Rozdział XXXVII
- Okej, to jest zdecydowanie jedna z najbardziej skomplikowanych spraw świata- skwitowała Vennis, gdy odzyskała głos. Choć starała się mówić rozbawionym tonem, całą trzęsła się z emocji.
Na jej twarzy nadal malował się szok, po opowieści Devina i jej matki. Jak się okazało, Jade Shepard rzeczywiście została zabita przez czarownicę z Salem- Helene. Jednak ( ku naszemu zdziwieniu) okazało się, że każda kobieta z rodu Shepardów ma swojego anioła stróża i, że anioł Jade dzięki Razjelowi i temu aniołowi, powrócił ją do życia tydzień po tym, jak została zabita. Vennis na początku była zła na matkę ( i chyba nadal jest), że nie odezwała się słowem, jednak ta wytłumaczyła jej, że chciała ją chronić i spotkać się z nią, gdy dorośnie. Ven nadal jest na nią zła, choć stara się opanować swój gniew. No cóż, do cierpliwych to ona nie należy, ale sama na jej miejscu byłabym wściekła. Ven przez prawie całe swoje życie wierzyła, że jej matka zginęła, a tu niespodzianka! Żyła i miała się bardzo dobrze. Tyle rzeczy zwaliło się na jej głowę. Szczerze jej współczułam, a niestety spotkanie Devina w niczym jej nie pomogło, jeżeli już to tylko pogorszyło jej nastrój. Ledwo przyjęła do wiadomości, że jest anielicą, a tu okazuje się, że jej kuzyn został strącony z nieba i jest upadłym aniołem, i to dosłownie! Dobrze, że ta dziewczyna ma mocną psychikę.
Patrząc na jej matkę mogłam sobie wyobrazić jaka była, gdy miała tyle samo lat, co ona. Obydwie miały szczupłe figury, których niejedna dziewczyna mogła pozazdrościć, brązowe loki do pasa i te same łagodne rysy twarzy. Widać było, że mają w sobie coś z buntowniczek i mocno stąpają po ziemi. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ktoś wziął je za siostry. Jade wcale nie wyglądała staro, tylko pięknie i świeżo, jakby miała dwadzieścia pięć lat, a nie ponad trzydzieści. W sumie, nie dziwiłam się, dlaczego tata Ven zbuntował się, aby z nią być. Wydawała się być warta, aby pójść za nią choćby do piekła.
Ale piekło, to my mieliśmy teraz. Wszyscy czekaliśmy na Magnusa i Ryana, którzy mieli nam przynieść nowe wieści, Endless i Sky oraz na te ,,posiłki'' ( o co im mogło z tym chodzić?). Tata Ven, na którego twarzy nadal widniały ślady łez ( szczęścia, nie smutku), nadal przytulał do siebie Jade i szeptał jej coś czule do ucha. Vixen od niechcenia głaskała Prezesa Miau, a Devin bezskutecznie próbował skupić wzrok Ven na sobie. Ludzie, kiedy to się skończy?
Ledwie zdążyłam o tym pomyśleć, gdy do domu wpadły nasze czarownice z uśmiechami na ustach, a za nimi stali chłopcy, czyli Janel i Simon, a tuż za nimi do domu wszedł...
- Elfi przywódca?!- wyleciało mi to z buzi. Co on tu robi?
Na te słowa, Vennis spojrzała czujnie na naszego gościa, jakby bała się, że zaraz zacznie nas zabijać czy coś, ale Devin położył jej rękę na ramieniu w uspokajającym geście. Ku mojemu zdziwieniu nie strąciła jej, tylko posłała mu słaby uśmiech i pomachała w stronę Janela, który z rozszerzonymi oczami wpatrywał się w swoją ciotkę. Endless i Sky również z skumały o co chodzi, bo obydwie wymieniły zdziwione spojrzenia.
- Ciocia?- szepnął Janel.
Mama Vennis wychyliła się zza ramienia swojego męża i posłała mu szeroki uśmiech. Teraz to go zamurowało.
- Cześć, skarbie. Miło mi cię widzieć.
- M...nie...m...- zaczął się jąkać, więc wziął głęboki wdech, aby się uspokoić- Mnie też cię miło widzieć, choć mam mętlik w głowie.
- Nie wiedziałam, że masz tam aż tak dużo miejsca. To baaaardzo ciekawe, milordzie- rzuciła sarkastycznie Ven. Widać, humor jej powrócił.
