XV
Jace
Wszystko było zaplanowane: Max miał zająć Hodge'a i Hugo, Isabelle i Alec poszli na miasto do jakiegoś klubu i nie wrócą przynajmniej do drugiej w nocy, a Maryse i Robert siedzą w Idrisie. Nic nie powinno zakłócić rozmowy mojej i Clary. W najgorszym przypadku, możemy spaść z dachu albo Alec i Isabelle wrócą wcześniej, choć na to sąmarne szanse. Są typem imprezowiczów. Jak raz poszli do klubu, to wrócili o piątej nad ranem. I miałem nadzieję, że tym razem będzie to samo.
Clary rozglądała się czujnie po korytarzu, jakby za starymi obrazami czaiło się zło. Coś jednak było dziwnego. Jej włosy... nabrały odcieniu krwistej czerwieni. Nie zwróciłem uwagi, aby nie zepsuć... nastroju. W końcu, skoro pozwoliłem sobie na pocałunek w policzek, no to chyba powinna być w szampańskim nastroju. Miałem nadzieję, że tak jest, choć po niej nie było tego w ogóle widać. Ale może dlatego, że jest świetnie opanowana? Ukrywa uczucia? Po nawet najmniejszym moim pocałunku, dziewczyny chciały więcej, ale Clary... zachowywała się tak, jakby całus nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia. Choćby minimalnego. Jakbym w ogóle jej nie pocałował. I to mnie właśnie pozbawiało tej odwagi i nonszalancji, choć zwykle jestem świetnie opanowany. Przy tej dziewczynie, nie wiem jak się zachować, aby jej nie spłoszyć czy nie powiedzieć czegoś głupiego lub niewłaściwego. Jest demonicą, okej, ale jest także zwyczajną dziewczyną. Piękną, odważną, mądrą...
Opanuj się, Jace. Pierwszy raz tak się karcę- uzmysłowiłem sobie. Miałem nadzieję, że na mojej twarzy nie odmalowało się zdziwienie własnym tokiem myślenia. Jeszcze Clary by zwiała, a tego nie chciałem. Musiałem z nią porozmawiać.
- Czemu się na mnie patrzysz?- parsknęła Clary, choć głos jej się załamał. Widocznie była bardzo zdenerwowana.
- Nie patrzę się na ciebie, Clary. Zdaje ci się. A teraz, zapraszam w moje skromne progi, panienko- stanąłem przed drzwiami mojego pokoju.
To było jedyne miejsce, gdzie mogliśmy spokojnie porozmawiać. Alec rzadko do mnie wpadał, Isabelle także trzymała się swojego azylu, a Hodge nigdy mnie nie odwiedzał. Nawet Hugo nie patrzył, co robię. Może to dlatego, że Chruch spał przy moim łóżku? Hugo bał się jedynie tego kota. Jedynie Max przychodził wieczorem i czytał komiksy, a ja czyściłem noże.
Ten wieczór, jednak miał być inny niż wszystkie. Zabijałem demony, a o to patrzę się na oszałamiająco piękną demonicę, która zaraz będzie siedziała na moim łóżku i będzie zadawała mi różne pytania. Tak samo jak ja jej. Dziś- tylko ona i ja, w moim pokoju...
Otrząsnąłem się ze swoich rozmyślań i otworzyłem jej drzwi jak dżentelmen. Przez chwilę na jej twarzy malowało się dziwienie, jednak chwiejnym przekroczyła próg mojego pokoju i usiadła na łóżku. Widziałem czujność w jej oczach, pomieszaną ze zdumieniem. Pewnie myślała, że zaciągnąłem ją po to, aby ją zabić bez świadków. Była niezwykle czujna. Jak... lis albo młoda lwica, zostawiona bez opieki.
Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie. Słabe światło dnia wpadało przez zaciągnięte zasłony. Clary wyglądała jak boginka, która zawitała do mojego pokoju. W sumie wyglądała jak boginka...
Nie wiedziałem, jak zacząć tą rozmowę. Gdzie pojawił się mój cięty dowcip i luz, gdy był mi najbardziej potrzebny?! Przyglądaliśmy się sobie przez chwilę, która wydawała mi się godziną. Jak to zacząć sensownie? Jak nie palnąć czegoś głupiego?
