Siemano! Witam kolejną czytelniczkę- przy okazji. W zasadzie wpadłam na mały pomysł. Jak wiecie jest zakładka bohaterowie i brakuje Ryana, a ja nie wiem kogo dać do tej zakładki w jego roli. Pomyślałam, że wybór może należeć do was. Jeżeli macie jakieś propozycje to słucham- piszcie pod postem.
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXIV
Vennis
- Ryan! Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam!- wykrzyknęłam i chwyciłam mojego kompana za szyję.
Zaśmiał się w moją szyję i ścisnął delikatnie moje ramiona. Tak bardzo go potrzebowałam. Widać jednak, że moje zachowanie raczej nie było na miejscu. Endless zaczęła szeptać coś do Sky, patrząc na mnie i Ryana, Simon wyszedł wraz z Magnusem i Vixen, a Janel patrzył na mojego parabatai z nieskrywanym zniesmaczeniem. Od zawsze nie lubił Ryana, wiele razy ostrzegał mnie przed związaniem się z nim, gdyż miał opinię ,,łamacza serc'' i bał się, że zostając moim parabatai zbliży się do mnie aż za bardzo. Coś w stylu, że się w nim zakocham, na co ja mówiłam tylko kilka słów: damsko-męska przyjaźń i kropka. To wystarczyło, aby na pewien czas się odczepił. Nie rozumiałam jego niechęci do Price'a. Moim zdaniem był najlepszym przyjacielem pod słońcem, więc co Janel mógł do niego mieć?
- Ryan- odezwał się głos za nami.
CO?!
Wszędzie bym rozpoznała ten głos. Ten sam, który dręczył mnie przez wiele lat. Zacisnęłam ręce ze wściekłości, gdy spojrzałam w niebieskie oczy Giselle McLafe, mojej byłej przyjaciółki. Na jej twarzy pojawił się niby niewinny uśmieszek, ale dobrze wiedziałam, że za nim się kryje: zimna nienawiść do mnie.
Krótka piłka: ja i Giselle dawno temu byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, jednak potem o mało przez nią nie zginęłam podczas jednego ataku na stado ,, niegrzecznych'' wilkołaków w Oklahomie. Okazało się, że jest podłą, fałszywą... po prostu głupią laską z orzeszkiem zamiast mózgu. Przysłowiowa blondynka. Od tamtej chwili nienawidziłyśmy się i unikałyśmy się. Przynajmniej do tej chwili.
Więc dlaczego jest tutaj?! Jedno spojrzenie na Ryana wszystko mi wyjaśniło. Jego oczy nie były przepełnione tą tęsknotą do mnie, ale uczuciem... do Giselle?! I on śmie mi się pokazywać?! Wie, że nienawidzę tej lafiryndy! Z wściekłości straciłam panowanie nad sobą i wstałam, jednak ból mnie unieruchomił. Mimo to gotowałam się ze złości. Tylko potworny ból powstrzymywał mnie przed rozerwaniem gardła Giselle. Janel odepchnął gwałtownie Ryana, aż ten uderzył głową w komodę i ścisnął moją dłoń. Nie przejął się wcale wściekłą Giselle, która kucała tuż przy swoim ukochanym... Brr. Niemal się wzdrygnęłam z obrzydzenia.
- Janel! Przeproś go!- zażądała, próbując pomóc Ryanowi wstać. Musiał mocno oberwać, ale wściekłość sprawiła, że nie poczułam ani trochę żalu.
