piątek, 19 lipca 2013

Rozdział XL

Rozdział XL 
Vennis
  Zbrojownia nic się nie zmieniła od czasów mojego dzieciństwa. To tutaj szukałam uciechy, tu chowałam się przed Janelem i tu siedziałam, gdy chciałam pobyć trochę w samotność. Już od małego interesowałam się bronią, po cichu brałam do ręki różne rodzaje noży, mieczy czy łuków. Po prostu to było moim hobby, raczej dziwnym z punktu widzenia człowieka, ale moim. To tu uciekałam w świat marzeń, gdzie byłam czymś w rodzaju mężnej Amazonki i tu szukałam spokoju, a teraz bardzo go potrzebowałam. Tej chwili wytchnienia. Moje myśli kotłowały się w głowie, przez co nie mogłam ich jakoś uporządkować, więc postanowiłam się udać do mojej ,, krainy dzieciństwa''. I to rzeczywiście pomogło.
  Nikomu nic się nie stało, co było najważniejsze. Co prawda Janel oberwał w ramię mieczem, ale nie doznał śmiertelnej rany i do jutra zostanie pewnie po niej tylko blizna. Może i nie doznaliśmy wielkich ran fizycznych, ale psychiczne zostałam. Te dziesięć minut walki, to było najgorsze piekło przez jakie przeszłam. Okrzyki stratowanych, ich jęki rozpaczy i ciche błaganie o przeżycie, stal z hukiem uderzająca o siebie- to wszystko było wzięte jakby z najgorszego koszmaru, jaki może się przyśnić. To było po prostu jedno z najgorszych moich przeżyć w całym moim życiu, nic nie dało się z tym porównać. Miałam jednak nadzieję, że nadejdą te lepsze dni, nieprzesycone strachem o własne życie, rozpaczą czy smutkiem. Tego naprawdę potrzebowaliśmy i mieliśmy nadzieję, że wszystko się ułoży...
  Eh, koniec marzycielko. Musiałam pozostawić marzenia i iść do moich przyjaciół. W końcu to miał być nasz pierwszy dzień wytchnienia i nie chciałam go zmarnować. Ostatni raz pogłaskałam mój kochany miecz( wiem, pewnie to dziwnie zabrzmiało), który nosiłam ze sobą przez całe życie, odłożyłam go na miejsce i poszłam w stronę salonu, uprzednio zamykając drzwi.
  W pomieszczeniu wszyscy rozmawiali... w sumie o wszystkim: o ubraniach, podróżach, przyszłości. Nikt nie chciał wspominać tych strasznych chwil i ja zresztą też. Jedynie w tym gwarze nie mogłam wyłapać głosu Clary, która pewnie siedziała na fotelu i gapiła się pustym wzrokiem w sufit, przeklinając życie. Wszyscy wiedzieli o jej rodzicach i współczuli, jednak ona starała się ukrywać swój ból. W naszym gronie, widać nie miała już sił udawać. Musiała się pogodzić z faktem, że jej rodzice ją zostawili dla Nefilim, choć to nie tylko dla niej byłoby ciężkie do przyjęcia. Na pewno nikt nie chciałby być na jej miejscu.
   Kiedy weszłam, rzeczywiście tak było. Wszyscy żywo rozmawiali i uśmiechali się, a dopiero po chwili można było spostrzec smutną demonicę, siedzącą przy kominku, jakby ktoś ją przeniósł z obrazu do świata żywych. Ta dziewczyna była silna, ale miała swoje granice. Byłyśmy ulepione z tej samej gliny, to na pewno wiedziałam.
  Z pocieszającym uśmiechem usiadłam obok rudowłosej i objęłam ją ramieniem.
- Może i życie teraz wydaje ci się okrutne, ale ból z czasem minie. Czas może i nie leczy ran, ale czasem pozwala o nich zapomnieć.