Jace wymyśl coś!
- Po co mnie tu sprowadziłeś?- spytała się Clary, przyglądając mi się zza kurtyny włosów.
Jaka ona jest śliczna... Wracaj na ziemię.
- Bo... musimy pogadać. O wszystkim...
- Prawda czy wyzwanie?- Clary uniosła brwi.
Pokiwałem głową. Lepiej tego nie można było ująć, no poza tym, że nie miało być żadnych wyzwań. Ale mniejsza o szczegóły.
- Tak mniej więcej będzie to wyglądać. To co? Zaczynamy? Może ja pierwszy- zaproponowałem i przysiadłem się obok niej. Moje serce przyśpieszyło. Starałem się zachować twarz pełną obojętności i rozbawienia. Zastanowiłem się przez chwilę nad pytaniem- Pierwsze pytanie: skąd tak naprawdę pochodzisz?
- Urodziłam się w Salt Lake City w Uath, choć od początku wychowywałam się w Nowym Yorku- wzruszyła ramionami- Tak to jest. Nie spodziewałam się takiej rozmowy, ale dobra. Więc teraz moja kolej... Isabelle, Max i Alec to twoje przybrane rodzeństwo. Czy ty... miałeś rodzeństwo? Co się stało z twoją rodziną?
Wiedziałem, że padnie to pytanie. Ale w sumie, już mi to nie sprawiało bólu. I tak nie pamiętałem za bardzo moich rodziców. Tylko mamę Cecylię. Tatę rzadko widywałem. Miałem niewyraźnie wspomnienie, jak mama płakała przy oknie w salonie, w naszym domu i tuliła mnie do siebie, powtarzając: ,, Jonathan, żebyś tylko nie sprawiał nikomu takiej przykrości, jak mnie Stephen''. Tak, tata często wyjeżdżał i zostawiał nas bez opieki, a mama płakała całymi dniami, czekając na niego. Nawet, gdy wracał, nie zajmował się nami. Wychodził z kolegami na polowania, wracał późno wieczorem.
I pewnego dnia nie wrócił. A za nim poszła mama.
Musiałem z tym żyć, choć w głębi serca miałem nadzieję, że się pojawią. Ale minęło wiele lat.
Po co się łudzić? Nadzieja jednak mnie nie opuszczała, mimo upływu lat. Może tak jest lepiej?
Teraz najważniejsza była Clary. Tylko ona się teraz liczyła.
- Tata... zaginął podczas jednego z polowań. Miałem wtedy pięć lat. Mama poszła na poszukiwania i także zaginęła wraz z resztą ekipy ratunkowej. Po tym wszystkim, trafiłem na kilka miesięcy do tamtejszego sierocińca, a potem Lightwood'owie mnie adoptowali i tak tu jestem od wielu lat. Isabelle i Alec stali się tacy, bo... kiedyś ci powiem, Obiecuję na Anioła, a tej przysięgi nie mogłem złamać- Nie mogłem i nie chciałem. Pragnąłem jej zaufania. Widocznie powoli go nabierała, jej oczy nabrały blasku, a uśmiech kwitł na jej twarzy. Drążyłem dalej historię, bawiąc się kosmykiem jej włosów. Nie odsunęła się, więc byłem zadowolony-A co do tego skąd pochodzę, to z Idrisu, naszego kraju. Nie pochodzę z żadnego z tych krajów Przyziemnych, choć je zwiedzałem wraz z wujkiem Leo. Mimo, że są piękne i tak nie są tak piękne jak Alicante...
- Ojczysty kraj, zawsze wydaje się najpiękniejszy ze wszystkich. Dla wielu istot.- zauważyła z nieśmiałym uśmiechem.- Byłam raz we Włoszech i tam było piękne..., ale i tak tęskniłam za USA. Jestem po prostu do tego kraju przywiązana, więc nic dziwnego, że uważam ten kraj za najpiękniejszy na ziemi. Tak samo u ciebie jest z Idrisem.