Janel nawet nie zwrócił na niego uwagi. Patrzył tylko na mnie z tą braterską miłością, która rozwijała się przez wszystkie lata kiedy siedziałam u niego i wujka. Cały czas bombardowały mnie wspomnienia, ale te przyjemne. Niemal widziałam je w jego oczach: gdy walczyliśmy ze sobą jako dzieci w lesie w którym mieścił się domek wujka, używając gałęzi jako mieczy; gdy mieliśmy dwanaście lat i wślizgnęliśmy się do podmiejskiego klubu ,, Nocna frezja'', aby zabawić się ,, w stylu dorosłych'', a potem leżeliśmy przez kilka tygodni w domu, bo Janel wpadł na ,, prześwietny'' pomysł, aby zwędzić wujkowi przed imprezą piwo. Widziałam siebie jako piętnastolatkę siedzącą na trybunach boiska St.Xaviera wraz z nowo poznanymi koleżankami: Endless i Clary, kibicującą swojemu jedynemu bratu podczas meczu piłki nożnej... Długo można by było wymieniać. Janel był częścią mojego życia, moją podporą w tamtym ciężkim okresie. Był jedną z niewielu osób, które miały moje bezgraniczne zaufanie. Dla niego zawsze będę tą narwaną małą Vennis i to w nim uwielbiałam. Choć przez pewien czas byłam zimną wojowniczką bez serca, kierującą się jedynie zemstą, został przy mnie, gdy wszyscy tracili we mnie nadzieję. Był jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
- Vennis, coś cię boli?- spytał z troską.
- Nie, tylko posykuję na widok żmiji imieniem Giselle... Oj! Powiedziałam to na głos-Z sarkazmem udawałam przerażenie.
Janel także nie dał się nigdy nabrać na ten fałszywy,, urok'' Giselle. Poczęstował ją złośliwym uśmiechem i ścisnął moją rękę, komunikując: ,, jestem z tobą''. Blondyneczka zrobiła się purpurowa na twarzy. Ryan rzucił mi zdziwione spojrzenie, ale nie miałam ochoty na niego patrzeć. Wiedział, co mi zrobiła i co z tego? Nawet boję się pomyśleć ile ze sobą są. Giselle bawiła się chłopcami po czym ,, deptała'' ich serca. Bałam się pomyśleć...
- Nie, tylko posykuję na widok żmiji imieniem Giselle... Oj! Powiedziałam to na głos-Z sarkazmem udawałam przerażenie.
Janel także nie dał się nigdy nabrać na ten fałszywy,, urok'' Giselle. Poczęstował ją złośliwym uśmiechem i ścisnął moją rękę, komunikując: ,, jestem z tobą''. Blondyneczka zrobiła się purpurowa na twarzy. Ryan rzucił mi zdziwione spojrzenie, ale nie miałam ochoty na niego patrzeć. Wiedział, co mi zrobiła i co z tego? Nawet boję się pomyśleć ile ze sobą są. Giselle bawiła się chłopcami po czym ,, deptała'' ich serca. Bałam się pomyśleć...
- Zaraz zwymiotuję- szepnął z rozbawieniem Janel. Widać było także na jego twarzy obrzydzenie. Pewnie przyszło mu na myśl to samo co ja: obleśne pocałunki...
Uhh! Była chyba gorsza od Isabelle Lightwood! Chociaż... okej, w moim rankingu najgorszych wiedźm zajmują egzekwo pierwsze miejsce. Na drugim miejscu była pani Salomon- nauczycielka od biologii z St. Xavier. Ta to dopiero była wiedźmą z piekła rodem...
- Posłuchaj, Shepard- syknęła Giselle, mimo tego, że Janel rzucił jej spojrzenie typu ,, zbliż się, a pożałujesz''- Toleruję cię ze względu na Ryana. I jeżeli...
- Jeżeli co?!- włączyła się Endless.
Rzuciłam jej po chwili zdziwione spojrzenie, jednak jej mina wszystko mi wyjaśniła. Z trudem powstrzymałam uśmiech. Wyglądała jak lwica, która znalazła ofiarę, która jej podpadła. Giselle napytała sobie biedy...
