XVI
Sky
Polana, przywoływała mi wspomnienia. Nawet trawa na której się usadowiłam, pachniała przyjemnie i jednocześnie tak samo jak wtedy, gdy byłam mała i chodziłam po lesie wraz z Endless i Nadi. Wszystko było takie znajome, a jednocześnie odległe. Jakbym była tu w innym życiu. To tu uczyłam się kontrolować moce. Nawet w świetle księżyca, który teraz lekko rozjaśniał otoczenie. Wszystko ucichło, czekając na rzecz, która zakłóci ten spokój. I to my właśnie mieliśmy to zrobić. Kto by pomyślał, że rozsądna Nadine da się namówić. Nie znosiła przywoływać duchów. Wolała trzymać się od tego z daleka, choć miała to we krwi. Jednak dla Clary, chciała się poświęcić. Jak wszyscy.
Wszystko było takie jak przed moim wyjazdem- nudne i monotonne, nie licząc tej całej sytuacji z Clary. Wszyscy się o nią zamartwiali, w tym ja. Okej, to silna dziewczyna, nie od roku ją znam, ale Nocni potrafi każdego złamać. Dlatego znajdowali się na pierwszym miejscu mojej czarnej listy. I zresztą nie tylko mojej. Znałam wielu... Podziemnych, jak to nazywali nas łowcy, którzy najchętniej starliby im te pyszne uśmieszki z twarzy. Ile byśmy za to dali...
- O co chodzi z tymi wybrykami, o których mówiła Ven?- spytała się Endless, wyrywając mnie z zamyślenia.
No cóż. Po kwestii Vennissy, takie pytanie było nieuniknione. Ciekawe czy się przerazi.., Lepiej wszystko opowiedzieć od początku.
- Zacznijmy od początku- zaproponowałam i rozłożyłam się wygodnie na trawie, patrząc w granatowe niebo- Wyjechałam do San Diego, w poszukiwaniu życia z dala od łowców. Oni jednak są wszędzie. Niestety.- I niestety nie można ich... unieszkodliwić. To jednak zachowałam dla siebie. Wolałam nie zadzierać z tą byłą łowczynią. Jeszcze cenię sobie swoje życie- Próbowałam coś zrobić. Na moich oczach, łowcy krzywdzili Podziemnych, którzy na to nie zasłużyli. Królowa Jasnego Dworu wyrwała mnie z tarapatów, gdy jeden z łowców mnie ścigał. Musiałam jednak ,, spłacić'' swój dług. Faerie uratowali mi dwa razy skórę i niestety zażądali dużej przysługi, a ja musiałam ją spełnić. Krolowa kazała mi być dziewczyną na posyłki, czyli pośredniczką między faerie a innymi i niestety musiałam nią być przez kilka lat. W zasadzie trzy lata. Nie obchodziło jej, że miałam... jedenaście lat. To było okropne.- wzdrygnęłam się na samo wspomnienie. Te drwiny, śmiechy... wyrwałam się z tych rozmyślań, póki nie zagnieździły się na dobre w mojej głowie- Na swojej drodze spotkałam jedną z członkiń klanu wampirów San Diego, Carissę. Pomogła mi w kilku ,, przesyłkach'', mimo że mnie nie znała. Była naprawdę świetną koleżanką i w końcu stałyśmy się przyjaciółkami. To właśnie wtedy, Carissa dała o mnie cynk klanowi czarownic i zostałam tam ,,przyjęta''.
Od początku jednak, nienawidziła mnie liderka, Laurel. Krytykowała mnie od samego początku. Ledwo to wytrzymywałam. Carissa mnie wspierała, co było dosyć pocieszające. I to dało mi siłę. Wyzwałam Laurel na pojedynek i ją pokonałam- wzruszyłam ramionami. Pokonanie Laurel to była chyba najprostsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Może i miała charyzmę no i wielką moc, ale nie umiała się nią posługiwać- Poszło mi z nią łatwo. Była wściekła i wymskło jej się coś bardzo ważnego. Okazało się, że brat Laurel wymusił na klanie, aby to ona została liderką. Kiedy to się rozniosło, klan w którym była Carissa, wstawił kogoś innego na lidera w klanie brata Laurel, a jego samego przyprowadzili do Clave, gdyż żaden lider klanu nie może wymusić na innej grupie, aby przywódcą była dana przez niego osoba. Laurel uciekła gdzieś daleko i ukrywa się. Nie chce dostać łomotu od Clave i od brata. Pewnie gdyby nie to, że ją pokonałam, nigdy nie poznalibyśmy prawdy. Od tamtego czasu jestem liderką tego klanu. Wiek nie był przeszkodą. Carissa także stała się przywódczynią jednego z klanów wampirów, więc w sumie obydwie mamy dużą władzę i pomagamy sobie nawzajem. Jak wierne partnerki w policji.
