Rozdział XXXV
- Okej, czas na zasadnicze pytanie. Jak my do diabła dostaniemy się do Instytutu?!- spytała Vixen, patrząc z powątpiewaniem na wielką budowlę w której byłam przetrzymywana.
To pytanie Vix wyjęła mi z ust. W Instytucie na pewno pojawili się ci ,, żołnierze'', aby chronić to miejsce, więc nie było sposobu, aby dostać się do środka. A nawet jeśli by nam się udało, nie wiadomo czy dałybyśmy radę stamtąd uciec, nawet z pomocą Devina i Shaela. Ogarniały mnie coraz większe wątpliwości.
Vennis jedynie parsknęła śmiechem i zaczęła biec w stronę furtki. Wymieniłyśmy z Vixen zdziwione spojrzenia i pobiegłyśmy za nią. Ukradkiem wpatrywałam się w okna, aby zobaczyć, czy aby nikt nas nie obserwuje. Vennissa jednak nie zachowywała żadnych środków ostrożności, tylko biegła przed siebie niczym sarenka, aż w końcu zatrzymała się przed.... ceglaną ścianą?
Vixen niestety za bardzo się rozpędziła, więc z impetem wpadła na anielicę i upadła twarzą na ziemię, a Vennis odrzuciło na ścianę. Obydwie syknęły z bólu i spojrzały na siebie z mieszaniną rozbawienia i lekkiej wściekłości. Zatrzymałam się tuż obok nich i pomogłam im wstać. Od razu zaczęły sobie skakać do oczu:
- Uważaj jak lecisz, Vixen!- warknęła Ven, pocierając obolałe ramię.
Powstrzymałam się od wywrócenia oczami. Stara Vennissa wróciła.
- A ty może ostrzegaj, kiedy będziesz chciała się zatrzymać! Chcesz, żeby nas przyłapali i zabrali do swoich cel?!
- Jeżeli nas przyłapią, to tylko przez ciebie!
- Nie ja zachowuję się jak pani wszechświata!
- I nie ja udaję jakąś ,, odlotową agentkę''!
- Zamknijcie się!- przywołałam je do porządku.- Nie mamy czasu na kłótnie. Ven, po co nas tutaj zabrałaś?
- Patrzcie i uczcie się, demonice- powiedziała, po czym zaczęła pukać w cegły, mamrocząc coś pod nosem.
Przez chwilę wpatrywałyśmy się w anielicę z rosnącym zdziwieniem. Jak pukanie w ścianę ma nam pomóc? Po chwili jednak dostałyśmy odpowiedź: ściana ze zgrzytem się rozstąpiła i ukazała nam tajemne przejście. Pochodnie jakby automatycznie, zaczęły płonąć magicznym płomieniem, który oświetlał ciemny korytarz. Niczym nie różnił się od tych korytarzy, którymi przechodziłam. Na samo wspomnienie dostałam gęsiej skórki.
- Wiesz, gdzie ta sala balowa może być?- spytała się Vixen.
Vennis pokręciła głową:
- Domyślam się, które przejście do niego prowadzi. Te lochy, są w tej głębszej części Instytutu i o ile pamiętam, były strzeżone i zakazane dla nas, jak i Hodge'a czy Lightwoodów. Mógł tam wejść tylko jeden z Cichych Braci. Teraz przynajmniej wiem, dlaczego. Najwidoczniej pozbawiali Devina sił, aby nie wydostał się ze swojego więzienia. Klątwa może i jest straszna, ale z pomocą Shaela przełamanie jej byłoby dla niego proste. Dlaczego wcześniej tam nie zeszłam?- jej głos nabrał płaczliwego tonu i momentalnie minęła jej cała wesołość. Obwiniała się za to, na co nie miała wpływu. Żal ścisnął mi serce- Gdybym wiedziała wcześniej, kim jestem. Gdybym wiedziała, że...że ja...
- Nikt nie mógł wiedzieć, kim jesteś.- przerwała jej Vixen, klepiąc ją po ramieniu, aby ją trochę podnieść na duchu. Mimo, że często się kłóciły, wspierały się nawzajem niczym najlepsze przyjaciółki- Szczerze: stawiałabym raczej, że masz w sobie krew demonów albo jesteś spokrewniona z faerie. Anioły chyba nie są pyskate i mściwe, co nie?