Miała rację. Zwiedziłem mnóstwo krajów... chyba cały świat, ale to Idris był najwspanialczy i to się nigdy nie zmieniło. Clary patrzyła na wszystko obiektywnie...
- Okej, teraz ja mam do ciebie pytanie, bardzo ważne. Musisz odpowiedzieć mi szczerze. Obiecujesz?- spytałem i przysunąłem się jeszcze bliżej, aż stykaliśmy się nosami.
Nie wierzę, że chcę je zadać.
To było niesamowite. Jej krwistoczerwone włosy muskały mój policzek i ramiona, aż przechodził mnie dreszcz. W jej cudownych zielonych oczach, widziałem odwagę i siłę, jakiej nie miała żadna dziewczyna. Czasem zastanawiałem się, dlaczego to ona tak na mnie działa. Teraz już wiem: bo miała wielką siłę życia. Nie poddawała się, choćby w najgorszych momentach: to wiedziałem z opowieści Maxa i nie tylko. To można było dostrzec w jej oczach. Była taka piękna... z trudem powstrzymywałem się od pocałunku, a była tak blisko.
Poczułem dudnienie jej serca. Była... onieśmielona? Przez chwilę wydawało mi się, że widzę w jej oczach wahanie przed czymś... I wtedy przycisnęła usta do moich warg.
Zamarłem, zaskoczony. Nie myślałem, że akurat posuniemy się do pocałunku. Spodziewałem się trudnej rozmowy, a tu taka niespodzianka. I jaka miła.
Serce przyspieszyło. Objąłem ją w talii jedną ręką, drugą wplotłem palce w jej włosy i oddałem jej łapczywie pocałunek. Zaczęła drżeć. Oplotła mój kark rękami i przycisnęła mnie mocniej do siebie. Całowanie Clary było nieporównywalne z niczym innym. I o to spełniło się jedno z moich głupich marzeń.
Odsunęła się ode mnie tylko na chwilę i uśmiechnęła szelmowsko. Musiała nabrać tchu.
- Chciałeś mnie o coś zapytać, Jace?- spojrzała na mnie spod rzęs.
- To może poczekać- szepnąłem i znowu ją pocałowałem.
Siema! Chcieliście perspektywę Jace'a- proszę bardzo. Wiem, rozdział za krótki no i pewnie nie za dobry... aj, przepraszam, jeżeli was zawiodłam. Jest mi trochę głupio. Brak weny. Czekam i czekam, mam nadzieję, że wróci. A poza tym- miłosne scenki nie są moją mocną stroną, niestety. Drugi rozdział będzie dłuższy. Proszę tylko pisać szczere komentarze i jeżeli was zawiodłam- jeszcze raz przepraszam.
W przyszłym czasie na rozdziały chyba będziecie musieli czekać dłużej. Teraz mam czas, no bo koniec I semestru, ale od II muszę się ostro brać do roboty. Jeszcze treningi..., będzie trzeba się wyrobić. To tak na wszelki wypadek. To,że pytacie się, kiedy będą nowe rozdziały bardzo mnie cieszy. Nie wstydźcie się takich pytań. Miło mi, że przynajmniej dla kogoś piszę, choć z tymi obserwatorami mam nie małe zmartwienie, no bo 16 osób a już sporo napisałam. Ogólnie na blogach nie mam szczęścia :/. Oby było tylko lepiej. No i czekam na ocenę z demonicznej ocenialni. Obym nie czekała za długo. Niestety nie jestem zbyt cierpliwa.