Janel spojrzał na nią wilkiem i usiadł na najbliższym skórzanym fotelu. Elf ochrząknął, aby skupić zwrócić na siebie naszą uwagę i posłał nam miły uśmiech.
- Przepraszam, za to najście. Jestem Arhei, dowodzę moją armią, która wam pomoże w walce przeciwko Nefilim. Panienki Monroe mnie o to prosiły, więc jestem.
- To o to wam chodziło z tymi posiłkami? Nie mogłyście nam od razu powiedzieć?!- powiedziałam w myślach do Endless.
- Nie byłyśmy pewne czy nam się uda. Ich przyzywanie to ciężka robota, mieszkają w najgłębszych częściach ziemi i trudno jest ich ściągnąć na powierzchnię. A teraz pewnie będzie bójka, bo Sky ma chyba miętę do Arheia.
- Ma Janela- przypomniałam.
Endless rzuciła mi spojrzenie mówiące ,, lepiej nie pytaj'' i przystanęła obok kuzyna Vennis. Endless miała rację. Jego mina wyraźnie mówiła, że ma ochotę na potrawkę z elfa. Simon z trudem powstrzymywał się od śmiechu, jednak próbował wszelkimi sposobami, aż w końcu zaczął udawać, że ma atak kaszlu. Teraz to mnie opanowała chęć wybuchnięcia śmiechem, choć to nie była najlepsza pora.
W końcu zebrałam się w sobie, oparłam się o ścianę i skrzyżowałam ręce na piersiach, aby wyglądać na nieugiętą i poważną, choć pewnie marnie mi to wychodziło. W tej roli znacznie lepiej wypadała Vennis. Była urodzoną przywódczynią.
- Okej, dziękujemy za pomoc, Arheiu. Musimy jednak zebrać wszystkie nasze informacje i ułożyć plan...
- Jestem!- obwieścił Magnus, gdy wszedł z Ryanem. Na ich twarzach malowały się uśmiechy od których poczuliśmy ulgę ( przynajmniej ja). Bez powodu, nie byliby w dobrym nastroju, zwłaszcza w takim momencie.
- No to są wszyscy- skwitowała Sky- Vennis, słuchamy cię.
- Najpierw trzeba wszystko wiedzieć, aby obmyślić plan, no chyba, że chcesz być jednym z wielu trupów w lesie Dimgeit. Choć w twoim przypadku i tak wszyscy wezmą cię za trupa.- rzuciła od niechcenia, po czym zwróciła się do Magnusa, nim Sky zdążyła się jej odgryźć- Jakie wieści od Xandera?
- Tak jak mówisz, walka rozpęta się na skraju lasu Dimgeit.- zaczął mówić Magnus- Według Xandera, jest to dobre miejsce dla nas, gdyż w lesie czyha wiele stworów, których nie znamy, ale są nam przyjazne w przeciwieństwie do Nocnych Łowców. Wszystko rozegra się wczesnym rankiem. Wszyscy Podziemni zadeklarowali się, że będą walczyć w imię swojej wolności, a demony przestaną terroryzować ludzi, przynajmniej przez jakiś czas. Xander wysłał również szpiegów w okolice Szklanego Miasta, jednak nikt stamtąd nie wychodzi i nikt nie wchodzi. Zadecydował, że będą dwa oddziały: największy w Dimgeit i trochę mniejszy na uboczu, gdyż musimy zdobyć Alicante. Mamy oszczędzać dzieci i starców, a głównym celem jest siedziba Clave. Mniejszy oddział stanowić będą Pożeracze przy wsparciu eidolonów i Oni...
- Rozdzielą nas?!- przerwała piskliwie Sky.- Nie mogą tego zrobić! Jesteśmy drużyną!
- Za dziesięć minut Vennis musi się udać do Podziemia, gdyż Xander mianował ją drugim przywódcą oddziału w Dimgeit, będzie dowodzić upadłymi aniołami- wtrącił się Ryan z błyskiem w oczach, ale i zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
Rozumiałam go: był dumny ze swojej dziewczyny, jednak jako przywódca będzie jednym z głównych celów Nocnych Łowców. Vennis może i była wprawiona w walce i była dobrym przywódcą póki co, ale z tysiącami Nocnych Łowców sama sobie nie poradzi i nie będzie ich obchodzić, że była jedną z nich. Dla nich ona jest niczym. Wszyscy patrzyli na nią z tą samą mieszanką szacunku i troski, a jej rodzice wyglądali jakby mieli się rozpłakać.
