XXXVII
Vennis
Vennis
Siedziałam na drzewie, obok okna mojego tymczasowego pokoju i przypatrywałam się gwiazdom na niebie, przykryta liśćmi tak, aby nikt nie mógł mnie znaleźć. Chciałam choć przez chwilę pobyć sama, poukładać sobie wszystko w głowie. Tego było za dużo. Nadal z niedowierzaniem patrzyłam na wielkie skrzydła, które nabrały wielkości i były... bardziej dostojne, majestatyczne i na złote znamiona, pokrywające moje ramiona- symbole aniołów, zapisane w języku serafinów. Wszystko to wydawało mi się jednocześnie znajome i obce. Właśnie tak czułam się w swoim ciele: znajomo, ale jednocześnie obco, jakby tamta łowczyni gdzieś odeszła. A jeżeli tak, to gdzie?
Przypomniała mi się stara opowiastka, którą mama mi opowiadała na dobranoc. Opowiadała ona o małej anielicy, przez przypadek strąconej z nieba, która nie mogła odnaleźć się w świecie ludzi. Teraz zaczynałam myśleć, że ta opowieść była o mnie, no, ale kto by pomyślał wtedy, że będę aniołem? Chyba nikt. Bardziej nadawałabym się raczej na wilkołaka niż na anioła. W końcu anioły nie są mściwe i sarkastyczne, co nie? Bardziej kojarzą się z miłością i szlachetnością, więc raczej nie jestem jego dobrym przykładem. Czasami się czuję, jakby życie śmiało się ze mnie i opluło mnie prosto w twarz.
Poprawka: czuję to przez cały czas. Jakbym się urodziła po to, aby cierpieć, śnić, ale ze świadomością, że te sny nigdy się nie spełnią. Takie było moje życie.
Poprawka: czuję to przez cały czas. Jakbym się urodziła po to, aby cierpieć, śnić, ale ze świadomością, że te sny nigdy się nie spełnią. Takie było moje życie.
- Veri- usłyszałam szept za sobą.
Powoli odwróciłam się w stronę Ryan'a. Serce mnie zakuło, gdy zaczęłam przypominać sobie nasze wspólne wypady na polowania, wieczory spędzone na słuchaniu jak mój kompan gra na gitarze... i dużo tego wymieniać. Tak bardzo za nim tęskniłam, choć byłam na niego zła. Mogłam się tylko na niego gapić i nic nie mówić. Byliśmy tu zupełnie sami, pod gwiaździstym niebem, otoczeni słodką wonią nocnych kwiatów ( Magnus musiał jakoś zaczarować to drzewo). Gdyby nie to, że jestem trochę na niego zła, pomyślałabym, że panuje tutaj wspaniała atmosfera: romantyczna i tajemnicza...
- Może się odezwij, bo przesiedzimy tutaj całą noc- powiedział i rozsiadł się tuż obok mnie. Jego czarne włosy były w nieładzie, co mu jeszcze dodawało uroku...
Eh, co ja myślę? Chyba ta anielska krew uderzyła mi do głowy, Potrząsnęłam głową i skrzyżowałam ręce na piersiach, jednocześnie opierając się o pień drzewa. Wolałam nie spaść. Może i byłam aniołem, ale raczej nie niezniszczalnym.
- Podaj mi jeden sensowny powód, dlaczego mam się do ciebie odzywać- zażądałam.
- Eh, nic się nie zmieniłaś. Ta sama uparta dziewczynka z Instytutu, która pakuje się w kłopoty, nie bacząc na konsekwencje.
- Więc po co się ze mną przyjaźniłeś? Tak na marginesie: wymigujesz się od odpowiedzi.
- Nie wymiguję. Chodziło mi o to, że niedługo może ktoś z nas zginąć...- urwał i nagle chwycił mnie pod brodę. Byłam zbyt zaskoczona, aby się w porę odsunąć, więc nie ruszyłam się ani o milimetr- Chciałem, abyśmy sobie wszystko wyjaśnili. Venn, nie widziałem cię od wielu lat. To być może jedyna okazja, abyśmy mogli sobie wszystko wyjaśnić.