- Jak się dowiedziałaś o Clary?- drążyła dalej.
W jej oczach widziałam mnóstwo pytań. Widać chciała zadać te najważniejsze. W sumie zasłużyła na odpowiedzi. Zna moją przeszłość, nawet na mnie nie nakrzyczała, co zrobiła Nadi. Byłam jej za to wdzięczna, a ja nie lubię mieć długów. Nawet u rodziny.
- Od jednego z członków mojego klanu, Ricka. Oni wiedzą o demonicy, z którą się przyjaźniłam i wiedzą o mojej rodzinie. Gdy po Podziemiach zaczęły chodzić słuchy, że Clary porwali Nocni, Rick przekazał mi to niezwłocznie. Opisywałam mu ją: rudowłosa, nazywa się Clarissa Fary, jest człowieczym demonem. To mu wystarczyło, aby ją skojarzyć. Kiedy dwa dni temu się o tym dowiedziałam, zostawiłam klan pod opieką Carissy i przyjechałam do was. Moi pobratymcy nie mieli nic przeciwko. Nawet chcieli ze mną jechać, jednak kazałam im zostać. Nie chciałam ich narażać na Nocnych, których w tym mieście jest aż za dużo. Troszczę się o swoich.
- A...
- Panny Monroe!- przerwał jej Magnus, czekający po środku koła, a w około były już rozstawione płonące pochodnie, a na środku było wielkie ognisko.- Wszystko gotowe! Musimy się spieszyć! Jeżeli granica światów będzie wzmocniona, nie damy rady się przez nią przebić i zabrać ducha Arianne!
- Ma rację- szepnęła Endless i pociągnęła mnie na równe nogi.
Nadine zajęła już swoje miejsce. Stała przy jednej z trzech pochodni. Były one rozstawione tak, że tworzyły razem trójkąt. Przy ognisku miała stanąć osoba, która wyśle całą nagromadzoną moc w górę, aż dotrze do granicy, która dzieli świat umarłych i żywych i rozbije ,, tarcze'', tym samym sprowadzając do nas Arianne. Niby proste, jednak czułam gęsią skórkę. Zawsze towarzyszyło przy tym takie uczucie, że coś może pójść nie tak. A poza tym po spotkaniu ducha nawiedzonej Sae, wystrzegałam się takich rzeczy jak ognia. Teraz musiałam jednak to przezwyciężyć. Dla Clary.
Stanęłam przy jednej z pochodni, na przeciwko Endless, która miała być tą osobą wysyłającą. Takim pośrednikiem. Magnus stał z tyłu Endless, po jej prawej stronie, a Nadi po lewej, na swoich miejscach. Simon i Vennis patrzyli w osłupieniu, ale i zaniepokojeniu. Martwili się. Nawet ta Venissa.
I dobrze. Wsparcie zawsze się przydaje.
- Na trzy, wysyłacie moc do Endless, a ona na w górę.- mówił Magnus. Był zdenerwowany, jednak zdeterminowany. Zrobi wszystko dla Clary- Resztę zrobi wasza moc. Jak coś zacznie się dziać złego, zrywacie natychmiast połączenie, a Endless uciekasz od ognia. Nie wiadomo, co się stanie. Dopóki nic się nie stanie, nie możemy przerwać połączenia choćby na chwilę. Jeżeli to zrobimy, wszystko trafi szlag. Moc zacznie zanikać, nie będzie dość mocna, aby zniszczyć barierę, a pamiętajcie, że dużo lepsi od was ją stworzyli.
- Nawet lepsi od ciebie?- Nie mogłam się powstrzymać od złośliwej uwagi. Skarciłam się za to w duchu. Nie czas na głupie przekomarzanie się.