Vennis nie wyglądała jednak na zagubioną czy zrozpaczoną tylko zdeterminowaną, co nas zdziwiło. Ona jednak udawała, że tego nie widzi, tylko zaczęła chodzić po pokoju z rękami splecionymi na karku, jakby to miało jej w czymś pomóc. Wyglądała na bardzo skupioną.
- Podziękuję mu za ten zaszczyt. Ale wracajmy do rzeczy: Xander dobrze to rozegrał, nie wątpiłam, że nie jest dobrym przywódcą. Las Dimgeit jest dla nas niczym dodatkowa tarcza, w dodatku dwa oddziały to świetny pomysł. Również myśl z przywódcami jest świetna, gdyż każdy ze swojej rasy wie, jakie jego pobratymcy mają ograniczenia, a jakie zdolności. Dzięki takiej pomocy, możemy ,,bawić się'' z Łowcami na różne sposoby, choć oczywiście i oni mają sposoby na nas. Możemy jednak wzmocnić naszą ochronę jeszcze bardziej.
- Nie rozumiem cię- przyznał Janel- Jak to: jeszcze bardziej?
- Każdy z nas ma swoje słabości: demony najczęściej reagują na złoto, wilkołaki i lisołaki pali srebro, wampiry są wrażliwe na promienie słoneczne i święconą wodę, skrzaty i gnomy na elektrum, czarownice oraz czarownicy nienawidzą również święconej i Gwiazd Dawida, a upadłe anioły takie jak Devin nie przepadają za ogniem i uderzenie w blizny po skrzydłach je unieruchamia. Pamiętam wszystkie te sposoby i powiem o nich Xanderowi. Będziemy po prostu chronić się nawzajem: na przykład czarownicy nie znoszą Gwiazd Dawida, ale wilkołakom nic one nie robią, więc wystarczy, że wilkołaki je obronią i pójdą dalej do ataku. To proste, choć ciężko wcielić to w życie.
- Ven, mamy mało czasu- pospieszał ją Magnus.
- Okej, okej. Mamo, zaprowadź ich do zbrojowni w naszym starym domu- zwróciła się do Jade- Arhei, ty pójdziesz ze mną do Xandera, gdyż musimy omówić strategię. Reszta ma póki co, wolne. Przyjdę najszybciej jak się da. Radzę wam, róbcie dziś co chcecie, gdyż nie będę owijać w bawełnę: ktoś z nas może jutro zginąć.- spojrzała nam w oczy, w których pojawiły się łzy, które jednak uparcie powstrzymywała. Chciała być silna, choć wiele ją to kosztowało. Nikt jednak to niej nie podszedł, tylko staliśmy czy siedzieliśmy na swoich miejscach jak zaczarowani.- Dzisiaj to być może ostatnia noc, kiedy spotykamy się wszyscy razem. To ostatnia noc, kiedy jesteśmy wolni, od jutra nie będzie odwrotu. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi i może jutro będę się powtarzać, ale chcę wam powiedzieć, że dni Clave są policzone.- urwała, nie mogąc zapanować nad swoim głosem.
Zanim ktokolwiek chciał powiedzieć jej słowa pocieszenia czy przytulić, chwyciła z wieszaka swoją bluzę i wyszła z pokoju. Nastała chwilowa cisza, jednak przerwali ją rodzice Vennis, którzy chwycili swoje rzeczy i poszli za córką. Janel również wyglądał, jakby chciał za nimi iść, jednak został i z miłością wpatrywał się w Sky, Simon w Endless, a Ryan w Vennis.
Ostatnia noc, kiedy mogliśmy być sobą. Ostatnia, w której byliśmy razem. Nie mogąc wytrzymać wybiegłam z salonu i zaczęłam biec w stronę biblioteki.
I jak wam się podoba rozdział? Czekam na was, kochani :D Z tego co przewiduję, będzie jeszcze pięć rozdziałów, dwa z nich o walce, a ostatni to epilog. Więc niedługo zabrzmi ostatni dzwonek i rozpocznę nowe opowiadanie, tylko zmagam się z tytułem jaki nadać :D Póki co, jest to ,,Córka Aniołów''- podoba się wam? Piszcie, jeżeli macie własne pomysły. Miłego czytania!
PS: Dziękuję ludzie za tyle wejść, ponad 15000! Tydzień temu było z 14000, po prostu skaczę z radości. Naprawdę, dziękuję wam. Podsumowanie całego bloga zrobię w epilogu, więc póki co, ta liczba może się jeszcze zmienić. Naprawdę wam bardzo dziękuję.