- Więc po co się ze mną przyjaźniłeś? Tak na marginesie: wymigujesz się od odpowiedzi.
- Nie wymiguję. Chodziło mi o to, że niedługo może ktoś z nas zginąć...- urwał i nagle chwycił mnie pod brodę. Byłam zbyt zaskoczona, aby się w porę odsunąć, więc nie ruszyłam się ani o milimetr- Chciałem, abyśmy sobie wszystko wyjaśnili. Venn, nie widziałem cię od wielu lat. To być może jedyna okazja, abyśmy mogli sobie wszystko wyjaśnić.
- Więc powiedz mi, dlaczego chodzisz z Giselle.
- Zazdrosna?- wyszczerzył zęby i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie mogłam opuścić wzroku i ( co tu się oszukiwać) nie chciałam, gdy zatonęłam w jego cudownych niebiesko-czarnych oczach.
- Ludzie są zazdrośni, bo nie mają tego co chcą, a ja mam na razie wszystko czego potrzebuję- wyszeptałam, niezdolna powiedzieć to głośno. Poczułam wielką gulę w gardle.
- Ty nigdy nie potrzebowałaś dużo do przeżycia. Nie chciałaś fikuśnych sukienek i bluzeczek; wolałaś jeansy i bluzki z kapturami. Nigdy też nie bawiłaś się lalkami, wystarczyła ci zabawa we wnerwianie skrzatów albo gra w piłkę nożną. Zawsze byłaś niezależna i silna, bo życie cię tego nauczyło. Byłaś inna niż wszystkie dziewczyny, które kiedykolwiek poznałem. Ale okej: chcesz wiedzieć wszystko? Dobrze. Nie chodzę tak naprawdę z Giselle, ale mnie szantażowała...
- Serio? A wyglądałeś, jakbyś był w niej zakochany- wtrąciłam z irytacją.
- Jestem dobry w udawaniu, przecież wiesz. Ale wracając do sprawy: kiedy cię wyrzucili z Clave, chciałem do ciebie dołączyć, ale wysłali mnie do Meksyku i kontakt się urwał. Mimo to, szukałem sposobu, aby cię odnaleźć w Nowym Yorku czy gdziekolwiek indziej. Jak wiesz, Giselle ma siostrę czarownicę, która pomogła mi cię znaleźć. W zamian za jej pomoc miałem udawać, że jesteśmy razem, do czasu kiedy twój stan się ustabilizuje, gdyż dzięki jej siostrze wiedziałem gdzie cię znaleźć. Przewidziała także twój wypadek w Dumort- wzdrygnął się na to wspomnienie- Musiałem cię ratować. Chciałem ci powiedzieć, że zawsze będę przy tobie, ale musiałem dotrzymać słowa danego Giselle. Przysięgałem na Anioła. Teraz jednak nic mnie nie wiąże, więc mogę robić z tobą co chcę.
- Robić ze mną co chcesz?- powtórzyłam. Krew napłynęła mi do twarzy.
Na ten widok, mój przyjaciel się roześmiał i przyciągnął mnie bliżej do siebie.
- Nie to miałem na myśli, ale jeżeli byś chciała, to czemu nie.
- Ten sam casanova, którego poznałam w Instytucie.- mruknęłam.- Jesteśmy przyjaciółmi, nie parą i dobrze o tym wiesz. Poza tym, Janel jak nic obdarłby cię ze skóry.
- Janel to jeden z moich najmniejszych problemów. A poza tym, jeżeli jego kuzynka będzie mnie chciała, to nie powinien stawiać oporu.
- A skąd ta pewność?
- Wiesz, kiedy spotykasz taką piękną i dziką dziewczynę, świat wywraca ci się do góry nogami. W dodatku jesteś anielicą, choć nie pasujesz do tej roli. Jesteś zbyt niebezpieczna i uwodzicielska, aby nią być. Choć pewnie młodzi aniołowie będą wniebowzięci, gdy cię ujrzą. Być może nawet umrą z wrażenia i przyczynisz się do ich śmierci.