- No cóż, chyba będę pierwszą anielicą w historii, która mało co ma wspólnego z wielką dobrodusznością, którą się przypisuje aniołom- zdobyła się na słaby uśmiech.
- Dziewczyny, później o tym pogadamy- powiedziałam niecierpliwie. Jedyne czego pragnęłam, to mieć to jak najszybciej za sobą i wyjść z tego żywą- Vennis, idziesz pierwsza, a my z tyłu. W razie jakby ktoś chciał nas zaatakować od tyłu, będziemy przygotowane.
- Myślisz, że wiedzą, że odkryłaś jeden z najgłębiej skrywanych sekretów Instytutu?- spytała się Vixen.
Ven pokręciła głową.
- Niemożliwe, żeby się dowiedzieli. Jeżeli ten Devin ma trochę oleju w głowie, to cię nie wyda. Poza tym, Instytut jeszcze stoi i wątpię, abyś zostawiła jakiekolwiek ślady. Ta budowla to labirynt, więc łatwo tu zatrzeć ślady. Coś o tym wiem- puściła do nas oczko, po czym bez czekania na nas, zaczęła schodzić po kamiennych schodach.
- Coś mi się zdaje, że z jej przeszłości można by zrobić film, który zdobędzie Oskara- mruknęła Vixen.
Szybko poszłyśmy za nią, nie czekając aż ściana zamknie się za nami. Choć była tu masa pochodni, nie za bardzo rozświetlały to miejsce, więc obydwie z Vixen skupiłyśmy moc w rękach, aby po chwili trzymać w dłoni kulkę ognia, która dawała więcej światła niż jakakolwiek latarka. Vennis nawet się nie oglądała czy idziemy, a jedynie parła na przód niczym strzała. Zdusiłam w sobie głębokie westchnienie. Vennissa Riley Shepard umiała zmierzyć się z najbardziej bolesną prawdą, jednak wolała mieć ją szybko z głowy. I niestety wtedy jej instynkt samozachowawczy szalał niczym kompas, przy którym przez przypadek położono magnes.
Kiedy naszym oczom zaczęła ukazywać się czerwone ściany lochów, podłoże pod nami zaczęło drżeć, jakby nad nami biegło stado wściekłych słoni. Vixen zamarła, wpatrując się w górę.
- Uważaj!- krzyknęła Vennis i popchnęła moją kuzynkę w ostatnim momencie, gdy wielka skała runęła tam, gdzie przed chwilą stała Vix.
Szybko pomogłam im wstać, a wstrząsy nie ustawały. Vennis zaklęła pod nosem i wyciągnęła ręce przed siebie, jakby chciała kogoś uściskać. Wtedy z łaskotem wyrosły z jej pleców potężne grafitowe skrzydła, które nabrały majestatycznego blasku oraz wielkości. Ven wygięła je w łuk, aby służy nam jako parasol. Jej oczy stały się świetliście brązowe.
- Szybko, musimy biec, inaczej zostaniemy przysypane!
- A co z wyjściem?!- krzyknęła Vixen.
- Chcesz żyć czy nie?!
- Nie w celach Łowców! Wolałabym zginąć!
- A kto mówi, że musicie umrzeć?- rozległ się łagodny głos, tuż przed nami.
Mimo, że kamienie spadały niczym grad na ziemię, usta przybysza rozciągnęły się w uśmiechu. Vennis upadła na kolana, a z jej oczu zaczęły lecieć łzy, które skapywały na grunt pod naszymi nogami. Vixen rozszerzyła oczy ze zdziwienia, gdy ujrzała postać w białej sukni obok której stał Devin, a za nim spostrzegłam Shaela. Vennis wyglądała, jakby miała wybuchnąć niepowstrzymanym szlochem.
- Mamo- szepnęła.
- Biegniemy do wyjścia, ale to już!- zarządziła, po czym z niebywałą lekkością postawiła Ven na nogi. Chwyciła nas za ręce i zaczęła nas ciągnąć w stronę wyjścia.