Nie wiedząc jakie kłopoty na siebie ściąga, zamachnęła się na czarownicę. Endless jednak była szybsza od niej, więc uniknęła ciosu i zacisnęła swoje ręce na jej nadgarstkach. Pod Giselle ugięły się kolana, gdy zobaczyła błyskawice w oczach czarownicy.
- A teraz posłuchaj, żmijo- syknęła ze złowieszczym uśmiechem- Nie chcemy twojej łaski, ani twojego chłoptasia. Znam takie jak ty: pragnące rządzić innymi i szpanujące przystojniakami, ale wiesz co ci powiem? Jeżeli chcesz zachować tą swoją śliczną buźkę, to zamknij swoją głupią gębę. Powiedz też Ryanowi, że jeżeli chce być przy Vennis, to ma się zachowywać. Jeżeli Vennis wyleje przez was chociaż jedną łzę albo powie, że przeskrobaliście coś, dowiesz się na własnej skórze, dlaczego czarownice uważano za niebezpieczne i palono je na stosie, rozumiesz?!- warknęła, a w jej oczach pojawił się ten nienaturalny niebieski płomień. Wtedy ukazywała swoje prawdziwe ,, ja'' i wszyscy trzymali się od niej z daleka.
Giselle pokiwała głową i potykając się o własne nogi, niemal wybiegła z pokoju. Janel i Sky wybuchli śmiechem, a Endless posłała mi krzywy uśmieszek.
- Proszę, proszę. Endless będzie postrachem łowców- zaśmiałam się.
- Nieustraszona Endless Monroe- postrach Nefilim- dodała Sky, wymachując rękami niczym tancerka pokazująca główną wokalistkę.
- A z nią brygada ,, Atomowe czarownice'' w składzie Sky Monroe jako wierna pomocnica i pachołek Vennissa Riley Shepard- dodał Janel- Pachołek czy jakoś tak... dobrze mówię?
- Dlaczego pachołek?!- zaprotestowałam.
- Zrządzenie losu.
- Obydwie będziemy siały strach i spustoszenie, oraz przywrócimy wolność Podziemnym i dobry demonom- wybuchnęłyśmy śmiechem, po czym poczochrała mnie po włosach, wyraźnie zadowolona z siebie- Ale teraz zajmijmy się może czym innym. Co się działo? Widziałam...
- Vennis!- Magnus i Simon wpadli do pokoju i zderzyli się, aż odrzuciło ich do tyłu.
Wszyscy wybuchli by śmiechem, gdyby nie przerażenie malujące się na twarzy Simona i Magnusa. A zwłaszcza Magnusa: przecież ten czarownik rzadko czego się bał.
- Co się dzieje?- spytała się ostrożne Sky.
- Miasto Cieni płonie- wyszeptał Simon, kiedy się podniósł.- Łowcy dostali się do Miasta Cieni i podpalili.
- Że co?!- wykrzyknęłyśmy z Endless.
- A to- wtrącił Magnus, z twarzą bladą jak ściana- Zbliża się powstanie, bardziej krwawe od powstania Valentine'a. Xander za trzy dni wypowie im wojnę.
I jeszcze tutaj. Chciałam tylko napisać, że niestety małymi kroczkami zbliżamy się do końca. Ciężko trochę mi się z tym będzie pogodzić. Czeka nas jeszcze kilkanaście rozdziałów, jednak jak przewiduję, że wszystko skończy się prawdopodobnie przed wakacjami. Ale zobaczymy jak tempo. Miłego czytania!
Uhh! Była chyba gorsza od Isabelle Lightwood! Chociaż... okej, w moim rankingu najgorszych wiedźm zajmują egzekwo pierwsze miejsce. Na drugim miejscu była pani Salomon- nauczycielka od biologii z St. Xavier. Ta to dopiero była wiedźmą z piekła rodem...
- Posłuchaj, Shepard- syknęła Giselle, mimo tego, że Janel rzucił jej spojrzenie typu ,, zbliż się, a pożałujesz''- Toleruję cię ze względu na Ryana. I jeżeli...