Zrobiło mi się gorąco. O rany. Nie myślałam, że ta rozmowa zejdzie na takie tory. Puścił mój podbródek i zaczął przesuwać palcami po moich skrzydłach. Mimowolnie zadrżałam.
- Vennis... czy... czy ty...
Nie dokończył, gdyż sama z siebie pocałowałam go prosto w usta. Zaskoczony wciągnął powietrze, jednak po chwili wplątał palce w moje włosy i zaczął mnie całować. Poczułam gorąco od głowy po czubki palców. Okej: teraz mogłam stwierdzić, że było baaardzo romantycznie. Uśmiechnęłam się podczas, gdy mnie całował, gdy do głowy przemknęło mi pewne pytanie: ciekawe czym to nasze szaleństwo się skończy...
- Vennissa i Ryan, zakochana para i będą się całować, do samego rana!- ktoś zaczął śpiewać i po chwili rozległ się czyiś śmiech.
Odskoczyłam ( na ile mogłam) od Ryana i spojrzałam w górę. Myślałam, że spalę się ze wstydu.
Na balkonie, jakieś trzy piętra nad nami, siedział Max z szelmowskim uśmiechem na twarzy i kubełkiem popcornu w dłoni. Miał na sobie trochę za długą czarną podkoszulkę na ramiączka i lekko starte jeansy, przez co można by było go wziąć za nastolatka. Jego wzrok wędrował ode mnie do Ryana.
- Ludzie, jeżeli chcecie mieć trochę prywatności, to polecam takie miejsce jak ,, pokój''!
- A ty nie powinieneś oglądać bajeczki na dobranoc?!- odpyskowałam, czerwona na twarzy ze wstydu.
- Eh, nastolatkowie! Miłej nocy, gołąbeczki! Tylko nie rozwalcie sypialni!
- Ludzie są zazdrośni, bo nie mają tego co chcą, a ja mam na razie wszystko czego potrzebuję- wyszeptałam, niezdolna powiedzieć to głośno. Poczułam wielką gulę w gardle.
- Ty nigdy nie potrzebowałaś dużo do przeżycia. Nie chciałaś fikuśnych sukienek i bluzeczek; wolałaś jeansy i bluzki z kapturami. Nigdy też nie bawiłaś się lalkami, wystarczyła ci zabawa we wnerwianie skrzatów albo gra w piłkę nożną. Zawsze byłaś niezależna i silna, bo życie cię tego nauczyło. Byłaś inna niż wszystkie dziewczyny, które kiedykolwiek poznałem. Ale okej: chcesz wiedzieć wszystko? Dobrze. Nie chodzę tak naprawdę z Giselle, ale mnie szantażowała...
- Serio? A wyglądałeś, jakbyś był w niej zakochany- wtrąciłam z irytacją.
- Jestem dobry w udawaniu, przecież wiesz. Ale wracając do sprawy: kiedy cię wyrzucili z Clave, chciałem do ciebie dołączyć, ale wysłali mnie do Meksyku i kontakt się urwał. Mimo to, szukałem sposobu, aby cię odnaleźć w Nowym Yorku czy gdziekolwiek indziej. Jak wiesz, Giselle ma siostrę czarownicę, która pomogła mi cię znaleźć. W zamian za jej pomoc miałem udawać, że jesteśmy razem, do czasu kiedy twój stan się ustabilizuje, gdyż dzięki jej siostrze wiedziałem gdzie cię znaleźć. Przewidziała także twój wypadek w Dumort- wzdrygnął się na to wspomnienie- Musiałem cię ratować. Chciałem ci powiedzieć, że zawsze będę przy tobie, ale musiałem dotrzymać słowa danego Giselle. Przysięgałem na Anioła. Teraz jednak nic mnie nie wiąże, więc mogę robić z tobą co chcę.
- Robić ze mną co chcesz?- powtórzyłam. Krew napłynęła mi do twarzy.
Na ten widok, mój przyjaciel się roześmiał i przyciągnął mnie bliżej do siebie.
- Nie to miałem na myśli, ale jeżeli byś chciała, to czemu nie.