Magnus udawał, że mnie nie usłyszał. W sumie dobrze. Już czas. Kiwnęłam głową w stronę Endless i Nadine. Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia. Wszystkie byłyśmy gotowe, ale i zdenerwowane.
- Jeden..., dwa...- Magnus zacisnął powieki.
Czas na mały pokaz.
- Trzy!- krzyknął.
Automatycznie skupiłam w sobie moc i wystrzeliłam w kierunku Endless. Magnus i Nad zrobili to samo. Endless jęknęła cicho( pewnie było więcej mocy niż się spodziewała) i wystrzeliła ją w niebo. Wiązka energii poleciała niczym kometa, wystrzelona z ziemi. To wyglądało jak pokaz fajerwerków... Skup się!
Utrzymywaliśmy przez chwilę moc, aż rozległ się potężny huk, od którego zatrzęsła się ziemia. Bariera. Nie przerywałam. Byłam zbyt skupiona, choć chciałam skakać z radości. Dostaliśmy się do bariery, co już jest samym sukcesem!
Nastąpiła seria ,, wybuchów'' nad nami, jakbyśmy wyrzucali bomby w kosmos. Niebo nabrało szaro-czarnego koloru. Chmury kłębiły się nad naszymi głowami, jakby chciały nas wystraszyć. Wyglądało to upiornie. Nie spojrzałam jednak na Simona i Vennis.
Nagle płomienie ogniska nabrały fioletowego koloru. Endless odsunęła się z piskiem, zaskoczona i lekko przestraszona. Od razu zerwaliśmy połączenie. Endless podbiegła do mnie, potykając się o własne nogi, aż upadła tuż przede mną. Ukucnęłam i uniosłam jej twarz. Była zmęczona, o czym świadczyły sińce pod oczami. Jej twarz nabrała niezdrowego kolorytu. I... na jej policzku pojawiło się znamię w kształcie błyskawicy. Pisnęłam zaskoczona. Skąd ona to ma?! Spróbowałam to zetrzeć ręką, jednak nie chciało zejść. Wpierw pomyślałam, że to jakaś plama, ale da się przecież plamy zetrzeć, a to nie chce zejść z jej skóry!
- To znak duchów- rozległ się głos za mną. Znajomy.
Magnus złapał się za włosy, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Nadine stanęła jak wyryta, z szeroko otwartymi oczami. Simon i Vennis także patrzyli zdumieni. Simon był lekko przerażony, a Vennis starała się zachować zimną krew. Chyba wiem, co zobaczyli.
Odwróciłam się i ujrzałam znajomą mi istotę, która straszyła mnie w moich snach.
- Witajcie dzieci- odezwała się Arianne.
Anonimowy zgadł. Jest rozdział z perspektywy Sky. Na początku miała być Vennis, ale w tym momencie zdecydowałam się użyć naszej Sky. Mam nadzieję, że wam się podoba i sorry, jeżeli jest za krótki. Nie mam głowy do pisania długich rozdziałów. A poza tym, wolę nie ujawniać wszystkiego od razu, bo wtedy wszystko już wiadomo, a reszta jest nudna. Tak to jest.
Cieszę się, że nie zawiodłam was wcześniej. Kamień spadł mi z serca :D
Któryś z czytelników, nie pamiętam kto ( sorry, jakby co) powiedział, że za mało jest tu Magnusa. Staram się go dużo wprowadzić. Jeżeli macie jeszcze jakieś uwagi, to proszę bardzo.
Mam taki mały pomysł jeszcze i do was pytanie.
Pierw zapytam: czy podoba wam się obecny szablon i co byście zmienili w wyglądzie bloga? Proszę tylko szczerze.
I pomysł, to konkursy. Nagrody, to byłoby publikowanie prac, bo miałam pomysł, aby zrobić konkurs... taki rysunkowy, ale nie wiem czy byłoby chętnych. Jak mówię, nagrody to byłoby promowanie bloga, obserwacje plus wystawienie zwycięskiej pracy na blogu. Nie wiem czy to wprowadzić. Piszcie, czy chcielibyście brać w czymś takim udział.
To na razie tyle.
No cóż. Po kwestii Vennissy, takie pytanie było nieuniknione. Ciekawe czy się przerazi.., Lepiej wszystko opowiedzieć od początku.