Hej, jak tam spędzacie wakacje? Przepraszam za rozdział. Powiem tak: czekałam tydzień na to, aż jakiś pomysł przyjdzie mi do głowy, czytałam jak najęta ,, Zdradzoną'' z serii ,, Dom Nocy'', czekając aż do głowy wpadnie mi jakiś genialny pomysł, jak to bywało i krótko mówiąc: mam chyba małą blokadę z pomysłami, choć kiedyś sypałam nimi jak z rękawa. W dodatku klawiatura zaczyna mi nawalać, więc za wszelkie niedopatrzenia sorry.
A teraz, co do tych pomysłów, które wam przedstawiłam. Jak widziałam, niektórym pomysł o anielicy się spodobał, innym nie. A co byście powiedzieli na to, aby te dwie historie zbić w całość? Zostałabym oczywiście przy głównej bohaterce, czyli upadłej anielicy, jednak to będzie właśnie jedno z dzieci naszych bohaterów. Szczerze to już od dawna chciałam takie coś napisać. Na początku, zanim zaczęłam pisać ten blog, zastanawiałam się nad połączeniem ,, Miasta Kości'' z Harrym Potterem, jednak, że nie jestem wielką fanką tej sagi, zrezygnowałam z tego pomysłu. Więc, czemu by nie spróbować wprowadzić czegoś nowego i zrobić z tego własną historię z zapożyczonymi bohaterami? Ta decyzja jednak zależy od was. Mam nadzieję, że tym razem odezwie się więcej osób, gdyż niestety zauważyłam, że ci, którzy wcześniej komentowali, zniknęli bez śladu. Oczywiście rozumiem,że wakacje to i wyjazd, ale jak mi odpowiadają na to pytanie trzy osoby, to mam mieszane uczucia. Ale chyba na tym pozostanę. Czekam tylko na wasze opinie.
To pytanie Vix wyjęła mi z ust. W Instytucie na pewno pojawili się ci ,, żołnierze'', aby chronić to miejsce, więc nie było sposobu, aby dostać się do środka. A nawet jeśli by nam się udało, nie wiadomo czy dałybyśmy radę stamtąd uciec, nawet z pomocą Devina i Shaela. Ogarniały mnie coraz większe wątpliwości.
Vennis jedynie parsknęła śmiechem i zaczęła biec w stronę furtki. Wymieniłyśmy z Vixen zdziwione spojrzenia i pobiegłyśmy za nią. Ukradkiem wpatrywałam się w okna, aby zobaczyć, czy aby nikt nas nie obserwuje. Vennissa jednak nie zachowywała żadnych środków ostrożności, tylko biegła przed siebie niczym sarenka, aż w końcu zatrzymała się przed.... ceglaną ścianą?
Vixen niestety za bardzo się rozpędziła, więc z impetem wpadła na anielicę i upadła twarzą na ziemię, a Vennis odrzuciło na ścianę. Obydwie syknęły z bólu i spojrzały na siebie z mieszaniną rozbawienia i lekkiej wściekłości. Zatrzymałam się tuż obok nich i pomogłam im wstać. Od razu zaczęły sobie skakać do oczu:
- Uważaj jak lecisz, Vixen!- warknęła Ven, pocierając obolałe ramię.
Powstrzymałam się od wywrócenia oczami. Stara Vennissa wróciła.
- A ty może ostrzegaj, kiedy będziesz chciała się zatrzymać! Chcesz, żeby nas przyłapali i zabrali do swoich cel?!
- Jeżeli nas przyłapią, to tylko przez ciebie!
- Nie ja zachowuję się jak pani wszechświata!
- I nie ja udaję jakąś ,, odlotową agentkę''!
- Zamknijcie się!- przywołałam je do porządku.- Nie mamy czasu na kłótnie. Ven, po co nas tutaj zabrałaś?
- Patrzcie i uczcie się, demonice- powiedziała, po czym zaczęła pukać w cegły, mamrocząc coś pod nosem.