Miłego czytania i jeszcze raz przepraszam, jeżeli was zawiodłam. Następny rozdział będzie z perspektywy kogoś innego niż Endless. Zgadujcie kogo :D
Clary rozglądała się czujnie po korytarzu, jakby za starymi obrazami czaiło się zło. Coś jednak było dziwnego. Jej włosy... nabrały odcieniu krwistej czerwieni. Nie zwróciłem uwagi, aby nie zepsuć... nastroju. W końcu, skoro pozwoliłem sobie na pocałunek w policzek, no to chyba powinna być w szampańskim nastroju. Miałem nadzieję, że tak jest, choć po niej nie było tego w ogóle widać. Ale może dlatego, że jest świetnie opanowana? Ukrywa uczucia? Po nawet najmniejszym moim pocałunku, dziewczyny chciały więcej, ale Clary... zachowywała się tak, jakby całus nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia. Choćby minimalnego. Jakbym w ogóle jej nie pocałował. I to mnie właśnie pozbawiało tej odwagi i nonszalancji, choć zwykle jestem świetnie opanowany. Przy tej dziewczynie, nie wiem jak się zachować, aby jej nie spłoszyć czy nie powiedzieć czegoś głupiego lub niewłaściwego. Jest demonicą, okej, ale jest także zwyczajną dziewczyną. Piękną, odważną, mądrą...
Opanuj się, Jace. Pierwszy raz tak się karcę- uzmysłowiłem sobie. Miałem nadzieję, że na mojej twarzy nie odmalowało się zdziwienie własnym tokiem myślenia. Jeszcze Clary by zwiała, a tego nie chciałem. Musiałem z nią porozmawiać.
- Czemu się na mnie patrzysz?- parsknęła Clary, choć głos jej się załamał. Widocznie była bardzo zdenerwowana.
- Nie patrzę się na ciebie, Clary. Zdaje ci się. A teraz, zapraszam w moje skromne progi, panienko- stanąłem przed drzwiami mojego pokoju.
To było jedyne miejsce, gdzie mogliśmy spokojnie porozmawiać. Alec rzadko do mnie wpadał, Isabelle także trzymała się swojego azylu, a Hodge nigdy mnie nie odwiedzał. Nawet Hugo nie patrzył, co robię. Może to dlatego, że Chruch spał przy moim łóżku? Hugo bał się jedynie tego kota. Jedynie Max przychodził wieczorem i czytał komiksy, a ja czyściłem noże.
Ten wieczór, jednak miał być inny niż wszystkie. Zabijałem demony, a o to patrzę się na oszałamiająco piękną demonicę, która zaraz będzie siedziała na moim łóżku i będzie zadawała mi różne pytania. Tak samo jak ja jej. Dziś- tylko ona i ja, w moim pokoju...
Otrząsnąłem się ze swoich rozmyślań i otworzyłem jej drzwi jak dżentelmen. Przez chwilę na jej twarzy malowało się dziwienie, jednak chwiejnym przekroczyła próg mojego pokoju i usiadła na łóżku. Widziałem czujność w jej oczach, pomieszaną ze zdumieniem. Pewnie myślała, że zaciągnąłem ją po to, aby ją zabić bez świadków. Była niezwykle czujna. Jak... lis albo młoda lwica, zostawiona bez opieki.
Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie. Słabe światło dnia wpadało przez zaciągnięte zasłony. Clary wyglądała jak boginka, która zawitała do mojego pokoju. W sumie wyglądała jak boginka...
Nie wiedziałem, jak zacząć tą rozmowę. Gdzie pojawił się mój cięty dowcip i luz, gdy był mi najbardziej potrzebny?! Przyglądaliśmy się sobie przez chwilę, która wydawała mi się godziną. Jak to zacząć sensownie? Jak nie palnąć czegoś głupiego?
Jace wymyśl coś!
- Po co mnie tu sprowadziłeś?- spytała się Clary, przyglądając mi się zza kurtyny włosów.
Jaka ona jest śliczna... Wracaj na ziemię.
- Bo... musimy pogadać. O wszystkim...
- Prawda czy wyzwanie?- Clary uniosła brwi.
Pokiwałem głową. Lepiej tego nie można było ująć, no poza tym, że nie miało być żadnych wyzwań. Ale mniejsza o szczegóły.
- Tak mniej więcej będzie to wyglądać. To co? Zaczynamy? Może ja pierwszy- zaproponowałem i przysiadłem się obok niej. Moje serce przyśpieszyło. Starałem się zachować twarz pełną obojętności i rozbawienia. Zastanowiłem się przez chwilę nad pytaniem- Pierwsze pytanie: skąd tak naprawdę pochodzisz?