Na jej twarzy nadal malował się szok, po opowieści Devina i jej matki. Jak się okazało, Jade Shepard rzeczywiście została zabita przez czarownicę z Salem- Helene. Jednak ( ku naszemu zdziwieniu) okazało się, że każda kobieta z rodu Shepardów ma swojego anioła stróża i, że anioł Jade dzięki Razjelowi i temu aniołowi, powrócił ją do życia tydzień po tym, jak została zabita. Vennis na początku była zła na matkę ( i chyba nadal jest), że nie odezwała się słowem, jednak ta wytłumaczyła jej, że chciała ją chronić i spotkać się z nią, gdy dorośnie. Ven nadal jest na nią zła, choć stara się opanować swój gniew. No cóż, do cierpliwych to ona nie należy, ale sama na jej miejscu byłabym wściekła. Ven przez prawie całe swoje życie wierzyła, że jej matka zginęła, a tu niespodzianka! Żyła i miała się bardzo dobrze. Tyle rzeczy zwaliło się na jej głowę. Szczerze jej współczułam, a niestety spotkanie Devina w niczym jej nie pomogło, jeżeli już to tylko pogorszyło jej nastrój. Ledwo przyjęła do wiadomości, że jest anielicą, a tu okazuje się, że jej kuzyn został strącony z nieba i jest upadłym aniołem, i to dosłownie! Dobrze, że ta dziewczyna ma mocną psychikę.
Patrząc na jej matkę mogłam sobie wyobrazić jaka była, gdy miała tyle samo lat, co ona. Obydwie miały szczupłe figury, których niejedna dziewczyna mogła pozazdrościć, brązowe loki do pasa i te same łagodne rysy twarzy. Widać było, że mają w sobie coś z buntowniczek i mocno stąpają po ziemi. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ktoś wziął je za siostry. Jade wcale nie wyglądała staro, tylko pięknie i świeżo, jakby miała dwadzieścia pięć lat, a nie ponad trzydzieści. W sumie, nie dziwiłam się, dlaczego tata Ven zbuntował się, aby z nią być. Wydawała się być warta, aby pójść za nią choćby do piekła.
Ale piekło, to my mieliśmy teraz. Wszyscy czekaliśmy na Magnusa i Ryana, którzy mieli nam przynieść nowe wieści, Endless i Sky oraz na te ,,posiłki'' ( o co im mogło z tym chodzić?). Tata Ven, na którego twarzy nadal widniały ślady łez ( szczęścia, nie smutku), nadal przytulał do siebie Jade i szeptał jej coś czule do ucha. Vixen od niechcenia głaskała Prezesa Miau, a Devin bezskutecznie próbował skupić wzrok Ven na sobie. Ludzie, kiedy to się skończy?
Ledwie zdążyłam o tym pomyśleć, gdy do domu wpadły nasze czarownice z uśmiechami na ustach, a za nimi stali chłopcy, czyli Janel i Simon, a tuż za nimi do domu wszedł...
- Elfi przywódca?!- wyleciało mi to z buzi. Co on tu robi?
Na te słowa, Vennis spojrzała czujnie na naszego gościa, jakby bała się, że zaraz zacznie nas zabijać czy coś, ale Devin położył jej rękę na ramieniu w uspokajającym geście. Ku mojemu zdziwieniu nie strąciła jej, tylko posłała mu słaby uśmiech i pomachała w stronę Janela, który z rozszerzonymi oczami wpatrywał się w swoją ciotkę. Endless i Sky również z skumały o co chodzi, bo obydwie wymieniły zdziwione spojrzenia.
- Ciocia?- szepnął Janel.
Mama Vennis wychyliła się zza ramienia swojego męża i posłała mu szeroki uśmiech. Teraz to go zamurowało.
- Cześć, skarbie. Miło mi cię widzieć.
- M...nie...m...- zaczął się jąkać, więc wziął głęboki wdech, aby się uspokoić- Mnie też cię miło widzieć, choć mam mętlik w głowie.
- Nie wiedziałam, że masz tam aż tak dużo miejsca. To baaaardzo ciekawe, milordzie- rzuciła sarkastycznie Ven. Widać, humor jej powrócił.
Janel spojrzał na nią wilkiem i usiadł na najbliższym skórzanym fotelu. Elf ochrząknął, aby skupić zwrócić na siebie naszą uwagę i posłał nam miły uśmiech.
