poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział XXXVI

Rozdział XXXVI
Sky 
- Jesteśmy!- obwieściła Endless.
  Na to słowo, opadłam plecami na ziemię ze zmęczenia. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a ból w głowie zdawał się być nie do zniesienia. Na początku nie mogłam się doczekać naszej ,, wędrówki'' do lasu Dimgeit, który znajdował się kilkaset kilometrów od Idrisu. Myślałam, że wystarczy tylko przejście przez portal, a tu się okazało, że od bramy Alicante musimy iść piechotą, gdyż cały teren naokoło Szklanego Miasta został zabezpieczony jakąś dziwną magią, a nie mieliśmy czasu, aby zacząć się zajmować zdejmowaniem tej klątwy czy cokolwiek to było. Zbyt mało czasu nam pozostało. 
  Endless była zbyt zdeterminowana, aby przejmować się bólem. Poza tym jej rycerz w lśniącej zbroi, czyli Simon, zaoferował się, że jej pomoże i tak przez kawałek drogi niósł ją w swoich ramionach, z dwiema torbami w ręku, jednak to nie jest nawet wysiłek dla wampira! Przez całą drogę śmieli się, choć sytuacja wcale nie była wesoła i całowali się, kiedy myśleli, że ja i Janel jesteśmy tak pogrążeni w rozmowie, że nie zwrócimy im uwagi ( a niby to my jesteśmy takimi gołąbkami). Janel oczywiście też chciał mi pomóc i mimo moich protestów, niósł mnie przez pół godziny, jednak był tak zmęczony, że nie miałam serca go męczyć. Mimo to, wyglądał tak jakby przeszedł kilka kilometrów po prostej ścieżce, a nie kilkaset. Oczywiście nie przeszliśmy całej trasy; kiedy tylko ta magia zniknęła, utworzyliśmy portal i teleportowaliśmy się w sam środek lasu Dimgeit, który był dla nas pewnego rodzaju azylem i nie musieliśmy się martwić, że nieoczekiwanie się pojawią tutaj Nocni Łowcy. Las ten roił się od różnego rodzaju demonów, przez co tylko obłąkane Dziecko Nefilim mogło wpaść na pomysł, aby urządzić sobie tutaj małe polowanie. No cóż, nie takie przypadki się tutaj zdarzały. Ale mniejsza o to.
  Endless wyjęła ze swojego plecaka fiolki z potrzebnymi nam ziołami i wielki patyk z drzewa kasztanowca, który przypominał trochę miecz. Przez ramię miała przewieszony kołczan ze strzałami i łuk, na wszelki wypadek. Zaczęła rysować patykiem na ziemi wielkie okrąg, w którym miały być uwięzione na krótką chwilę nasze ,, posiłki''. Simon przysiadł na głazie porośniętym mchem i w milczeniu zaczął się przyglądać swojej sympatii. Wymieniłam z Janelem porozumiewawcze spojrzenia i zabrałam się za rozsypywanie ziół w środku okręgu, aby w razie kłopotów unieszkodliwić naszych pomocników. Kiedy skończyłyśmy wokół nas unosił się piękny zapach szałwii i mięty, pomieszany z wonią lip i innych drzew, które rosły w tym lesie.
- Wszystko gotowe- powiedziała Endless, z satysfakcją patrząc na nasze dzieło- Powinno wytrzymać. Teraz tylko czekamy na Arianne.
- Jestem gotowa!- nieoczekiwanie ,, wyszła'' z kory drzewa z szerokim uśmiechem na twarzy. Tak jak my, ubrała się w pomarańczowe ubrania, które dla nas czarownic, symbolizowały naszą potegę i zakładaliśmy je, gdy kogoś wzywaliśmy. Co prawda nie zrobiłyśmy tego w przypadku, gdy ją wywoływałyśmy, ale to taki mały szczegół. Raczej tego nie zauważyła.
  Endless pokiwała głową i ustawiła się na środku okręgu. Według planu, ja i Arianne byłyśmy na przeciwko siebie po dwóch stronach Endless. Chłopacy mieli być tylko publicznością i pilnować, aby nikt nam nie przeszkodził. 
- Dawaj Endless!- powiedziałam. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. 
  Endless wyciągnęła ręce w nasze strony zaczęła mówić swoją formułkę. Nieoczekiwanie zwiększył się wiatr, który szeleścił liśćmi i koronami drzew. W jednej chwili przeniknęło mnie gorąco i jednocześnie chłód. Wiedziałam, że to część naszego zadania, mimo to zadrżałam. Bardzo nie lubiłam takiego wywoływania. W końcu Endless wyciągnęła ręce w górę, a cały okrąg w jednej chwili zaczął się palić. To był dla nas sygnał. Ja i Arianne dołączyłyśmy się, szarpane przez wiatr, gdy nagle ziemia pod nami zaczęła się trząść. Mimo to, nie przestawałyśmy, aż w końcu z ziemi zaczęli ,, wyrastać'' nasi pomocnicy, czyli elfy.
  Elfy normalnie mierzyły od sześciu do siedmiu metrów wysokości, miały długie włosy, które wiązały w końskie ogony, świetliste srebrne oczy, brązowo-zieloną skórę i wielkie szpony przypominające te Wolverina z X-mena, tyle, że w jeszcze groźniejszej wersji. Teraz jednak ich szpony były schowane i nie były aż tak wysokie. Elfy były sprzymierzeńcami Przyziemnych od kilkunastu tysięcy lat i przez ten czas nam pomagały, wiec czemu miałoby być teraz inaczej? 
  Uśmiechnęłam się do przybyszów i ukłoniłam w powitalnym geście:
- Witamy was, elfy. Niech wasz przywódca, wystąpi.   
  Elfy rozstąpiły się przed swoim przywódcom, który dumnie szedł w naszą stronę. Przywódca elfów różnił się od swoich pobratymców: w chwili, gdy został nim mianowany jego wygląd się zmienia, nabiera człowieczego wyglądu, który może służyć jako kamuflaż. Ten przywódca miał na oko siedemnaście lat ( i tacy przywódcy się zdarzali, a nawet, i młodsi), krótkie brązowe włosy i połyskujące ciemnoczerwone oczy przypominające barwą mahoń. Był ubrany w normalne spodnie i koszulę, a przez ramię miał przewieszony pasek z bronią. Wyglądał jednocześnie dojrzale i majestatycznie, trochę mi przypominał tego Legolasa z trylogii Tolkena ,, Władca Pierścieni''.
- Sky, patrzysz się na niego jak na światowej klasy modela!- usłyszałam syk Endless w swojej głowie, jednak nie potrafiła ukryć także swojego rozbawienia- Janel jest zazdrosny. Simon z trudem powstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem.
- Spokojnie, siostra. Co prawda jest przystojny, sama przyznaj, ale kocham Janela. Wiesz o tym, prawda?
- Wiem, jednak serce nie sługa. Witaj, przywódco- odezwała się już na głos z odpowiednią dawką szacunku, ale i własnej dumy. Nie chciała, aby ten ich przywódca uznał ją za czarownicę, którą może pomiatać.
  Elf skłonił się szarmancko i uśmiechnął, pokazując przy tym śnieżnobiałe zęby, wydające się ostre jak brzytwa jak u wampira.
- Witajcie, czarownice. Jestem Arhei. Wiemy o waszej wojnie i domyślamy się, czego od nas chcecie. Czy oferta, aby wam pomóc, nadal jest aktualna?
- W zupełności- powiedziałyśmy chórem.



