyć sporo czasu na poznanie kogoś. W każdym razie, w gabinecie powiedział mi prawdę. Powiedział także, że muszę walczyć z bólem, że nie mogę zawieść mojej mamy, która nie chciałaby, abym się załamała. To mnie zmotywowało i od tamtej pory starałam się wyrosnąć na wspaniałą wojowniczkę. Nie straciłam kontaktu z Janelem i Drake'em, choć trochę się to ograniczyło. Byłam pochłonięta walką. Potem do Instytutu Maryse sprowadziła Jace'a, który często ze mną walczył i zawsze wygrywał. To mnie motywowało do jeszcze większego wysiłku i wtedy.., straciłam jakąś część siebie. Zatraciłam ją. Stałam się istotą bez serca. Wpojono mi nienawiść do naszych wrogów. Byłam maszyną do zabijania demonów.
Otrząsnęłam się, kiedy miałam czternaście lat. Na ścieżkę sprowadziła mnie pewna stara czarownica, która była moją ofiarą. To było w Denver. Role się wtedy odwróciły i znalazłam się w pułapce. Zginęłabym, ale ona dostrzegła coś we mnie, a raczej kogoś. Moją matkę. Powiedziała mi, że czarownice składają mi kondolencje i szukają jej, choć Clave przestało. Czarownica, która prawdopodobnie ją zabiła, była naszym wspólnym wrogiem, a ja jej zaufałam. Było w niej coś takiego, że uwierzyłam w każde jej słowo. To wtedy, odzyskałam siebie i równowagę w moim życiu. Stałam się milsza i pomocna, choć oczywiście coś musiało zostać. Kilka lat takiego treningu, wyryło się we mnie na zawsze.
- Spotkałaś kiedyś swojego ojca?- spytał się Simon.
- Raz, ale nawet nie zwrócił na mnie uwagi. O babci wolę nie wspominać. To głupia żmija- syknęła. Raczej jej nie lubiła. To było widać.
- A to, że współpracowałaś z demonami to prawda czy nie?- spytała się Sky, nie ukrywając swojej ciekawości, mimo całej sytuacji- No bo wiesz...
- Nie. Ktoś to wymyślił, aby mnie oczernić. Nie wiem kto, ale kiedyś się dowiem- W jej oczach błysnęła nienawiść.
- Nie musisz ukrywać słabości. W ten sposób, niszczysz siebie od środka - przytuliłam ją do siebie.
Zamiast mnie odepchnąć, wtuliła się we mnie i ścisnęła moją rękę.
- Masz rację, Endless. Zawsze masz rację.
- To ja- wzruszyłam ramionami.
Wtedy zadzwonił telefon Vennis. Wyciągnęła go z kieszeni swoich spodenek, lecz nie odbierała. W końcu, wyrwałam jej komórkę z ręki i odebrałam.
- Halo?
- Vennis!- krzyknął jakiś chłopak. Domyśliłam się, że to Janel.- Mam dla was ważne informacje! Posłuchaj...
- Vennissa nie może chwilowo rozmawiać- przerwałam.
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza.
- Kim jesteś?- spytał poważnym tonem.
- Endless Monroe, przyjaciółka Vennis. Ty pewnie jesteś Janel.
- Zgadza się.- potwierdził-Endless, musicie się ze mną spotkać. Szczególnie Vennis. Bądźcie w moim domu za dwadzieścia minut. Vennis zna adres. Macie tu natychmiast przyjść! To bardzo ważne. Przekażesz?
Popatrzyłam zdziwiona na telefon. Coś aż tak ważnego? Co to może być? Czułam jednak, że to poważna sprawa.
- Przekażę- szepnęłam i rozłączyłam się.
Spojrzałam na twarze wszystkich zebranych. Na wszystkich malowało się nieme pytanie ,, co się dzieje?''. Co się działo? Sama nie wiedziałam. W ogóle nie wiedziałam, co dalej. Cały plan się chwieje. Trzeba było jednak walczyć. Choćby nie wiem, co.
- Janel prosi o kontakt. Ma nam coś do przekazania.
Miałam czas, aby napisać, więc o to i rozdział. Chyba najdłuższy ze wszystkich. Mam nadzieję, że się wam podoba!
AAaaa!!!! To jest takie ciekawe ,że ja nie mogę!! Ostatnio przeczytałam twój blog od nowa i jest taki cuudooownyyyy !!! Rozdział świetny , genialny , fenomenalny !!! ;D
OdpowiedzUsuńWitaj ! Ze względu na dobrze wykonaną pracę , nominowałam Cię do Liebster Award ! ;) Jeżeli NIE chcesz brać w tym udziału zrozumiem , lecz jeśli jednak weźmiesz udział w zabawie zapraszam po więcej szczegółów na http://next-twilight-story-wolfs.blogspot.com/p/liebster-award.html
Usuń;)
Mi sie podoba !! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :) http://omegaopowiadanie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCześć ! Serdecznie zapraszam na mojego bloga o serii "Dary Anioła" głównie o filmie "Miasto Kości" ! Jeśli dodasz się do obserwatorów to będzie mi bardzo miło :) http://swiatdarowaniola.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńmmmm...GENIALNY BLOG!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńhttp://btrmystory.blogspot.com wpadniesz ? :D
Świetny rozdział,czekam na następny :>
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://zdjecie-z-marco.blogspot.com/
Wyłapałam malutki błąd. Zamiast runów powinno być run. Piszesz cudownie i masz ogromny talent. Ten blog na prawdę mnie wciągnął. Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie: http://calietia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak zawsze FENOMEN ;) Nie przestawaj ;D
OdpowiedzUsuńMasz talent! Co do opowiadania -" demonica Clary" mnie okropnie zniechęca - za to kocham drugi, trzeci i inne punkty widzenia twoich postaci.
OdpowiedzUsuńA teraz przepraszam za SPAM, ale nowy blog i chce go "rozsławić".
"Historia mówi o dziewczynie, Liar Carolls. Ojciec Liar ją zostawił. Dziewczyna mimo to wiedzie zwykłe życie ze swoją matką. Niewiele wie o przeszłości rodziców (...). Do czasu...
Pewnego wieczoru matka znika. I nie tylko ona. Cały dom zostaje opróżniony z jej przedmiotów. Nawet dla nastolatki jest to niezwykłe. Liar musi kłamać, by ukryć prawdę o tajemniczej kobiecie,jej "mamie", która często znika z domu i pojawia się jak gdyby nigdy nic. Jednak Sara ( matka ) nie wraca. Za to..."
Ciekawi Cię historia Liar? Zapraszam na http://lost-amid-lies.blogspot.com/
Łaa! Pomyliłąm posty!!!
OdpowiedzUsuńPS. Czytałam oczywiście całe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńA, i nie mogę skopiować własnego komentarza...