Przez chwilę wpatrywałyśmy się w anielicę z rosnącym zdziwieniem. Jak pukanie w ścianę ma nam pomóc? Po chwili jednak dostałyśmy odpowiedź: ściana ze zgrzytem się rozstąpiła i ukazała nam tajemne przejście. Pochodnie jakby automatycznie, zaczęły płonąć magicznym płomieniem, który oświetlał ciemny korytarz. Niczym nie różnił się od tych korytarzy, którymi przechodziłam. Na samo wspomnienie dostałam gęsiej skórki.
- Wiesz, gdzie ta sala balowa może być?- spytała się Vixen.
Vennis pokręciła głową:
- Domyślam się, które przejście do niego prowadzi. Te lochy, są w tej głębszej części Instytutu i o ile pamiętam, były strzeżone i zakazane dla nas, jak i Hodge'a czy Lightwoodów. Mógł tam wejść tylko jeden z Cichych Braci. Teraz przynajmniej wiem, dlaczego. Najwidoczniej pozbawiali Devina sił, aby nie wydostał się ze swojego więzienia. Klątwa może i jest straszna, ale z pomocą Shaela przełamanie jej byłoby dla niego proste. Dlaczego wcześniej tam nie zeszłam?- jej głos nabrał płaczliwego tonu i momentalnie minęła jej cała wesołość. Obwiniała się za to, na co nie miała wpływu. Żal ścisnął mi serce- Gdybym wiedziała wcześniej, kim jestem. Gdybym wiedziała, że...że ja...
- Nikt nie mógł wiedzieć, kim jesteś.- przerwała jej Vixen, klepiąc ją po ramieniu, aby ją trochę podnieść na duchu. Mimo, że często się kłóciły, wspierały się nawzajem niczym najlepsze przyjaciółki- Szczerze: stawiałabym raczej, że masz w sobie krew demonów albo jesteś spokrewniona z faerie. Anioły chyba nie są pyskate i mściwe, co nie?
- No cóż, chyba będę pierwszą anielicą w historii, która mało co ma wspólnego z wielką dobrodusznością, którą się przypisuje aniołom- zdobyła się na słaby uśmiech.
- Dziewczyny, później o tym pogadamy- powiedziałam niecierpliwie. Jedyne czego pragnęłam, to mieć to jak najszybciej za sobą i wyjść z tego żywą- Vennis, idziesz pierwsza, a my z tyłu. W razie jakby ktoś chciał nas zaatakować od tyłu, będziemy przygotowane.
- Myślisz, że wiedzą, że odkryłaś jeden z najgłębiej skrywanych sekretów Instytutu?- spytała się Vixen.
Ven pokręciła głową.
- Niemożliwe, żeby się dowiedzieli. Jeżeli ten Devin ma trochę oleju w głowie, to cię nie wyda. Poza tym, Instytut jeszcze stoi i wątpię, abyś zostawiła jakiekolwiek ślady. Ta budowla to labirynt, więc łatwo tu zatrzeć ślady. Coś o tym wiem- puściła do nas oczko, po czym bez czekania na nas, zaczęła schodzić po kamiennych schodach.
- Coś mi się zdaje, że z jej przeszłości można by zrobić film, który zdobędzie Oskara- mruknęła Vixen.
Szybko poszłyśmy za nią, nie czekając aż ściana zamknie się za nami. Choć była tu masa pochodni, nie za bardzo rozświetlały to miejsce, więc obydwie z Vixen skupiłyśmy moc w rękach, aby po chwili trzymać w dłoni kulkę ognia, która dawała więcej światła niż jakakolwiek latarka. Vennis nawet się nie oglądała czy idziemy, a jedynie parła na przód niczym strzała. Zdusiłam w sobie głębokie westchnienie. Vennissa Riley Shepard umiała zmierzyć się z najbardziej bolesną prawdą, jednak wolała mieć ją szybko z głowy. I niestety wtedy jej instynkt samozachowawczy szalał niczym kompas, przy którym przez przypadek położono magnes.
Kiedy naszym oczom zaczęła ukazywać się czerwone ściany lochów, podłoże pod nami zaczęło drżeć, jakby nad nami biegło stado wściekłych słoni. Vixen zamarła, wpatrując się w górę.