   Siemano, jak tam wakacje? Mam nadzieję, że wypoczywacie, no bo po tylu miesiącach szkoły odpoczynek się należy. A o to i kolejny rozdział. Przewiduję, że jeszcze dwa albo nawet jeden rozdział, dzieli mnie od napisania wojny, która będzie się rozgrywać prawdopodobnie w dwóch lub trzech rozdziałach, a potem końcówka i epilog. Więc niedługo będziemy musieli się pożegnać, dlatego jest mi przykro. Co prawda nie zaczynałam od tego bloga pisać, bo miałam jeszcze jeden wcześniej z przyjaciółką, ale to dzięki niemu wytrwałam i porównując moje stare prace z obecnymi jest znacznie lepiej i to bez pomocy :D Znaczy pomoc była: z góry dziękuję wszystkim za uwagi no i czytelnikom za dopingowanie mnie w chwilach zwątpienia, które się pojawiły oraz mojej przyjaciółce, która także jest pisarką. A teraz chyba przestanę o tym pisać, bo się rozkleję przed monitorem :D 
  W każdym razie: przygotowuję już nową opowieść, którą zacznę pisać może nawet jutro. Znaczy, jak zdecyduję którą bo się waham, ale raczej zostanę przy tej wersji co podałam w poprzednim poście, jednak nadal się waham. Niestety nie mam pojęcia kogo obsadzić na główną bohaterkę, bo Collins już odpada, poza tym będzie przecież obecna. Myślałam o Arii Montgomery z Pretty Little Liars, Rose Hathaway albo Selenie Gomez ( proszę mnie nie wyśmiewać!), bo bez tej ,, słodkości'' którą na każdym kroku pokazuje byłaby idealna, jednak jak znam życie wszyscy zaczną się mnie czepiać, bo ona chodzi czy chodziła, nie nadążam za nimi z Bieberem. ( Dlaczego niektórzy ludzie chcą znaleźć tylko powód do sprzeczki?) Powiem tak: mnie nie obchodzi z kim ona chodzi, po prostu bez tej ,, słodziutkiej twarzyczki'' byłaby moim zdaniem naprawdę świetna na rolę tajemniczej dziewczyny, ale photoshop może zdziała cuda no i chyba znowu poproszę załogę z zaczarowane-szablony, bo świetnie się spisały z tym szablonem, więc może uda im się coś zrobić z Seleną.. Może jeszcze zobaczę Rose Hathaway. Co o tym myślicie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lepiej tego nie rób!tluczone_szklo.ogg

Obserwatorzy