- Przepraszam, za to najście. Jestem Arhei, dowodzę moją armią, która wam pomoże w walce przeciwko Nefilim. Panienki Monroe mnie o to prosiły, więc jestem.
- To o to wam chodziło z tymi posiłkami? Nie mogłyście nam od razu powiedzieć?!- powiedziałam w myślach do Endless.
- Nie byłyśmy pewne czy nam się uda. Ich przyzywanie to ciężka robota, mieszkają w najgłębszych częściach ziemi i trudno jest ich ściągnąć na powierzchnię. A teraz pewnie będzie bójka, bo Sky ma chyba miętę do Arheia.
- Ma Janela- przypomniałam.
Endless rzuciła mi spojrzenie mówiące ,, lepiej nie pytaj'' i przystanęła obok kuzyna Vennis. Endless miała rację. Jego mina wyraźnie mówiła, że ma ochotę na potrawkę z elfa. Simon z trudem powstrzymywał się od śmiechu, jednak próbował wszelkimi sposobami, aż w końcu zaczął udawać, że ma atak kaszlu. Teraz to mnie opanowała chęć wybuchnięcia śmiechem, choć to nie była najlepsza pora.
W końcu zebrałam się w sobie, oparłam się o ścianę i skrzyżowałam ręce na piersiach, aby wyglądać na nieugiętą i poważną, choć pewnie marnie mi to wychodziło. W tej roli znacznie lepiej wypadała Vennis. Była urodzoną przywódczynią.
- Okej, dziękujemy za pomoc, Arheiu. Musimy jednak zebrać wszystkie nasze informacje i ułożyć plan...
- Jestem!- obwieścił Magnus, gdy wszedł z Ryanem. Na ich twarzach malowały się uśmiechy od których poczuliśmy ulgę ( przynajmniej ja). Bez powodu, nie byliby w dobrym nastroju, zwłaszcza w takim momencie.
- No to są wszyscy- skwitowała Sky- Vennis, słuchamy cię.
- Najpierw trzeba wszystko wiedzieć, aby obmyślić plan, no chyba, że chcesz być jednym z wielu trupów w lesie Dimgeit. Choć w twoim przypadku i tak wszyscy wezmą cię za trupa.- rzuciła od niechcenia, po czym zwróciła się do Magnusa, nim Sky zdążyła się jej odgryźć- Jakie wieści od Xandera?
- Tak jak mówisz, walka rozpęta się na skraju lasu Dimgeit.- zaczął mówić Magnus- Według Xandera, jest to dobre miejsce dla nas, gdyż w lesie czyha wiele stworów, których nie znamy, ale są nam przyjazne w przeciwieństwie do Nocnych Łowców. Wszystko rozegra się wczesnym rankiem. Wszyscy Podziemni zadeklarowali się, że będą walczyć w imię swojej wolności, a demony przestaną terroryzować ludzi, przynajmniej przez jakiś czas. Xander wysłał również szpiegów w okolice Szklanego Miasta, jednak nikt stamtąd nie wychodzi i nikt nie wchodzi. Zadecydował, że będą dwa oddziały: największy w Dimgeit i trochę mniejszy na uboczu, gdyż musimy zdobyć Alicante. Mamy oszczędzać dzieci i starców, a głównym celem jest siedziba Clave. Mniejszy oddział stanowić będą Pożeracze przy wsparciu eidolonów i Oni...
- Rozdzielą nas?!- przerwała piskliwie Sky.- Nie mogą tego zrobić! Jesteśmy drużyną!
- Za dziesięć minut Vennis musi się udać do Podziemia, gdyż Xander mianował ją drugim przywódcą oddziału w Dimgeit, będzie dowodzić upadłymi aniołami- wtrącił się Ryan z błyskiem w oczach, ale i zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
Rozumiałam go: był dumny ze swojej dziewczyny, jednak jako przywódca będzie jednym z głównych celów Nocnych Łowców. Vennis może i była wprawiona w walce i była dobrym przywódcą póki co, ale z tysiącami Nocnych Łowców sama sobie nie poradzi i nie będzie ich obchodzić, że była jedną z nich. Dla nich ona jest niczym. Wszyscy patrzyli na nią z tą samą mieszanką szacunku i troski, a jej rodzice wyglądali jakby mieli się rozpłakać.
Vennis nie wyglądała jednak na zagubioną czy zrozpaczoną tylko zdeterminowaną, co nas zdziwiło. Ona jednak udawała, że tego nie widzi, tylko zaczęła chodzić po pokoju z rękami splecionymi na karku, jakby to miało jej w czymś pomóc. Wyglądała na bardzo skupioną.
