piątek, 3 maja 2013

Rozdział XXIX

XXIX
  Kiedyś musiał być tutaj pałac... podziemny albo jakieś pomieszczenia dla VIP'ów. Pomieszczenie do którego wprowadził mnie Devin, było kolejną salą balową podobną do poprzedniej. Różniła się ona kolorem ścian, które były barwy błękitnego nieba i tym, że wyglądała na często używaną. Meble nie były osłonięte żadnymi prześcieradłami, a sufit nie był ,, opleciony'' pajęczą nicią. Na środku stołu była szklanka wypełniona, chyba sokiem pomarańczowym, a obok był położony wielki talerz, wypełniony po brzegi smakołykami: pieczonym kurczakiem, kawałkami tortu czekoladowego, babeczkami oraz różnego rodzaju owocami. Na sam ich widok mój brzuch zaczął przeraźliwie burczeć, aż skrępowana zasłoniłam go ręką. Byłam strasznie głodna.
  Devin wskazał zachęcająco na jedzenie i usiadł na jednym z polakierowanych krzeseł.
- Jedz ile chcesz. Miałem właśnie to zjeść, a miło mieć towarzystwo.
- Dziękuję, ale skąd masz tyle jedzenia, skoro nie możesz opuścić tego miejsca?- spytałam, siadając obok niego i biorąc nóżkę kurczaka, która przyjemnie pachniała przyprawami.  Ślinka napłynęła mi to ust. W zamyśleniu wzięłam kęs- Poza tym, z tego co wiem, żywicie się krwią, jak wampiry.
- Możemy także zaspokajać głód normalnym jedzeniem- wziął jedną z zachęcająco wyglądających babeczek i uśmiechnął się krzywo- Tyle, że to jest trochę nużące. Kiedy wypijemy krew, nawet zwierzęcą, jesteśmy syci na pełne trzy dni. Ale gdy jemy normalne posiłki, to wystarcza na najwyżej pięć godzin. Shael kontaktuje się ze swoimi kumplami z góry i oni dostarczają mi jedzenie.
- Dlaczego ci pomaga?- spytałam z czystej ciekawości- Przecież może stąd wyjść kiedy chce, a jest z tobą i cię nie odstępuje.
  Devin w zamyśleniu zjadł swoją babeczkę. Po minucie ciszy pochylił się w moją stronę i spojrzał mi głęboko w oczy, pewnie upewniając się czy go słucham. Nie mogłam powstrzymać rumieńca. Devin albo go zignorował albo ,, napawał'' się nim, ale nie głośno. To było trochę dziwne.
- Widzisz- zaczął, uśmiechając się szelmowsko, co dodawało mu uroku... O nie, kochana. Przerwa z chłopcami.- To długa historia, ale opowiem ci ją. Bo widzisz, byłem jednym z Archaniołów, mniej więcej takim jak Razjel. Nikt nie zwracał uwagi na to, że mój ojciec był wampirem. Było nas wtedy dużo i nie przejmowano się tym zbytnio. Myślałem wtedy, że mam wszystko, a tak naprawdę nie byłem nikim szczególnym i nie posiadałem niczego. Byłem z tego powodu nieszczęśliwy i niestety, pewnego dnia przez przypadek prawie zabiłem ukochaną Neticha, którego imię ma sztylet twojej przyjaciółki. Wiemy o tym, na których sztyletach jesteśmy- wyjaśnił, widząc moją zdziwioną minę. Nie wspomniałam nic o Vennis, więc skąd mógł coś o niej wiedzieć? Kontynuował swoją historię, a na jego twarzy odmalował się smutek. To musiała być ta mniej przyjemna część.- Wytoczono mi proces i przez jakiś czas siedziałem w anielskim więzieniu. To pewnie brzmi dziwnie, ale funkcjonujemy na mniej więcej takich zasadach jak wy, ale kiedyś ci to wyjaśnię. W każdym razie: niestety zakochałem się w jednej z anielic o imieniu Samara, która siedziała w celi obok, gdyż została niesłusznie oskarżona. Mogłem ją zobaczyć, a była naprawdę piękna. Oczarowała mnie swoim sprytem i inteligencją. To od niej zaznałem tą czułość, której nie dostałem od rodziców. Codziennie pomagaliśmy sobie aż w końcu zakochaliśmy się w sobie bez pamięci. Kiedy wyszliśmy z więzienia przez pewien czas byliśmy razem. Szaleliśmy z miłości. Jednak brat Neticha, Ammarel był od niego o wiele bardziej bezlitosny i w odwecie za ,, krzywdę'', którą wyrządziłem jego braciszkowi dopilnował, aby Samara upadła .- wzdrygnął się, jednak mówił dalej- Próbowałem ją ochronić, ale wszyscy rzucili na mnie klątwę i już drugiego dnia przyprowadzili mnie tutaj i odtąd tutaj siedzę. A Shaela spotkałem zaraz po moim upadku, w Santander w Hiszpanii. Był bardzo ranny, gdyż ledwo uszedł z konfrontacji z Nocnymi Łowcami. Obydwoje byliśmy zranieni i skrzywdzeni przez los, dlatego postanowiliśmy sobie pomóc. To dzięki niemu jestem tutaj, a nie w jakiejś upiornej jaskini w górach. To od niego dowiaduję się wszystkiego, m.in. okazało się, że Ammarel zabił Samarę.
- Przykro mi- szepnęłam i w nagłym odruchu ścisnęłam jego rękę.
  Z początku bałam się, że mnie odrzuci, ale spojrzał na nasze splecione ręce i ścisnął je jeszcze bardziej w czułym uścisku. Jego leniwy uśmiech sprawił, że moje serce zaczęło bić szybciej, nie mówiąc o cieple w całym ciele. To było miłe uczucie, ale nie miałam ochoty wpaść w czyjeś sidła. Znowu. Choć na pewno nie jest taki Jace...
- Ale powiedz mi- delikatnie wyplątałam dłoń z jego uścisku, aby nie urazić jego uczuć, odłożyłam zjedzoną kość po kurczaku na talerz i skrzyżowałam ręce na piersiach.- W czym ja mam ci pomóc? Nie jestem żadnym aniołem, nie mam żadnych super zdolności i nie wiem jak mam ci pomóc się stąd wydostać...
- Wystarczy, że uwolnisz innych. Ta nora jest połączona z celami więźniów. W gabinecie tego Starkweather'a, jest przycisk uwalniający wszystkich więźniów. Za obrazem, wiszącym na przeciwko rzeźby anioła. Przedstawia on jakiś ogród czy coś takiego. W każdym razie, gdy uwolnisz innych, wtedy ja także odzyskam wolność.
- Tyle, że na to sporo poczekasz- przyznałam- Moi przyjaciele próbują coś wymyślić, aby zaatakować Instytut, aby mnie uwolnić. To jednak im trochę zajmuje, gdyż wystarczy jeden zły ruch, aby wszystko trafił szlag. Szczęście, że mamy bardzo doświadczoną osobę w naszym gronie.
- Musicie mieć dobrego stratega. Jak ma na imię?- spytał z ciekawości.
- Vennissa...
- Shepard? Córka Jade Shepard? Znałem jej matkę. W pewnym sensie jest moją rodziną.
- Że co?!- niemal spadłam z krzesła.
  Jak to? Spojrzałam na niego zdziwiona i zszokowana. Czułam, jak z twarzy odpływają mi kolory. Znaczy wiedziałam, że ona ma coś w sobie z wampira, ale jak ona ma być rodziną Devina, skoro był aniołem?! Ledwo dostrzegalnie kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu.
- To, co słyszysz. Vennis to moja kuzynka. Bardzo bliska kuzynka.