- Ten sam casanova, którego poznałam w Instytucie.- mruknęłam.- Jesteśmy przyjaciółmi, nie parą i dobrze o tym wiesz. Poza tym, Janel jak nic obdarłby cię ze skóry.
- Janel to jeden z moich najmniejszych problemów. A poza tym, jeżeli jego kuzynka będzie mnie chciała, to nie powinien stawiać oporu.
- A skąd ta pewność?
- Wiesz, kiedy spotykasz taką piękną i dziką dziewczynę, świat wywraca ci się do góry nogami. W dodatku jesteś anielicą, choć nie pasujesz do tej roli. Jesteś zbyt niebezpieczna i uwodzicielska, aby nią być. Choć pewnie młodzi aniołowie będą wniebowzięci, gdy cię ujrzą. Być może nawet umrą z wrażenia i przyczynisz się do ich śmierci.
Zrobiło mi się gorąco. O rany. Nie myślałam, że ta rozmowa zejdzie na takie tory. Puścił mój podbródek i zaczął przesuwać palcami po moich skrzydłach. Mimowolnie zadrżałam.
- Vennis... czy... czy ty...
Nie dokończył, gdyż sama z siebie pocałowałam go prosto w usta. Zaskoczony wciągnął powietrze, jednak po chwili wplątał palce w moje włosy i zaczął mnie całować. Poczułam gorąco od głowy po czubki palców. Okej: teraz mogłam stwierdzić, że było baaardzo romantycznie. Uśmiechnęłam się podczas, gdy mnie całował, gdy do głowy przemknęło mi pewne pytanie: ciekawe czym to nasze szaleństwo się skończy...
- Vennissa i Ryan, zakochana para i będą się całować, do samego rana!- ktoś zaczął śpiewać i po chwili rozległ się czyiś śmiech.
Odskoczyłam ( na ile mogłam) od Ryana i spojrzałam w górę. Myślałam, że spalę się ze wstydu.
Na balkonie, jakieś trzy piętra nad nami, siedział Max z szelmowskim uśmiechem na twarzy i kubełkiem popcornu w dłoni. Miał na sobie trochę za długą czarną podkoszulkę na ramiączka i lekko starte jeansy, przez co można by było go wziąć za nastolatka. Jego wzrok wędrował ode mnie do Ryana.
- Ludzie, jeżeli chcecie mieć trochę prywatności, to polecam takie miejsce jak ,, pokój''!
- A ty nie powinieneś oglądać bajeczki na dobranoc?!- odpyskowałam, czerwona na twarzy ze wstydu.
- Eh, nastolatkowie! Miłej nocy, gołąbeczki! Tylko nie rozwalcie sypialni!
Siemano! Udało mi się jednak napisać rozdział. A wracając do pomysłów. Podam w zasadzie jeden z nich. Krótko mówiąc, są to przygody nastoletniej czarownicy, dziejące się oczywiście w Stanach Zjednoczonych. Będzie to moja własna historia, nie coś w stylu ,, Pamiętniki wampirów''. Jak wam się podoba taki pomysł?
Rozdział jest super! Tak się cieszę, że oni są razem :) Ale Max musiał zepsuć atmosferę ^^ Najbardziej dowaliło mnie zdanie "Tylko nie rozwalcie sypialni!" :D
OdpowiedzUsuńCo do pomysłu, cieszę się, że tworzysz coś własnego. Z Twoim talentem to na pewno Ci się uda. Wierzę w Ciebie!
Nadrobiłam zaległości, bo w końcu kiedyś śledziłam każdy rozdział, a potem jakoś mi to umknęło. Bez zmian jestem zachwycona historią. Max oczywiście rozbawia swoim zachowaniem i tekstem. ;) Pozytywnie.
OdpowiedzUsuńA ja powracam z historią, poprawioną nieco i zmienionym pomysłem. Zobaczę co z tego wyjdzie.
Przygody czarownicy? Może być interesująco. :)
Pozdrawiam.
http://moonlight-heart.blogspot.com/
O hej, dawno cię tutaj nie widziałam. Miło, że wróciłaś :D
Usuń