- Zacznijmy od początku- zaproponowałam i rozłożyłam się wygodnie na trawie, patrząc w granatowe niebo- Wyjechałam do San Diego, w poszukiwaniu życia z dala od łowców. Oni jednak są wszędzie. Niestety.- I niestety nie można ich... unieszkodliwić. To jednak zachowałam dla siebie. Wolałam nie zadzierać z tą byłą łowczynią. Jeszcze cenię sobie swoje życie- Próbowałam coś zrobić. Na moich oczach, łowcy krzywdzili Podziemnych, którzy na to nie zasłużyli. Królowa Jasnego Dworu wyrwała mnie z tarapatów, gdy jeden z łowców mnie ścigał. Musiałam jednak ,, spłacić'' swój dług. Faerie uratowali mi dwa razy skórę i niestety zażądali dużej przysługi, a ja musiałam ją spełnić. Krolowa kazała mi być dziewczyną na posyłki, czyli pośredniczką między faerie a innymi i niestety musiałam nią być przez kilka lat. W zasadzie trzy lata. Nie obchodziło jej, że miałam... jedenaście lat. To było okropne.- wzdrygnęłam się na samo wspomnienie. Te drwiny, śmiechy... wyrwałam się z tych rozmyślań, póki nie zagnieździły się na dobre w mojej głowie- Na swojej drodze spotkałam jedną z członkiń klanu wampirów San Diego, Carissę. Pomogła mi w kilku ,, przesyłkach'', mimo że mnie nie znała. Była naprawdę świetną koleżanką i w końcu stałyśmy się przyjaciółkami. To właśnie wtedy, Carissa dała o mnie cynk klanowi czarownic i zostałam tam ,,przyjęta''.
Od początku jednak, nienawidziła mnie liderka, Laurel. Krytykowała mnie od samego początku. Ledwo to wytrzymywałam. Carissa mnie wspierała, co było dosyć pocieszające. I to dało mi siłę. Wyzwałam Laurel na pojedynek i ją pokonałam- wzruszyłam ramionami. Pokonanie Laurel to była chyba najprostsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Może i miała charyzmę no i wielką moc, ale nie umiała się nią posługiwać- Poszło mi z nią łatwo. Była wściekła i wymskło jej się coś bardzo ważnego. Okazało się, że brat Laurel wymusił na klanie, aby to ona została liderką. Kiedy to się rozniosło, klan w którym była Carissa, wstawił kogoś innego na lidera w klanie brata Laurel, a jego samego przyprowadzili do Clave, gdyż żaden lider klanu nie może wymusić na innej grupie, aby przywódcą była dana przez niego osoba. Laurel uciekła gdzieś daleko i ukrywa się. Nie chce dostać łomotu od Clave i od brata. Pewnie gdyby nie to, że ją pokonałam, nigdy nie poznalibyśmy prawdy. Od tamtego czasu jestem liderką tego klanu. Wiek nie był przeszkodą. Carissa także stała się przywódczynią jednego z klanów wampirów, więc w sumie obydwie mamy dużą władzę i pomagamy sobie nawzajem. Jak wierne partnerki w policji.
- Jak się dowiedziałaś o Clary?- drążyła dalej.
W jej oczach widziałam mnóstwo pytań. Widać chciała zadać te najważniejsze. W sumie zasłużyła na odpowiedzi. Zna moją przeszłość, nawet na mnie nie nakrzyczała, co zrobiła Nadi. Byłam jej za to wdzięczna, a ja nie lubię mieć długów. Nawet u rodziny.
- Od jednego z członków mojego klanu, Ricka. Oni wiedzą o demonicy, z którą się przyjaźniłam i wiedzą o mojej rodzinie. Gdy po Podziemiach zaczęły chodzić słuchy, że Clary porwali Nocni, Rick przekazał mi to niezwłocznie. Opisywałam mu ją: rudowłosa, nazywa się Clarissa Fary, jest człowieczym demonem. To mu wystarczyło, aby ją skojarzyć. Kiedy dwa dni temu się o tym dowiedziałam, zostawiłam klan pod opieką Carissy i przyjechałam do was. Moi pobratymcy nie mieli nic przeciwko. Nawet chcieli ze mną jechać, jednak kazałam im zostać. Nie chciałam ich narażać na Nocnych, których w tym mieście jest aż za dużo. Troszczę się o swoich.
- A...