- Urodziłam się w Salt Lake City w Uath, choć od początku wychowywałam się w Nowym Yorku- wzruszyła ramionami- Tak to jest. Nie spodziewałam się takiej rozmowy, ale dobra. Więc teraz moja kolej... Isabelle, Max i Alec to twoje przybrane rodzeństwo. Czy ty... miałeś rodzeństwo? Co się stało z twoją rodziną?
Wiedziałem, że padnie to pytanie. Ale w sumie, już mi to nie sprawiało bólu. I tak nie pamiętałem za bardzo moich rodziców. Tylko mamę Cecylię. Tatę rzadko widywałem. Miałem niewyraźnie wspomnienie, jak mama płakała przy oknie w salonie, w naszym domu i tuliła mnie do siebie, powtarzając: ,, Jonathan, żebyś tylko nie sprawiał nikomu takiej przykrości, jak mnie Stephen''. Tak, tata często wyjeżdżał i zostawiał nas bez opieki, a mama płakała całymi dniami, czekając na niego. Nawet, gdy wracał, nie zajmował się nami. Wychodził z kolegami na polowania, wracał późno wieczorem.
I pewnego dnia nie wrócił. A za nim poszła mama.
Musiałem z tym żyć, choć w głębi serca miałem nadzieję, że się pojawią. Ale minęło wiele lat.
Po co się łudzić? Nadzieja jednak mnie nie opuszczała, mimo upływu lat. Może tak jest lepiej?
Teraz najważniejsza była Clary. Tylko ona się teraz liczyła.
- Tata... zaginął podczas jednego z polowań. Miałem wtedy pięć lat. Mama poszła na poszukiwania i także zaginęła wraz z resztą ekipy ratunkowej. Po tym wszystkim, trafiłem na kilka miesięcy do tamtejszego sierocińca, a potem Lightwood'owie mnie adoptowali i tak tu jestem od wielu lat. Isabelle i Alec stali się tacy, bo... kiedyś ci powiem, Obiecuję na Anioła, a tej przysięgi nie mogłem złamać- Nie mogłem i nie chciałem. Pragnąłem jej zaufania. Widocznie powoli go nabierała, jej oczy nabrały blasku, a uśmiech kwitł na jej twarzy. Drążyłem dalej historię, bawiąc się kosmykiem jej włosów. Nie odsunęła się, więc byłem zadowolony-A co do tego skąd pochodzę, to z Idrisu, naszego kraju. Nie pochodzę z żadnego z tych krajów Przyziemnych, choć je zwiedzałem wraz z wujkiem Leo. Mimo, że są piękne i tak nie są tak piękne jak Alicante...
- Ojczysty kraj, zawsze wydaje się najpiękniejszy ze wszystkich. Dla wielu istot.- zauważyła z nieśmiałym uśmiechem.- Byłam raz we Włoszech i tam było piękne..., ale i tak tęskniłam za USA. Jestem po prostu do tego kraju przywiązana, więc nic dziwnego, że uważam ten kraj za najpiękniejszy na ziemi. Tak samo u ciebie jest z Idrisem.
Miała rację. Zwiedziłem mnóstwo krajów... chyba cały świat, ale to Idris był najwspanialczy i to się nigdy nie zmieniło. Clary patrzyła na wszystko obiektywnie...
- Okej, teraz ja mam do ciebie pytanie, bardzo ważne. Musisz odpowiedzieć mi szczerze. Obiecujesz?- spytałem i przysunąłem się jeszcze bliżej, aż stykaliśmy się nosami.
Nie wierzę, że chcę je zadać.
To było niesamowite. Jej krwistoczerwone włosy muskały mój policzek i ramiona, aż przechodził mnie dreszcz. W jej cudownych zielonych oczach, widziałem odwagę i siłę, jakiej nie miała żadna dziewczyna. Czasem zastanawiałem się, dlaczego to ona tak na mnie działa. Teraz już wiem: bo miała wielką siłę życia. Nie poddawała się, choćby w najgorszych momentach: to wiedziałem z opowieści Maxa i nie tylko. To można było dostrzec w jej oczach. Była taka piękna... z trudem powstrzymywałem się od pocałunku, a była tak blisko.