- Uważaj!- krzyknęła Vennis i popchnęła moją kuzynkę w ostatnim momencie, gdy wielka skała runęła tam, gdzie przed chwilą stała Vix.
Szybko pomogłam im wstać, a wstrząsy nie ustawały. Vennis zaklęła pod nosem i wyciągnęła ręce przed siebie, jakby chciała kogoś uściskać. Wtedy z łaskotem wyrosły z jej pleców potężne grafitowe skrzydła, które nabrały majestatycznego blasku oraz wielkości. Ven wygięła je w łuk, aby służy nam jako parasol. Jej oczy stały się świetliście brązowe.
- Szybko, musimy biec, inaczej zostaniemy przysypane!
- A co z wyjściem?!- krzyknęła Vixen.
- Chcesz żyć czy nie?!
- Nie w celach Łowców! Wolałabym zginąć!
- A kto mówi, że musicie umrzeć?- rozległ się łagodny głos, tuż przed nami.
Mimo, że kamienie spadały niczym grad na ziemię, usta przybysza rozciągnęły się w uśmiechu. Vennis upadła na kolana, a z jej oczu zaczęły lecieć łzy, które skapywały na grunt pod naszymi nogami. Vixen rozszerzyła oczy ze zdziwienia, gdy ujrzała postać w białej sukni obok której stał Devin, a za nim spostrzegłam Shaela. Vennis wyglądała, jakby miała wybuchnąć niepowstrzymanym szlochem.
- Mamo- szepnęła.
- Biegniemy do wyjścia, ale to już!- zarządziła, po czym z niebywałą lekkością postawiła Ven na nogi. Chwyciła nas za ręce i zaczęła nas ciągnąć w stronę wyjścia.
Hej, jak tam spędzacie wakacje? Przepraszam za rozdział. Powiem tak: czekałam tydzień na to, aż jakiś pomysł przyjdzie mi do głowy, czytałam jak najęta ,, Zdradzoną'' z serii ,, Dom Nocy'', czekając aż do głowy wpadnie mi jakiś genialny pomysł, jak to bywało i krótko mówiąc: mam chyba małą blokadę z pomysłami, choć kiedyś sypałam nimi jak z rękawa. W dodatku klawiatura zaczyna mi nawalać, więc za wszelkie niedopatrzenia sorry.
A teraz, co do tych pomysłów, które wam przedstawiłam. Jak widziałam, niektórym pomysł o anielicy się spodobał, innym nie. A co byście powiedzieli na to, aby te dwie historie zbić w całość? Zostałabym oczywiście przy głównej bohaterce, czyli upadłej anielicy, jednak to będzie właśnie jedno z dzieci naszych bohaterów. Szczerze to już od dawna chciałam takie coś napisać. Na początku, zanim zaczęłam pisać ten blog, zastanawiałam się nad połączeniem ,, Miasta Kości'' z Harrym Potterem, jednak, że nie jestem wielką fanką tej sagi, zrezygnowałam z tego pomysłu. Więc, czemu by nie spróbować wprowadzić czegoś nowego i zrobić z tego własną historię z zapożyczonymi bohaterami? Ta decyzja jednak zależy od was. Mam nadzieję, że tym razem odezwie się więcej osób, gdyż niestety zauważyłam, że ci, którzy wcześniej komentowali, zniknęli bez śladu. Oczywiście rozumiem,że wakacje to i wyjazd, ale jak mi odpowiadają na to pytanie trzy osoby, to mam mieszane uczucia. Ale chyba na tym pozostanę. Czekam tylko na wasze opinie.
Superrrr!!! Dawaj dalej :) Uzależniłam się już od tego co piszesz :)
OdpowiedzUsuńW sumie to możesz pisać o ich dzieciach. Może to być dosyć ciekawe.
Idziesz na "Miasto Kości" do kina? Bo ja już się nie mogę doczekać :)
Ja też się nie mogę doczekać, choć boję się, że dodadzą za dużo ,, swoich'' scen, a nie z książki :D Może pójdę do kina albo obejrzę sobie na necie.
UsuńTo super pomysł!!!!
OdpowiedzUsuńsuper rozdział. i połączenie Harrego pottera z darami aniola to dobro pomysł.
OdpowiedzUsuń