- Podziękuję mu za ten zaszczyt. Ale wracajmy do rzeczy: Xander dobrze to rozegrał, nie wątpiłam, że nie jest dobrym przywódcą. Las Dimgeit jest dla nas niczym dodatkowa tarcza, w dodatku dwa oddziały to świetny pomysł. Również myśl z przywódcami jest świetna, gdyż każdy ze swojej rasy wie, jakie jego pobratymcy mają ograniczenia, a jakie zdolności. Dzięki takiej pomocy, możemy ,,bawić się'' z Łowcami na różne sposoby, choć oczywiście i oni mają sposoby na nas. Możemy jednak wzmocnić naszą ochronę jeszcze bardziej.
- Nie rozumiem cię- przyznał Janel- Jak to: jeszcze bardziej?
- Każdy z nas ma swoje słabości: demony najczęściej reagują na złoto, wilkołaki i lisołaki pali srebro, wampiry są wrażliwe na promienie słoneczne i święconą wodę, skrzaty i gnomy na elektrum, czarownice oraz czarownicy nienawidzą również święconej i Gwiazd Dawida, a upadłe anioły takie jak Devin nie przepadają za ogniem i uderzenie w blizny po skrzydłach je unieruchamia. Pamiętam wszystkie te sposoby i powiem o nich Xanderowi. Będziemy po prostu chronić się nawzajem: na przykład czarownicy nie znoszą Gwiazd Dawida, ale wilkołakom nic one nie robią, więc wystarczy, że wilkołaki je obronią i pójdą dalej do ataku. To proste, choć ciężko wcielić to w życie.
- Ven, mamy mało czasu- pospieszał ją Magnus.
- Okej, okej. Mamo, zaprowadź ich do zbrojowni w naszym starym domu- zwróciła się do Jade- Arhei, ty pójdziesz ze mną do Xandera, gdyż musimy omówić strategię. Reszta ma póki co, wolne. Przyjdę najszybciej jak się da. Radzę wam, róbcie dziś co chcecie, gdyż nie będę owijać w bawełnę: ktoś z nas może jutro zginąć.- spojrzała nam w oczy, w których pojawiły się łzy, które jednak uparcie powstrzymywała. Chciała być silna, choć wiele ją to kosztowało. Nikt jednak to niej nie podszedł, tylko staliśmy czy siedzieliśmy na swoich miejscach jak zaczarowani.- Dzisiaj to być może ostatnia noc, kiedy spotykamy się wszyscy razem. To ostatnia noc, kiedy jesteśmy wolni, od jutra nie będzie odwrotu. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi i może jutro będę się powtarzać, ale chcę wam powiedzieć, że dni Clave są policzone.- urwała, nie mogąc zapanować nad swoim głosem.
Zanim ktokolwiek chciał powiedzieć jej słowa pocieszenia czy przytulić, chwyciła z wieszaka swoją bluzę i wyszła z pokoju. Nastała chwilowa cisza, jednak przerwali ją rodzice Vennis, którzy chwycili swoje rzeczy i poszli za córką. Janel również wyglądał, jakby chciał za nimi iść, jednak został i z miłością wpatrywał się w Sky, Simon w Endless, a Ryan w Vennis.
Ostatnia noc, kiedy mogliśmy być sobą. Ostatnia, w której byliśmy razem. Nie mogąc wytrzymać wybiegłam z salonu i zaczęłam biec w stronę biblioteki.
I jak wam się podoba rozdział? Czekam na was, kochani :D Z tego co przewiduję, będzie jeszcze pięć rozdziałów, dwa z nich o walce, a ostatni to epilog. Więc niedługo zabrzmi ostatni dzwonek i rozpocznę nowe opowiadanie, tylko zmagam się z tytułem jaki nadać :D Póki co, jest to ,,Córka Aniołów''- podoba się wam? Piszcie, jeżeli macie własne pomysły. Miłego czytania!
PS: Dziękuję ludzie za tyle wejść, ponad 15000! Tydzień temu było z 14000, po prostu skaczę z radości. Naprawdę, dziękuję wam. Podsumowanie całego bloga zrobię w epilogu, więc póki co, ta liczba może się jeszcze zmienić. Naprawdę wam bardzo dziękuję.
Rozdział świetny. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńFajny!! To z perspektywy clary?
OdpowiedzUsuńTak. Kiedyś już pisałam, że jak nie pisze z czyjej to perspektywy, to Clary.
Usuń