Poczułem dudnienie jej serca. Była... onieśmielona? Przez chwilę wydawało mi się, że widzę w jej oczach wahanie przed czymś... I wtedy przycisnęła usta do moich warg.
Zamarłem, zaskoczony. Nie myślałem, że akurat posuniemy się do pocałunku. Spodziewałem się trudnej rozmowy, a tu taka niespodzianka. I jaka miła.
Serce przyspieszyło. Objąłem ją w talii jedną ręką, drugą wplotłem palce w jej włosy i oddałem jej łapczywie pocałunek. Zaczęła drżeć. Oplotła mój kark rękami i przycisnęła mnie mocniej do siebie. Całowanie Clary było nieporównywalne z niczym innym. I o to spełniło się jedno z moich głupich marzeń.
Odsunęła się ode mnie tylko na chwilę i uśmiechnęła szelmowsko. Musiała nabrać tchu.
- Chciałeś mnie o coś zapytać, Jace?- spojrzała na mnie spod rzęs.
- To może poczekać- szepnąłem i znowu ją pocałowałem.
Siema! Chcieliście perspektywę Jace'a- proszę bardzo. Wiem, rozdział za krótki no i pewnie nie za dobry... aj, przepraszam, jeżeli was zawiodłam. Jest mi trochę głupio. Brak weny. Czekam i czekam, mam nadzieję, że wróci. A poza tym- miłosne scenki nie są moją mocną stroną, niestety. Drugi rozdział będzie dłuższy. Proszę tylko pisać szczere komentarze i jeżeli was zawiodłam- jeszcze raz przepraszam.
W przyszłym czasie na rozdziały chyba będziecie musieli czekać dłużej. Teraz mam czas, no bo koniec I semestru, ale od II muszę się ostro brać do roboty. Jeszcze treningi..., będzie trzeba się wyrobić. To tak na wszelki wypadek. To,że pytacie się, kiedy będą nowe rozdziały bardzo mnie cieszy. Nie wstydźcie się takich pytań. Miło mi, że przynajmniej dla kogoś piszę, choć z tymi obserwatorami mam nie małe zmartwienie, no bo 16 osób a już sporo napisałam. Ogólnie na blogach nie mam szczęścia :/. Oby było tylko lepiej. No i czekam na ocenę z demonicznej ocenialni. Obym nie czekała za długo. Niestety nie jestem zbyt cierpliwa.
Miłego czytania i jeszcze raz przepraszam, jeżeli was zawiodłam. Następny rozdział będzie z perspektywy kogoś innego niż Endless. Zgadujcie kogo :D
Nie no świetny rozdział ! Z czyjej perspektywy będzie następny ? Nie mam pojęcia ! Mnie nie zawiodłaś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Snowflake.
Zawieść? Nas? Rozdziałem? Kobieto, co ty myślisz? Rozdział świetny. Zmiana perspektywy udana. Naprawdę świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńPs.:
Zostałaś nominowana do Liebster Awards.
http://glonomozdzek.blogspot.com/p/blog-page_5.html
Super! Miałam nadzieję, że napiszesz rozdział z perspektywy Jace'a i NIE zawiodłaś mnie! Jest SUPER! Już to pisałam? No to jeszcze raz: super! Okej spokój. Bardzo fajnie ujęłaś to jak się nią zachwycał. Z kogo perspektywy będzie następny rozdział? Simon? Sky? Na początku, na samym początku, pomyślałam, że może chodzi o Isabelle lub Aleca, ale to, że wspomniałaś o Endless, trochę mnie zmyliło. Może mała podpowiedź?
OdpowiedzUsuńJak zwykle pomyślnych wiatrów życzę!
Na pewno nie zawiodłaś. Nie ma nawet takiej opcji, a że krótki rozdział. Zdarza się nawet najlepszym. Nie wszyscy i nie zawsze muszą pisać eseje na kilkanaście stron. Ogółem świetna notka z perspektywy Jace'a.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w dalszym pisaniu. ;)
Masz we mnie wierną czytelniczkę.
Yohanna / de Sade
Swietne! Genialne! po prostu kocham tego bloga <3<3
OdpowiedzUsuń