- Mówisz jak filozof- mruknęła, starając się uśmiechnąć.- Ale chyba masz rację. Nic mi nie da rozmyślanie o tych ludziach. Jesteście dla mnie prawdziwą rodziną.
- Ja też?
  Clary pokręciła głową ze śmiechem. Udało się, nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
- Pewnie, że tak, choć często zachowujesz się...
- Nieodpowiedzialnie?- dopowiedziałam z leniwym uśmiechem na ustach- Może i tak, ale świat byłby męczący bez takich ludzi jak ja czy nawet Isabelle Lightwood. Przyznaj, że bez takich ludzi, byłby nudny i ponury.
- Może- zgodziła się, choć widać było jej niechęć.
  Taaa, może. Okej, może i świat byłby nudny bez tych ludzi, ale raczej o wiele prostszy, przynajmniej według mnie.
- Może? Na pewno. Nie sprzeczaj się z anielicą, bo sprzeczasz się z Niebem.
- Od kiedy ty jesteś rzeczniczką do spraw aniołów?
- No wiesz, co prawda nie zadowoliło ich moje wspaniałe CV i moje super talenty, jaki i ponętny wygląd, ale chyba mogę się uznać za pośrednika, co nie?
- Pewnie tak, ale...
- Hej!- krzyknął Magnus i podniósł rękę na znak, abyśmy się uciszyli.
  Wszyscy zamilknęliśmy i wyczekująco spojrzeliśmy w stronę Magnusa. Kątem oka widziałam, jak mój Ryan ( mój kochany Ryan!) puszcza do mnie oko. Aby nie drażnić czarownika, szybko podszedł do nas i oparł ręce o fotel na którym siedziałam. Dopiero wtedy Magnus zabrał głos:
- Mam dla wszystkich dobre wieści. Jutro idziemy do Clave i opracowujemy nowe Porozumienia. Przy tym także, Ja reprezentuję Dzieci Lilith, Raphael wampiry, niejaki Lucian Graymark wilkołaki, Xander eidolony i inne demony, Archei elfy, a upadłe anioły nasza droga Vennissa.- zaczął klaskać, a za nim wszyscy. 
  Mimowolnie zaczerwieniłam się jak burak. Poczułam jak ktoś muska mój policzek i odwróciłam się. Myślałam, że to Ryan, ale to mama, która wpatruje się we mnie z dumą w oczach. Moje serce przepełniła radość, zwłaszcza, kiedy podszedł do nas tata i objął mnie, i mamę, wpatrując się w nas z czułością. Zakwitła we mnie nadzieja, że cała nasza rodzina będzie razem. To było jedno z moich największych marzeń,( nie licząc zostania żoną Ryana).
  Wszyscy zaczęliśmy klaskać i niemal krzyczeć z radości. Byliśmy tacy szczęśliwi. Przed nami otwierały się nowe perspektywy, które mogliśmy wypróbować. Co się stanie jutro czy później, było mało istotne. Najważniejsze, że byłam tutaj z przyjaciółmi i moją rodziną, wolna od zła i szczęśliwa, że znalazłam swoje miejsce na ziemi. Że każdy z nas, znalazł sobie miejsce na ziemi do którego będzie mógł wracać wspomnieniami.
- Jesteśmy razem?!- krzyknęła Sky.
- Pewnie!- odpowiedzieliśmy chórem.
- No dobra ludzie, puszczajcie muzykę i robimy imprezę!- obwieściłam.
  Wszyscy jednocześnie wybuchli śmiechem. 
  No co? Impreza się przyda, nie ma co. To element życia każdego nastolatka czy jest człowiekiem czy nie, prawda?

  Wiem, krótkie, ale nie miałam pomysłu jak to rozwinąć. Póki co, został jeszcze ,, epilog'', więc się z wami nie żegnam. Póki co, do następnej notki, która także pewnie wyjdzie mi bardzo krótka.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lepiej tego nie rób!tluczone_szklo.ogg

Obserwatorzy