Wiem, długo pisałam. W zasadzie miałam napisać jeszcze dłuższy rozdział, ale chciałam coś dodać, a poza tym lubię urywać akcję w tych najbardziej szokujących chwilach :D Jak wam się podoba? 
  

7 komentarzy:

  1. Ale... że ...Vennis ... Devin ...rodzina ? Teraz to pojechałaś po bandzie xD Świetny rozdział ! Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny choć wydaje sie krótki... Czekam na kolejny wpis, akcja się rozwija! :D Weny!;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chce kolejny rozdział xD tu i teraz :*** Świetnie piszesz ^^ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny rozdział! ♥
    talent do pisania masz. ;)
    czekam na następny. :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Ale z tym pokrewieństwem to pojechałaś. Rozwaliło mnie " Devin w zamyśleniu zjadł swoją babeczkę."
    A propos tej blokady kopiowania - nawet błędów nie można wskazać :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędów pewnie dużo, bo mam problem z interpunkcją, choć staram się to poprawić.

      Usuń
  6. Hej !!! :D tu dominika.szczep :) Mam prośbę wejdziesz na tego bloga? http://wszystkietematy.blogspot.com/ dziękuje z góry :)

    OdpowiedzUsuń

Lepiej tego nie rób!tluczone_szklo.ogg

Obserwatorzy