- Jeżeli co?!- włączyła się Endless.
Rzuciłam jej po chwili zdziwione spojrzenie, jednak jej mina wszystko mi wyjaśniła. Z trudem powstrzymałam uśmiech. Wyglądała jak lwica, która znalazła ofiarę, która jej podpadła. Giselle napytała sobie biedy...
Nie wiedząc jakie kłopoty na siebie ściąga, zamachnęła się na czarownicę. Endless jednak była szybsza od niej, więc uniknęła ciosu i zacisnęła swoje ręce na jej nadgarstkach. Pod Giselle ugięły się kolana, gdy zobaczyła błyskawice w oczach czarownicy.
- A teraz posłuchaj, żmijo- syknęła ze złowieszczym uśmiechem- Nie chcemy twojej łaski, ani twojego chłoptasia. Znam takie jak ty: pragnące rządzić innymi i szpanujące przystojniakami, ale wiesz co ci powiem? Jeżeli chcesz zachować tą swoją śliczną buźkę, to zamknij swoją głupią gębę. Powiedz też Ryanowi, że jeżeli chce być przy Vennis, to ma się zachowywać. Jeżeli Vennis wyleje przez was chociaż jedną łzę albo powie, że przeskrobaliście coś, dowiesz się na własnej skórze, dlaczego czarownice uważano za niebezpieczne i palono je na stosie, rozumiesz?!- warknęła, a w jej oczach pojawił się ten nienaturalny niebieski płomień. Wtedy ukazywała swoje prawdziwe ,, ja'' i wszyscy trzymali się od niej z daleka.
Giselle pokiwała głową i potykając się o własne nogi, niemal wybiegła z pokoju. Janel i Sky wybuchli śmiechem, a Endless posłała mi krzywy uśmieszek.
- Proszę, proszę. Endless będzie postrachem łowców- zaśmiałam się.
- Nieustraszona Endless Monroe- postrach Nefilim- dodała Sky, wymachując rękami niczym tancerka pokazująca główną wokalistkę.
- A z nią brygada ,, Atomowe czarownice'' w składzie Sky Monroe jako wierna pomocnica i pachołek Vennissa Riley Shepard- dodał Janel- Pachołek czy jakoś tak... dobrze mówię?
- Dlaczego pachołek?!- zaprotestowałam.
- Zrządzenie losu.
- Obydwie będziemy siały strach i spustoszenie, oraz przywrócimy wolność Podziemnym i dobry demonom- wybuchnęłyśmy śmiechem, po czym poczochrała mnie po włosach, wyraźnie zadowolona z siebie- Ale teraz zajmijmy się może czym innym. Co się działo? Widziałam...
- Vennis!- Magnus i Simon wpadli do pokoju i zderzyli się, aż odrzuciło ich do tyłu.
Wszyscy wybuchli by śmiechem, gdyby nie przerażenie malujące się na twarzy Simona i Magnusa. A zwłaszcza Magnusa: przecież ten czarownik rzadko czego się bał.
- Co się dzieje?- spytała się ostrożne Sky.
- Miasto Cieni płonie- wyszeptał Simon, kiedy się podniósł.- Łowcy dostali się do Miasta Cieni i podpalili.
- Że co?!- wykrzyknęłyśmy z Endless.
- A to- wtrącił Magnus, z twarzą bladą jak ściana- Zbliża się powstanie, bardziej krwawe od powstania Valentine'a. Xander za trzy dni wypowie im wojnę.
I jeszcze tutaj. Chciałam tylko napisać, że niestety małymi kroczkami zbliżamy się do końca. Ciężko trochę mi się z tym będzie pogodzić. Czeka nas jeszcze kilkanaście rozdziałów, jednak jak przewiduję, że wszystko skończy się prawdopodobnie przed wakacjami. Ale zobaczymy jak tempo. Miłego czytania!