- Panny Monroe!- przerwał jej Magnus, czekający po środku koła, a w około były już rozstawione płonące pochodnie, a na środku było wielkie ognisko.- Wszystko gotowe! Musimy się spieszyć! Jeżeli granica światów będzie wzmocniona, nie damy rady się przez nią przebić i zabrać ducha Arianne!
- Ma rację- szepnęła Endless i pociągnęła mnie na równe nogi.
Nadine zajęła już swoje miejsce. Stała przy jednej z trzech pochodni. Były one rozstawione tak, że tworzyły razem trójkąt. Przy ognisku miała stanąć osoba, która wyśle całą nagromadzoną moc w górę, aż dotrze do granicy, która dzieli świat umarłych i żywych i rozbije ,, tarcze'', tym samym sprowadzając do nas Arianne. Niby proste, jednak czułam gęsią skórkę. Zawsze towarzyszyło przy tym takie uczucie, że coś może pójść nie tak. A poza tym po spotkaniu ducha nawiedzonej Sae, wystrzegałam się takich rzeczy jak ognia. Teraz musiałam jednak to przezwyciężyć. Dla Clary.
Stanęłam przy jednej z pochodni, na przeciwko Endless, która miała być tą osobą wysyłającą. Takim pośrednikiem. Magnus stał z tyłu Endless, po jej prawej stronie, a Nadi po lewej, na swoich miejscach. Simon i Vennis patrzyli w osłupieniu, ale i zaniepokojeniu. Martwili się. Nawet ta Venissa.
I dobrze. Wsparcie zawsze się przydaje.
- Na trzy, wysyłacie moc do Endless, a ona na w górę.- mówił Magnus. Był zdenerwowany, jednak zdeterminowany. Zrobi wszystko dla Clary- Resztę zrobi wasza moc. Jak coś zacznie się dziać złego, zrywacie natychmiast połączenie, a Endless uciekasz od ognia. Nie wiadomo, co się stanie. Dopóki nic się nie stanie, nie możemy przerwać połączenia choćby na chwilę. Jeżeli to zrobimy, wszystko trafi szlag. Moc zacznie zanikać, nie będzie dość mocna, aby zniszczyć barierę, a pamiętajcie, że dużo lepsi od was ją stworzyli.
- Nawet lepsi od ciebie?- Nie mogłam się powstrzymać od złośliwej uwagi. Skarciłam się za to w duchu. Nie czas na głupie przekomarzanie się.
Magnus udawał, że mnie nie usłyszał. W sumie dobrze. Już czas. Kiwnęłam głową w stronę Endless i Nadine. Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia. Wszystkie byłyśmy gotowe, ale i zdenerwowane.
- Jeden..., dwa...- Magnus zacisnął powieki.
Czas na mały pokaz.
- Trzy!- krzyknął.
Automatycznie skupiłam w sobie moc i wystrzeliłam w kierunku Endless. Magnus i Nad zrobili to samo. Endless jęknęła cicho( pewnie było więcej mocy niż się spodziewała) i wystrzeliła ją w niebo. Wiązka energii poleciała niczym kometa, wystrzelona z ziemi. To wyglądało jak pokaz fajerwerków... Skup się!
Utrzymywaliśmy przez chwilę moc, aż rozległ się potężny huk, od którego zatrzęsła się ziemia. Bariera. Nie przerywałam. Byłam zbyt skupiona, choć chciałam skakać z radości. Dostaliśmy się do bariery, co już jest samym sukcesem!
Nastąpiła seria ,, wybuchów'' nad nami, jakbyśmy wyrzucali bomby w kosmos. Niebo nabrało szaro-czarnego koloru. Chmury kłębiły się nad naszymi głowami, jakby chciały nas wystraszyć. Wyglądało to upiornie. Nie spojrzałam jednak na Simona i Vennis.
Nagle płomienie ogniska nabrały fioletowego koloru. Endless odsunęła się z piskiem, zaskoczona i lekko przestraszona. Od razu zerwaliśmy połączenie. Endless podbiegła do mnie, potykając się o własne nogi, aż upadła tuż przede mną. Ukucnęłam i uniosłam jej twarz. Była zmęczona, o czym świadczyły sińce pod oczami. Jej twarz nabrała niezdrowego kolorytu. I... na jej policzku pojawiło się znamię w kształcie błyskawicy. Pisnęłam zaskoczona. Skąd ona to ma?! Spróbowałam to zetrzeć ręką, jednak nie chciało zejść. Wpierw pomyślałam, że to jakaś plama, ale da się przecież plamy zetrzeć, a to nie chce zejść z jej skóry!
- To znak duchów- rozległ się głos za mną. Znajomy.
Magnus złapał się za włosy, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Nadine stanęła jak wyryta, z szeroko otwartymi oczami. Simon i Vennis także patrzyli zdumieni. Simon był lekko przerażony, a Vennis starała się zachować zimną krew. Chyba wiem, co zobaczyli.
Odwróciłam się i ujrzałam znajomą mi istotę, która straszyła mnie w moich snach.
- Witajcie dzieci- odezwała się Arianne.
Anonimowy zgadł. Jest rozdział z perspektywy Sky. Na początku miała być Vennis, ale w tym momencie zdecydowałam się użyć naszej Sky. Mam nadzieję, że wam się podoba i sorry, jeżeli jest za krótki. Nie mam głowy do pisania długich rozdziałów. A poza tym, wolę nie ujawniać wszystkiego od razu, bo wtedy wszystko już wiadomo, a reszta jest nudna. Tak to jest.
Cieszę się, że nie zawiodłam was wcześniej. Kamień spadł mi z serca :D
Któryś z czytelników, nie pamiętam kto ( sorry, jakby co) powiedział, że za mało jest tu Magnusa. Staram się go dużo wprowadzić. Jeżeli macie jeszcze jakieś uwagi, to proszę bardzo.
Mam taki mały pomysł jeszcze i do was pytanie.
Pierw zapytam: czy podoba wam się obecny szablon i co byście zmienili w wyglądzie bloga? Proszę tylko szczerze.
I pomysł, to konkursy. Nagrody, to byłoby publikowanie prac, bo miałam pomysł, aby zrobić konkurs... taki rysunkowy, ale nie wiem czy byłoby chętnych. Jak mówię, nagrody to byłoby promowanie bloga, obserwacje plus wystawienie zwycięskiej pracy na blogu. Nie wiem czy to wprowadzić. Piszcie, czy chcielibyście brać w czymś takim udział.
To na razie tyle.
Miłego czytania!
Świetny rozdział. Pisz szybko kolejny, bo spać nie będę mogła! :P
OdpowiedzUsuńWedług mnie wygląd bloga jest świetny, a co do konkursu, nie wiem, ja talentu do rysunku nie mam za grosz.
Pozdrawiam :*
A mnie się nagłówek nie pokazuje ! Ale to pewnie wina mojego jakże cudownego łącza internetowego ;/ Ale wracając do rozdziału : świetny ;) Nie mogę się doczekać kolejneeeego !! ;)
OdpowiedzUsuńMnie też i nie wiem dlaczego. Myślałam, że to u mnie coś nawala. Dziwne
UsuńNotka świetna, z resztą jak zawsze. :) Co do wyglądu to przydałaby się zmiana na coś bardziej "lekkiego" i może coś w jaśniejszych barwach? A nagłowek się dziś nie wyświetla mi, nie wiem dlaczego. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na cd.
;3
Yohanna vel. de Sade
rozdział rewelacja! mi sie podoba szablon ;P
OdpowiedzUsuńZdecydowanie bardziej podobają mi się rozdziały z perspektywy Clary. Jednak muszę ci przyznać, że kończysz rozdziały w takich momentach, że potem cały czas myślę co może się wydarzyć.
OdpowiedzUsuńjukucz
Fajny rozdział. Chociaż miałam nadzieję, że może, ekhm... może coś z perspektywy Magnusa? To tylko moja drobna sugestia, którą nie musisz się przejmować, choć to byłoby ciekawe. Ale wracając do rozdziału, to bardzo mnie zaskoczył. Nie sądziłam, że tak lekko będzie się go czytało, a tu proszę, taka miła niespodzianka! Co do szablonu to jest ciekawy, jednak można zmienić to i owo. Nie powiem ci co, bo sama nie wiem. Po prostu czuję, że trzeba coś zmienić.
OdpowiedzUsuńPomyślnych wiatrów życzę!
Nagłówek już mi działa a ty pisz ten blog ! To opowiadanie jest świetne ! Na prawdę ;)
OdpowiedzUsuń